piątek, 30 grudnia 2011

Zupa grzybowa i dlaczego w moim życiu nie ma czasu na myślenie.

Jeszcze z wigilii.

Choruję na serce. Już od jakiegoś czasu. Ostatnio ktoś z moich znajomych zapytał mnie czemu zamiast leżeć w łóżku i nie przemęczać się tańczę, chodzę na imprezy, na łyżwy, na basen, żyję "bardziej" niż człowiek zdrowy, który żadnych ograniczeń nie ma.

Na mojej szafie wisi kartka z napisem "Sam fakt, że żyję jest wystarczającym powodem aby robić wszystko". I wierzę w to. Jeśli czasem znikam z bloga na dłuższy czas, to znaczy, że aktualnie zajmuję się właśnie robieniem wszystkiego. Bo za 10 lat na niektóre szaleństwa może być już za późno.
Dziękuję Markowi Hłasce, że jakieś dwa lata temu na te słowa - zupełnym przypadkiem - trafiłam.
Mam 18 lat. Jedyne co nade mną ciąży to matura. Chore serce i stawy, problem ze słuchem? Gdybym miała się tym martwić, umarłabym ze zgryzoty już parę ładnych lat temu. To chyba właśnie choroba jest tym co daje mi siłę do życia, to, że moje serce może nagle odmówić mi posłuszeństwa sprawia, że chcę wyciskać z życia jak najwięcej. Wykorzystać każdą minutę. Inaczej będę mieć byt dużo czasu na myślenie czy na pewno robię dobrze. A to nie jest dobre. Nawet jeśli postępuję nieodpowiedzialnie to jest mi z tym dobrze i nie chcę zamykać się w ramach nicnierobienia choćby nie wiem co. To chyba najgorsze co może człowieka spotkać -  świadomość bezradności.
Dlatego bezradność rzzucam precz, żyję swoim życiem, żyję - jak to mówi moja przyjaciółka - "bardziej".



ZUPA GRZYBOWA



  • ok. 70-80 g suszonych grzybów (u mnie borowiki i podgrzybki)
  • 1 marchewka
  • niewielki kawałek selera
  • 1 pietruszka
  • 1 cebula
  • kilka ziaren czarnego pieprzu
  • sól
  • makaron (u mnie lazanki)
Grzyby zalać wodą (dużo), zostawić na całą noc. Grzyby przełożyć do garnka, dolać wodę, w której się moczyły, ale tak, aby nie wlać osadu, który utworzył się na dnie. Dolać ok. 2 szklanki (lub więcej) wody.
Gotować aż grzyby zmiękną. Dodać obrane warzywa i pieprz, gotować ok. 40 minut.
Wyjąć warzywa (można je potem wykorzystać np. do sałatki) i grzyby. Grzyby pokroić i wrzucić z powrotem do garnka, przyprawić solą.
Podawać z ugotowanym wcześniej makaronem.

czwartek, 29 grudnia 2011

Już nieświątecznie. Krem z zielonego groszku

Poproszę o jutro.


                                          




KREM Z ZIELONEGO GROSZKU
  • 500 g mrożonego groszku
  • 1 cebula
  • 2 ząbki czosnku
  • 2,5 - 3 szklanki bulionu drobiowego lub warzywnego
  • sól, pieprz, zioła prowansalkie, majeranek, kminek
  • jogurt lub śmietana do dekoracji
  • grzanki lub groszek ptysiowy
Cebulę posiekać, czosnek przecisnąć przez praskę, podsmażyć. Zalać bulionem, dodać groszek, gotować 20-30 minut. Zmiksować, doprawić do smaku. Udekorować jogurtem/śmietaną.

niedziela, 25 grudnia 2011

Kapuśniaczki i dlaczego nie lubię świąt.

Nie lubię świąt. Nie lubię składać życzeń, bo wychodzą zawsze sztucznie i patetycznie, nawet jeśli bardzo tego nie chcę, a osoby, dla których chciałabym zdrowia i szczęścia doskonale o  tym wiedzą. Nie lubię karcącego spojrzenia zza stołu, spowodowanego tym, że nie zjadłam znienawidzonego karpia. Nie lubię tej przedświątecznej paniki i kłótni. Do szału doprowadzają mnie święteczne porządki - tak jakbym nie mogła zrobić ich dwa tygodnie później. Nad ukomercyjnieniem świąt nie będę się już rozwodzić, bo to w sumie trochę oddzielny temat, choć też niewątpliwie wpływa to na to, że "świąteczna atmosfera" bez tony lampek, wielkiej choinki i prezentów za milion dolarów w myśli wielu z nas praktycznie nie ma racji bytu.

Nie siedzę skrzywiona przy wigilijnym stole, manifestując to, że świąt nie lubię. Jestem miła, uśmiecham się, jednak w głębi duszy myślę - po co to wszystko? Moja wymarzona wigilia to na kanapie, każdy z kubkiem barszczu i kawałkiem ciasta w ręku. I rozmowa z rodziną. Nic więcej. To by mi wystarczyło, bez tej całej otoczki. Dziadków widuję tak rzadko, że już samo to, że się pojawią jest dla mnie świętem.

W świętach pośród stosu jedzenia, wzajemnych kłótni podczas przygotowań i bieganiny za prezentami brakuje mi... właśnie samych świąt. Bo czasem odnoszę wrażenie, że w Polsce definicję słowa "święta" możnaby zawrzeć w dwóch innych - "jedzenie" i "sprzątanie".
Wiem, że spotkam się z komentarzami, że "to tylko u mnie w domu tak jest". Ale to nieprawda. Wielu moich znajomych ma dokładnie takie same przemyślenia.
No cóż. Chyba po prostu dorośliśmy. Szkoda.

Przepisu na kapuśniaczki szukałam długo. A to nie podobał mi się farsz, albo wyglądały na zdjęciu na zbyt klapnięte, albo wydawało mi się, że za mało drożdży... ostatecznie zaufałam intuicji i stworzyłam własne, będące połączeniem chyba wszystkich przepisów, jakie przejrzałam, a bazujące głównie na tym Macieja Kuronia.



KAPUŚNIACZKI /15-20 sztuk/
  • 500 g mąki
  • 1 łyżeczka cukru
  • 25 g świeżych drożdży
  • 3 łyżki rozpuszczonego masła
  • 2 żółtka + 1 jajko do posmarowania wierzchu
  • 250 ml mleka
  • szczypta soli
Farsz:
  • 500 g kapusty kiszonej
  • 20 g suszonych grzybów
  • 2 cebule
  • łyżka mąki
  • przyprawy: sól, pieprz, kminek
Przygotować rozczyn z cieplego mleka, cukru, drożdży i dwóch łyżek mąki. Odstawić na około 10 minut aż urośnie. Połączyć z mąką, solą, masłem i żółtkami, wyrobić gładkie, nieklejące ciasto. Przykryć suchą ścierką, odstawić do podwojenia objętości.
Podzielić ciasto na 3 części. Każdą rozwałkować na prostokąt o szerokości ok. 8 cm i grubości ok. 1 cm. Na środek pasa nakładać nadzienie, zostawiając po bokach trochę wolnego miejsca. Zlepić w rulon jak pieroga, ułożyć łączeniem w dół, podwinąć pod spód końcówki. Lekko spłaszczyć rulon, kroić na małe lub duże kawałki, w zależności od upodobań. Ułożyć na blasze wyłożonej papierem do pieczenia w odległości od siebie, posmarować roztrzepanym jajkiem. Piec 20-25 minut w 180 stopniach.

Przygotowanie farszu:

Grzyby namoczyć przez noc. Cebulę posiekać i podsmażyć na oliwie. Posiekać kapustę i grzyby, przesmażyć, aż kapusta lekko ściemnieje. Doprawić do smaku, dodać mąkę, wymieszać, wystudzić.


środa, 21 grudnia 2011

Puszyste pierniczki w ilościach hurtowych.

Nie lubię zimy. Jako urodzona w czerwcu chyba już podświadomie najbardziej kocham słońce i upał, a odrzuca mnie od śniegu i mrozu. Gdybym kiedyś przeżyła białą (nie błotno-szarą), filmową czy wręcz bajkową zimę, być może zmieniłabym zdanie. Zima kojarzy mi się jednak póki co jedynie z błotem, oblodzonymi chodnikami, tłokiem w autobusach i odmrożonymi kończynami. Kiedy wracałam dziś do domu, zaczął padać śnieg. Byłam jedną z niewielu w autobusie, która nie wyrażała radości. No cóż - oby do lata.

W tym roku nie mam zbyt wygórowanych planów na wigilię. Większością spraw zajmie się mama, mnie pozostają tylko kapuśniaczki i pierniczki. Piekłam je pierwszy raz rok temu i z miejsca zakochała się w nich cała rodzina. Mięciutkie i puszyste, takie jakie lubię. Nie trzeba czekać, aż zmiękną, można wcinać prosto z blachy.
Wycinanie ciastek polecam osobom z małymi dziećmi, lub mężczyznami niezadowolonymi z odsunięcia ich na drugi plan z powodu pieczenia*. Radość na ich twarzy przy wybieraniu foremek i obserwowaniu pieczenia z nosem przy szybie piekarnika - bezcenne :D

*chociaż... czy to w ogóle jakaś różnica? ;)



PUSZYSTE PIERNICZKI /3 spore miski/
  • 1 kg mąki
  • 3 łyżki kakao
  • 400 g miodu (u mnie lipowy, dlatego pierniczki są jasne)
  • 250 g margaryny
  • 6 łyżeczek przyprawy do piernika (polecam Kotanyi)
  • 200 ml kwaśnej śmietany 18% (w temperaturze pokojowej)
  • 3 łyżeczki sody oczyszzonej
  • 1 szklanka cukru
  • 3 białka
  • 8 żółtek
Śmietanę wymieszać z sodą, odstawićna 10 minut (powinna zwiększyć objętość).
Miód zagotować z przyprawą do piernika, rozupuścić w nim margarynę, ostudzić. Mąkę wymieszać z kakao w dużym garnku. Białka ubić na sztywną pianę, cały czas ubijając dodawać stopniowo cukier, a następnie po jednym żółtku.
Do mąki dodać masę jajeczną, wymieszać drewnianą łyżką, dodać miód, wymieszać, dodać śmietanę, wymieszać. Ciasto będzie dość rzadkie. Odstawiamy je przykryte suchą ścierką w chłodne miejsce na ok. 24 godziny, aby zgęstniało.

Na następny dzień zagniatamy ciasto, wałkujemy mocno podsypując mąką na grubość ok. 3 mm (im grubsze pierniczki tym smaczniejsze), wycinamy ciastka. Pieczemy 7-9 minut w 180 stopniach (po wyjęciu z piekarnika mogą być zupełnie miękkie, po paru minutach lekko stwardnieją).
Można polukrować. Przechowywać w szczelnym pojemniku.


źródło:moje wypieki

sobota, 17 grudnia 2011

Gorąca czekolada bananowa.

Zima nie nadchodzi, co niewątpliwie mnie cieszy. Mój ciepłolubny organizm i tak krzyczy, że temperatura jest za niska, jednak nie narzekam. Oby już tak do wiosny.
Zawalona książkami przegapiłam przedświąteczną gorączkę, uświadamiając sobie wczoraj, że nie widziałam targów świątecznych, że nie pomyślałam jeszcze o prezentach, że przecież za tydzień wigilia. Patrzę na stertę podręczników, lektur i zeszytów, myśląc - w tym roku chyba bez mojego udziału, oczywiście od tej kuchennej strony.



Czekoladę bananową wypijam litrami. Gęsta dzięki dodatkowi banana, aromatyczna, pyszna. Koniec reklamy, trzeba po prostu spróbować.

GORĄCA CZEKOLADA BANANOWA


  • 2/3 szklanki mleka 
  • 2 łyżeczki kakao
  • 2 kostki gorzkiej czekolady
  • 1 banan
  • ew. cukier do smaku (nie dodaję, dla mnie banan jest wystarczająco słodki)
Banana zmiksować z kakao. W garnku podgrzać mleko  z czekoladą, aż kostki się rozpuszczą. Dodać bananową masę, gotować chwilę, cały czas mieszając. Przelać do kubka, podawać gorącą.

źródło:osa

niedziela, 4 grudnia 2011

Naleśniki z mleka w proszku. Bez mąki.

Potrzebuję motywacji. Aby w końcu wziąć się do roboty, przestać roztkliwiać nad tym jak wiele mam do zrobienia, a po prostu to zrobić. Aby przestać pić tyle kawy, a zacząć czasem sypiać. Aby przestać bezmyślnie gapić się w sufit, na czym schodzi mi godzina dziennie. Aby przestać myśleć o tym co było wczoraj i co będzie jutro. Potrzebuję motywacji.

Te naleśniki robię tak często, że nie wiem jakim cudem jeszcze się tu nie znalazły. Pomimo tego, że to tylko dwa składniki i że przepis wyciągnęłam sto lat temu z forum diety Dukana, to smakują naprawdę świetnie. Najlepsze według mnie ze słodkimi dodatkami, ale nadadzą się również w wersji obiadowej.



NALEŚNIKI Z MLEKA W PROSZKU /1 gruby naleśnik, patelnia 20 cm/


  • 1 jajko
  • 2-3 łyżki odtłuszczonego mleka w proszku (w zależności od wielkości jajka)
Wymieszać jajko z mlekiem. Jeśli dodaliśmy zbyt dużo mleka w proszku i masa nie chce odlepić się od łyżki, można rozcieńczyć zwykłym mlekiem. Smażyć na suchej patelni, lub przetartej papierowym ręcznikiem nasączonym oliwą. Uwaga, bardzo szybko się smażą.


sobota, 3 grudnia 2011

Kolorowe risotto z warzywami i serem pleśniowym.

Ostatnio na nic nie mam ochoty. Ani na kanapki, ani na naleśniki, ani na sałatkę, ani nawet na mój ukochany sernik. Jem, bo muszę, nie egzaltując się specjalnie tą czynnością. Muszę się naprawdę sporo narobić i namyśleć, aby czerpać przyjemność z jedzenia (tak było właśnie z dzisiejszym risotto). To chyba jesień. Liczę na to, że wraz z przygotowaniami do świąt i zapachem pierników wszystko wróci do normy.

Jestem obrażona na ponurą pogodę za oknem i to, że zmusiła mnie do robienia zdjęć przy lampie. Tak pyszne danie zasługuje na równie znakomite zdjęcie.
Korzystałam z tego przepisu, dostosowując go do własnych upodobań.



KOLOROWE RISOTTO Z WARZYWAMI I SEREM PLEŚNIOWYM /1 zupełnie zapychająca porcja/


  • kilka małych różyczek brokuła
  • 1/2 marchewki pokrojonej w półplasterki
  • 2 łyżki kukurydzy z puszki
  • 1 - 1 i 1/2 szklanki bulionu (użyłam drobiowego, może być warzywny)
  • 60 g ryżu arborio (ok. 1/3 szklanki)
  • 1 drobno posiekany ząbek czosnku
  • 1/2 cebuli, posiekana
  • 1 łyżka ziół prowansalskich (lub mniej)
  • 30 g sera z niebieską pleśnią (u mnie Lazur)
  • 3 łyżeczki oliwy
  • sól, pieprz
Bulion zagotować z ziołami. Cebulę i czosnek zeszklić na 2 łyżeczkach oliwy. Dodać marchewkę i brokuła, smażyć przez ok. 2 minuty, aż warzywa się zrumienią. Dodać ryż i łyżeczę oliwy, smażyć kilkanaście sekund, aż ziarenka zrobią się lekko przezroczyste. Dolać 1/2 szklanki bulionu i gotować, aż ryż wchłonie płyn, dolać kolejne 1/2 szklanki (należy kontrolować ryż - może być gotowy z jedną szklanką, może wymagać więcej). Kiedy ryż jest gotowy dodać kukurydzę i pokrojony w niedużą kostkę ser, wymieszać, aż ser się rozpuści, doprawić do smaku solą i pieprzem.

środa, 30 listopada 2011

Muffiny marchewkowe z serowymi łatkami.

W jednej ręce kakao, w drugiej babeczka. Miałam nie jeść po nocach? Naprawdę?

Muffiny bardzo jesienne. Aromatyczne, mięciutkie, puszyste. Do tego serowy wierzch... Proponuję od razu robić z podwójnej porcji ;)



MARCHEWKOWE MUFFINY Z SEROWYMI ŁATKAMI /6 muffinów/


  • 1 duża marchewka starta na małych oczkach
  • 3/4 szklanki mąki (u mnie pół na pół pszenna i pszenna pełnoziarnista)
  • 1/4 szklanki cukru
  • 1/4 szklanki oleju
  • 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
  • 1/2 łyżeczki sody
  • 2 małe jajka lub 1 duże
  • 3/4 łyżeczki cynamonu
  • 80 g białego sera (użyłam "wiaderkowego")
  • 2 łyżki cukru waniliowego
  • 1 żółtko
Wymieszać mąkę, cukier, sodę, proszek i cynamon. Dodać połączone ze sobą jajko, marchewkę i olej, wymieszać.
Ser utrzeć z żółtkiem i cukrem waniliowym.
Formę na muffiny natłuścić lub wyłożyć papilotkami, rozłożyć najpierw ciasto marchewkowe, a następnie na środek każdego muffina wykładać po łyżeczce masy serowej (łatki utworzą się same, kiedy ser popęka podczas pieczenia).
Piec w 180 stopniach 20-25 minut (do suchego patyczka)

źródło:blondies in the kitchen

poniedziałek, 28 listopada 2011

Podsmażane kluski z polenty.

Wreszcie wzięłam się do roboty. Przestałam nałogowo grać w mahjonga na telefonie. W autobusie zamiast słuchać muzyki czytam książkę do historii. Zamiast spać na podstawach przedsiębiorczości, czytam zaległe lektury. Może jednak zdam tą maturę.

Kluski są delikatne i puszyste. Świetne jako samodzielne danie lub dodatek np. do mięsa. Można podawać je z dowolnymi sosami lub urozmaicić ich skład przyprawami. Nie są najszybszymi i najmniej brudzącymi naczynia, ale od czasu do czasu można pozwolić sobie na takie urozmaicenie ;)
Korzystałam z przepisu veggieoli, modyfikując go w trakcie gotowania.




PODSMAŻANE KLUSKI Z POLENTY /1 samodzielna porcja lub 2-3 jeśli są one dodatkiem do dania/

  • 60 g polenty
  • 3/4 szklanki wody (lub więcej)
  • 1  kopiata łyżeczka mascarpone (nie lubię, użyłam wiaderkowego twarogu)
  • 1 kopiata łyżeczka mąki
  • 1 jajko
  • przyprawy (u mnie tylko sól i pieprz)
  • masło do smażenia
Wodę zagotować, dodać polentę i gotować kilka minut, cały czas mieszając. Jeśli kasza będzie bardzo szybko gęstnieć, dolać wody. Wystudzić.
Dodać jajko, mąkę, przyprawy i serek. Dokładnie wymieszać. Formować kluski za pomocą dwóch łyżek, lub wrzucać je bezpośrednio z łyżki do gotującej się wody (wtedy będą mniej kształtne). Jeśli się rozpadają dodać mąki (najlepiej spróbować ugotować najpierw jedną - próbną). Gotować ok. 3 minuty od wypłynięcia. Wyjąć za pomocą łyżki cedzakowej na talerz (można wyłożyć go papierowym ręcznikiem, aby obciekły).
Lekko przeschnięte kluski podsmażyć z obu stron na maśle, podawać jako dodatek lub z dowolnym sosem (u mnie ketchup).

niedziela, 20 listopada 2011

Ciasto drożdżowe bez wyrabiania. Za to z malinami.

Z przepisem na ciasto drożdżowe bez wyrabiania, spotykałam się wiele razy, jednak podchodziłam do nich dość sceptycznie. Wydawało mi się, że takie ciasto nie ma racji bytu. W końcu odważyłam się i... nie żałuję. Ciasto jest miękkie, puszyste i bardzo smaczne. Nie powiem, że to najlepsza drożdżówka w moim życiu, ale też niczego mu nie brakuje. Jak na tak banalny i bezwysiłkowy sposób przyrządzenia - jest doskonałe ;) Następnym razem jednak upiekę je w tortownicy, aby było wyższe.


CIASTO DROŻDŻOWE BEZ WYRABIANIA



  • 50 g świeżych drożdży
  • 1/3 szklanki cukru
  • 3 rozbełtane jajka
  • 1/2 szklanki mleka
  • 1/2 szklanki oleju
  • 2 i 1/2 szklanki mąki pszennej
  • ew. owoce (mogą być mrożone) lub kruszonka
Wszystkie składniki powinny mieć temperaturę pokojową (należy pamiętać więc o wyjęciu ich wcześniej z lodówki. Chodzi głównie o jajka, których podgrzewania w mikrofalówce nie polecam ;))

W misce ułożyć składniki w podanej kolejności (oprócz owoców/kruszonki).
Miskę odstawić na 2-3 godz. w ciepłe miejsce, następnie całość wymimeszać mikserem i przełożyć do formy wyłożonej papierem do pieczenia lub wysmarowanej masłem i wysypanej bułką tartą. Na wierzch położyć owoce/kruszonnkę. Ciasto wstawić do chłodnego piekarnika nastawionego na 180 stopni. Piec o suchego paatyczka (30-40 minut)

środa, 16 listopada 2011

Ciasteczka kokosowe z płatków orkiszowych.

Ilość miłych chwil w ostatnim czasie i moje pozytywne nastawienie do życia zaczynają być, aż przerażające. Spokój i brak strachu o to co zdarzy się za chwilę oraz nieprzejmowanie się drobnymi niepowodzeniami, a jednocześnie spontaniczność, radość z każdej nawet najmniejszej rzeczy i wiara w siebie mimo wszystko. Pierwszy raz od dłuższego czasu łapię życie absolutnie pełnymi garściami.
To chyba zapach świąt. Oby trwał.




CIASTECZKA KOKOSOWE Z PŁATKÓW ORKISZOWYCH /ok. 20 ciasteczek/


  • 1 szklanka płatków orkiszowych
  • 1/2 szklanki mąki orkiszowej pełnoziarnistej
  • 1/2 szklanki wiórków kokosowych
  • 2 łyżki brązowego cukru (dałam 4, następnym razem dam 3 i to będzie wersja idealna)
  • 75 g margaryny bezmlecznej w temperaturze pokojowej (użyłam masła, trochę przytopionego, bo za dużo czasu spędziło w mikrofalówce ;))
  • 1 jajko
  • 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia (mój dodatek)
Wymieszać suche składniki, dodać jajko i margarynę, wyrobić ciasto (ja zmiksowałam). Zwilżonymi dłońmi formować kulki wielkości orzecha włoskiego, układać na papierze do pieczenia, lekko spłaszczyć.
Piec 15-20 minut w 180 stopniach, aż się zezłocą. Odczekać chwilę przed zdjęciem z blachy, aby stwardniały.


źródło:tylko spróbuj

wtorek, 15 listopada 2011

Manno - owsianka - rozwiązanie doskonałe.

Często mam dylemat czy zjeść owsiankę, czy kaszę manną - obydwie uwielbiam. Manno-owsianka jet idealnym rozwiązaniem dla takich jak ja :) Można wzbogacać ją dowolnymi dodatkami - banan, płatki migdałów, wiorki kokosowe, kakao, itp. Ja podaję przepis podstawowy, resztę pozostawiam waszemu smakowi.


MANNO-OWSIANKA /1 porcja/


  • 40 g kaszy manny
  • 20 g płatków owsianych
  • 1 łyżka dowolnych otrębów
  • 300 ml mleka (dałam waniliowe sojowe)
  • cukier/słodzik
Mleko z cukrem postawić na średnim ogniu. Kiedy lekko się podgrzeje (nie zagotuje! - z kaszy mogą porobić się grudki, jeśli mleko będzie zbyt gorące) dodać kaszę wymieszaną z płatkami i mieszać aż do osiągnięcia gęstej konsystencji. Doskonałe zarówno na ciepło jak i zimno.

źródło: owsiana kraina

poniedziałek, 14 listopada 2011

Ryż z groszkiem, pomidorami i jajkiem, czyli resztkowiec idealny.

Po 14 godzinach wreszcie w domu. To nawet nie to, że nie lubię poniedziałków. To MÓJ KRĘGOSŁUP ich nie lubi. 6 godzin w szkole na niewygodnym krześle krótki spacer z ciężką torbą na ramieniu, 2 godziny oczekiwania na niewygodnym krześle w kawiarni i 2,5 godziny zajęć z historii na niewygodnym krześle. Po powrocie rzucam się na łóżko i z bólem serca (i pleców) zwlekam się, aby się przebrać i umyć.
Jeśli kiedyś będę chodzić zgięta w pół z wielkim garbem i głową niemal przy ziemi, to będzie to właśnie wina poniedziałków.

No ale dość o moich plecach, czas o jedzeniu.
Danie typu "sprzątanie lodówki". Idealne, kiedy zostanie trochę ryżu z obiadu. I absolutnie pyszne! Nie spodziewałam się, że ten przepis zachwyci mnie aż do tego stopnia - nie wygląda powalająco, ale zdecydowanie takie właśnie jest. Proste, smaczne, sycące... i ekonomiczne (wręcz studenckie ;))



RYŻ Z GROSZKIEM, POMIDOREM I JAJKIEM /1 porcja/


  • 3/4 szklanki ugotowanego ryżu (u mnie basmati)
  • 1/2 cebuli
  • 1 zmiażdżony ząbek czosnku
  • 4  łyżki groszku konserwowego
  • 1 średni pomidor
  • sól, pieprz
Cebulę posiekać, pomidory pokroićw kostkę, podsmażyć razem z czosnkiem, podlewając odrobinę wodą. Dodać ryż i groszek, doprawić solą i pieprzem. Kiedy całość będzie już ciepła, dodać jajko, i mieszać aż się zetnie. Podawać ciepłe.

inspiracja: Amelia

niedziela, 13 listopada 2011

Chlebek bananowy z cynamonem na pochmurny dzień.

Oficjalnie odliczam dni do świąt. Albo chociaż tych dni tuż przed świętami. Jeśli mam znosić zimno i pochmurną pogodę, niech będzie to chociaż czymś uzasadnione.

Odrywając na chwilę wzrok od zeszytu do polskiego, odkryłam 4 zapomniane banany. Chwila zastanowienia... Tak. Czas wreszcie upiec bananowy chlebek, którego (aż ciężko uwierzyć) do tej pory nie zdarzyło mi się popełnić. Bez zastanowienia sięgnęłam po legendarny już przepis Sophie Dahl, jednak po przeczytaniu... jakoś nie przypadł mi do gustu. Tym o to sposobem stworzyłam własny. Wilgotny, mocno bananowy, z delikatnym posmakiem cynamonu.


CHLEBEK BANANOWY Z CYNAMONEM



  • 4 dojrzałe banany
  • 5 łyżek oleju
  • 1/4 szklanki mleka
  • 1 duże jajko
  • 6 łyżek brązowego cukru
  • 1 łyżeczka cynamonu
  • 1 szklanka mąki pszennej pełnoziarnistej
  • 1/2 szklanki mąki pszennej
  • 1/2 szklanki mąki orkiszowej pełnoziarnistej
  • 1 i 1/2 łyżeczki sody
Banany rozgnieść widelcem. Dodać mleko, jajko i olej, zmiksować. Suche składniki wymieszać i dodać do masy bananowej, bardzo dokładnie  wymieszać łyżką na gładką masę (można zmiksować, jednak ciasto jest bardzo gęste i np. mój mikser nie podołał). Keksówkę wyłożyć papierem do pieczenia, przełożyć ciasto.
Piec 1 godzinę w 180 stopniach.


środa, 9 listopada 2011

Kapuśniak z pieczarkami.

W mojej rodzinie kapuśniak był robiony zawsze na pomidorowo. Z wersją z pieczarkami zetknęłam się po raz pierwszy na szkolnym wyjeździe. Początkowo nastawiona sceptycznie zachwyciłam się jego smakiem, a przypomniawszy sobie o nim ostatnio postanowiłam ten smak odtworzyć. Efekt? Udany :) Kwaśny, pikantny, gęsty. Bez mięsa, którego w kapuśniaku strasznie nie lubię. Idealny. I absolutnie uzależniający.


KAPUŚNIAK Z PIECZARKAMI /4 porcje/


  • 1/2 kg kiszonej kapusty
  • 7 pieczarek
  • 1 średnia cebula
  • 2 wyciśnięte ząbki czosnku
  • 3 ziemniaki
  • 1 łyżka oliwy
  • 1 litr wody (lub więcej, jeśli lubicie bardziej wodnistą konsystencję)
  • sól, pieprz, majeranek, czosnek granulowany, pieprz ziołowy
Cebulę posiekać, pieczarki pokroić w plasterki, podsmażyć razem z czosnkiem na oliwie. Dodać obrane, pokrojone w kostkę ziemniaki, gotować pod przykryciem 15 minut. Dodać poszatkowaną kapustę, doprawić, gotować kolejne 15 minut.

niedziela, 6 listopada 2011

Muffiny dyniowe z amarantusem.

Po zrobieniu halloweenowej dyni zostało mi trochę miąższu, z którym ni bardzo wiedzialam co zrobić. Oprócz tego w szafce zalegała mąka z amarantusa, na którą brak pomysłu spędzał mi sen z powiek. I wtedy jak z nieba spadł mi przepis na dyniowe amarantusowe muffiny. Są niezbyt słodkie, więc jeśli ktoś za takimi nie przepada, proponuję dodać od razu więcej cukru. Dyni nie czuć prawie w ogóle, bardziej zauważalny jest specyficzny posmak amarantusa. Wadą jest ogromna różnorodność sypkich składników, jednak akurat wszystkie miałam w kuchni :) Choć moimi faworytami nadal pozostają te, to polecam wypróbować przepis.


DYNIOWE MUFFINY Z AMARANTUSEM /10-12 muffinek/

Składniki suche:

  • 1/2 szklanki mąki pszennej
  • 1/2 szklanki mąki pszennej pełnoziarnistej
  • 1/3 szklanki mąki z amarantusa
  • 1/4 szklanki płatków owsianych
  • 1/4 szklanki otrębów pszennych
  • 1/4 szklanki poppingu z amarantusa
  • 1 i 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
  • 1/2 łyżeczki sody
  • 4 łyżki brązowego cukru (lub 6-7 dla wielbicieli słodkości)
Składniki mokre:
  • 3 łyżki oleju
  • 1 jajko
  • 2/3 szklanki puree z dyni
  • 3/4 szklanki mleka
Wymieszać osobno składniki suche i mokre, połączyć, wymieszać łyżką. Formę do muffinów wyłożyć papilotkami (ja piekę bez papilotek, bo mam silikonową formę), nakładać ciasto do pełna - muffiny niewiele rosną. Piec 30 minut w 190 stopniach, odczekać chwilę przed wyjęciem z formy.

źródło: anemon

sobota, 5 listopada 2011

Zupa meksykańska.

Jesień i zima to te pory roku, kiedy wszystko (no może oprócz lodów ;)) muszę jeść ciepłe. Nie zjem kanapki, muszę mieć tosta. Wszystko musi wrzeć i parować. A najlepiej być czymś co można szybko podgrzać i przerzucić prosto z garnka na talerz. Dlatego jesienią jem zupę meksykańską.
Nie należy sugerować się nazwą. Zupa jest tak  sycąca, że nie znam nikogo kto pokusiłby się po niej o drugie danie ;) Idealna na chłodne dni. Według przepisu mamy.


ZUPA MEKSYKAŃSKA

  • mielone mięso z indyka (ok. 300 - 500 g w zależności od preferencji)
  • 1,5 puszki krojonych pomidorów
  • 1,5-3 szklanki wody (zależy jaką konsystencję chcemy uzyskać)
  • 1 papryka
  • 1 puszka kukurydzy
  • 1 puszka białej fasoli
  • 1 puszka czerwonej fasoli
  • 3 wyciśnięte ząbki czosnku
  • 1 łyżka oliwy
  • przyprawy do smaku: sól, pieprz, chili (dużo!), przyprawa do mielonego mięsa
W garnku rozgrzać oliwę, podsmażyć z  podzielone na mniejsze kawałki mięso z przyprawą. Dodać pomidory i 1,5 szklanki wody, gotować chwilę, aż pomidory się rozpadną. Dodać czosnek, pokrojoną paprykę oraz kukrudzę i fasolę (odsączone z zalewy!). Doprawić do smaku, ewentualnie dolać wody, jeśli konsystencja jest zbyt gęsta. 


poniedziałek, 31 października 2011

Chińszczyzna curry.

Długi weekend. Moment oddechu od poetów XX-lecia. Zamiast tego czas spędzony w miłym towarzystwie.

Chińszczyzna z curry. "Czyli taka trochę indioczyzna" jak stwierdził mój chłopak. Można i tak ;)
Po raz kolejny udowadniam sama sobie, że nie trzeba sprzętu kuchennego za milion dolarów, a można gotować co tylko nam się zamarzy. Na przykład chińskie bez woka. Na sposób stworzony ładnych parę lat temu przeze mnie i mojego brata, na skutek pomylenia przypraw ;)


CHIŃSZCZYZNA Z CURRY /3-4 porcje/


  • 1 paczka makaronu Chow Mei
  • 1,5 cebuli
  • 7-8 pieczarek
  • 2 wyciśnięte ząbki czosnku
  • 2 marchewki
  • 2 garście świeżego lub mrożonego zielonego groszku (którego nie widać na zdjęciu, ale tam jest ;))
  • 2 garści fasoli mung (u mnie z puszki)
  • 3  średnie piersi z kurczaka
  • 1 łyżka oliwy
  • 2 łyżki oleju sezamowego
  • 2 łyżki sosu sojowego
  • 3/4 łyżeczki chili
  • 1,5 łyżeczki curry
  • sól, pieprz
Zamiast wszystkich warzyw można użyć gotowej mrożonej mieszanki chińskiej.

Przygotować makaron zgodnie z przepisem na opakowaniu, odstawić.
Kurczaka umyć, pokroić w kostkę. W głębokiej patelni rozgrzać oliwę, wrzucić mięso, oraz pokrojone w plasterki pieczarki, posiekaną cebulę i czosnek, doprawić solą i pieprzem. Podsmażyć chwilę, dorzucić groszek, fasolkę i marchewkę pokrojoną w paski. Wymieszać sos sojowy, olej sezamowy, chili i curry, dodać na patelnię. Kiedy mięso będzie już gotowe dodać makaron, dokładnie wymieszać, smażyć jeszcze 2-3 minuty.

A na koniec chciałam jeszcze pochwalić się moim zdolnym facetem, który spełnia marzenia plastycznego nieszczęścia jakim jestem ja  ;) 


piątek, 28 października 2011

Owsiane gofry.

Gofry to piątkowy rytuał.
Przepraszam za zdjęcie - próbowałam sfotografować je od początku, ale znikały zanim mi się to udało. Oto ostatnia, trochę "niedorobiona partia" sfotografowana w tempie ekspresowym ;)



OWSIANE GOFRY /8 sztuk/


  • 2 szklanki bardzo dokładnie zmielonych (na puch) płatków owsianych (lub 1 i 1/2 - 1 i 3/4 szklanki mąki owsianej)
  • 1 szklanka jogurtu naturalnego
  • 1 łyżeczka sody
  • 2 łyżeczki proszku do pieczenia
  • 1 łyżka cukru
  • 2 jajka


Wymieszać mąkę, cukier, proszek i sodę. Dodać jajka i jogurt, zmiksować do gładkości. Ciasto będzie gęste. Gofrownicę posmarować lekko olejem, nakładać 2-3 łyżki ciasta na jednego gofra. Piec aż będą rumiane i chrupiąc (u mnie około 6 minut, z przewróceniem na drugą stronę po 3 minutach).
Wystudzić na kratce, aby nabrały chrupkości, podawać z ulubionymi dodatkami.

inspiracja:zwegowani

wtorek, 25 października 2011

Razowe drożdżowe racuchy z bananami

Ostatnimi czasy przeżywam przesyt placków. Zapewne przejdzie mi za jakiś czas, ale na ten moment nie mogę na nie patrzeć. Wyjątkiem są jednak racuchy.  Ich nie odmówię sobie nigdy.
Zawsze byłam zafascynowana drożdżami, ich działaniem. Jak to sprawia, że ciasto rośnie? I w przeciwieńśtwie do wieluu osób uwielbiam posmak drożdży w ciastach czy właśnie racuchach. Jeśli wy za nim nie przepadacie - zmniejszcie ilość.



RAZOWE RACUCHY DROŻDŻOWE Z BANANAMI /ok 15 cienkich placków/

  • 100 g mąki pszennej razowej
  • 20 g drożdży
  • 1/2 szklanki ciepłego mleka
  • 1 białko
  • 1 łyżka fruktozy
  • 1 banan

Drożdże rozpuścić w mleku, wymieszać z fruktozą i łyżką mąki, odstawić aż zaczyn podwoi objętość.
Wymieszać z mąką, przykryć suchą ścierką odstawić w ciepłe miejsce na 30 minut. Białko ubić na pianę, dodać do ciasta. Banana pokroić w plasterki, dodać do masy, wymieszać. Patelnię lekko naoliwić, smażyć do rumianego koloru (ja lubię cienkie, aby placki byly grube, a jednocześnie dosmażone, trzeba je smażyć na naprawdę małym ogniu). Podawać ciepłe z ulubionymi dodatkami.

źródło: Kaś

poniedziałek, 24 października 2011

Budyń waniliowy. Nareszcie!

Dokonałam wczoraj przerażającego odkrycia - na Budyniu Waniliowym nie ma... budyniu waniliowego!
Skandal, bez dwóch zdań. Tak więc nadrabiam tak szybko ja mogę.

Z budyniem jest tak, że kiedy raz spróbuje się domowego, to później "torebkowy" ciężko przechodzi przez gardło. Można również tworzyć własne smaki, regulować słodkość, lub zrobić tylko jedną porcję, a nie od razu 5.
Budyń wykonuję wg przepisu babci, zamieniając jednak cukier wanilinowy, na prawdziwą wanilię (dawniej praktycznie niedostępną). Uwielbiam te czarne kropeczki :) Zmieniłam również proporcje, aby otrzymać 1 porcję, nie 15 dla całej wielkiej rodziny ;)



BUDYŃ WANILIOWY /1 porcja/


  • 1 szklanka mleka
  • 1 żółtko
  • 1 łyżka mąki ziemniaczanej
  • 1,5 łyżki cukru
  • miąższ z 1/2 laski wanilii


Pół szklanki mleka zagotować w garnku z cukrem i wanilią. Resztę mleka dokładnie rozetrzeć z mąką i żółtkiem. Dodać do gotującego się mleka, cały czas mieszając, do zgęstnienia. Przelać do miseczek lub pucharków, podawać ciepły, lub zimny.

sobota, 22 października 2011

Czekoladowo-kawowe brownies. O dziwo, niskotłuszczowe.

Niezwykłe jak dla mnie, bo chyba, aż tygodniowe milczenie ogłaszam oficjalnie za zakończone. To chyba jeden z bardziej intensywnych tygodni nie tylko w tym roku szkolnym, ale chyba w całej mojej edukacyjnej karierze. I chyba pierwszy od bardzo dawna kiedy nic, autentycznie NIC mojego autorstwa nie pojawiło się na stole. W tym tygodniu żywiła mnie mama i tylko dzięki niej przeżyłam. Nie tylko nie dodawałam wpisów, ale nawet nie śledziłam innych blogów. Z komputera korzystałam tylko w celach naukowych, lub aby w tychże celach skontaktować się ze znajomymi. I odkryłam, że... bez internetu naprawdę da się żyć. I to bez większych problemów.

Obiecałam wytrawnie, ale jakoś musiałam uczcić to, że te 5 dni nareszcie się zakończyło. W piekarniku wylądowało czekoladowo-kawowe brownies, stworzone na podstawie miliona przepisów i tego co akurat było w domu (na zakupy też nie miałam czasu). Jak to brownies - zbite, ciężkie, intensywne w smaku. Idealne do filiżanki kawy. Pomimo tego, że w wersji "light" (o ile brownies może być light ;)), bo zamiast 1,5 kostki masła, 1/4 szklanki oleju.
Moja potrzeba na magnez została absolutnie zaspokojona.



CZEKOLADOWO - KAWOWE BROWNIES


  • 1/4 szklanki oleju
  • 1/4 szklanki mleka
  • 1/2 - 3/4 szklanki brązowego cukru
  • 2 jajka
  • 2 i 1/2 łyżeczki rozpuszczalnej kawy (najlepiej mocnej, np. espresso)
  • 1/2 szklanki ciemnego, gorzkiego kakao
  • 3/4 szklanki mąki pszennej pełnoziarnistej
  • 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
  • 1/2 łyżeczki soli
  • 1 łyżeczka wanilii
  • 100 g gorzkiej czekolady, posiekanej


Zmiksować olej, mleko, cukier i kawę, aż cukier i kawa dokładnie się rozpuszczą. Wmiksować jajka i wanilię. W osobnej misce wymieszać mąkę, kakao, sól i proszek, dodać do masy, zmiksować dokładnie do gładkości. Dodać posiekaną czekoladę, wymieszać łyżką.
Średniej wielkości formę (o powierzchni zbliżonej do tortownicy), wyłożyć papierem do pieczenia, wlać masę.
Piec 25 minut w 180 stopniach. Dobrze wystudzić przed krojeniem.

sobota, 15 października 2011

Sernik jagodowy.

Ostatnio u mnie słodko do znudzenia. Ale obiecuję, że już niedługo pojawi się sporo wytrawnych przepisów ;)
W dalszym ciągu opróżniam zamrażarkę. Trochę dlatego, że nie ma w niej już na nic miejsca, trochę, bo tęsknię za letnimi owocami. Poszła już część truskawek, czas na jagody.
Ten sernik nie jest tradycyjnym, polskim. To bardziej kremowy, amerykański typ sernika. Na moim ulubionym spodzie z herbatników. Mocno jagodowy, nie za słodki, najlepszy na drugi dzień. I pieczony dla bardzo ważnej w życiu osoby.
Zmodyfikowany przeze mnie przepis kuchareczki. Sernik kolor zawdzięcza leśnym jagodom - borówka amerykańska nie do końca się tu sprawdzi.




SERNIK JAGODOWY 

Spód:

  • 150 g pokruszonych herbatników
  • 70 g rozpuszczonego masła*


Masa:

  • 1 kg trzykrotnie mielonego sera (używam "wiaderkowego" President)
  • 250 g cukru (dałam 200 g)
  • 5 jajek
  • 3 łyżki mąki
  • 300 g jagód (dałam 350 g)



*Ja zwykle robię podwójną porcję ciastek i masła i 2/3 przeznaczam na spód, a 1/3 posypuję po wierzchu.


Herbatniki wymieszać z masłem. Tortownicę wyłozyć folią aluminiową, wgnieść masę w spód, schłodzić przez 15 minut.
Wszystkie składniki na masę serową zmiksować, na końcu dodając pojedynczo jajka i miksując po każdym.
Wylać masę na ciasteczkowy spód, posypać resztą herbatników (jeśli decydujemy się na wierzchnią warstwę) piec 55 minut na 180 stopniach. Schłodzić conajmniej kilka godzin, a najlepiej całą noc.

środa, 12 października 2011

Granola z masłem orzechowym

Czas leci, nawet nie zauważam kiedy. Mija między nauką i drobnymi przyjemnościami. Dobrze, że chociaż tak, a nie skupia się wokół tej pierwszej czynności. Przywykłam do wykorzystywania maksymalnie dnia i nocy, aby jak najwięcej czasu znajdować dla siebie. Uczę się historii w autobusie, robię listę zakupów na nudnej lekcji, aby nie plątać się później pół dnia po sklepie, ważne telefony załatwiam w drodze do szkoły. Mieszam granolę jedną ręką, drugą trzymając przed nosem "Ferdydurke".
Robiłam już różne granole. Tę oto z masłem orzechowym stawiam na tym samym stopniu podium co kokosowo-migdałową. Spróbujcie koniecznie!



GRANOLA Z MASŁEM ORZECHOWYM



  • 1,5 szklanki płatków zbożowych (u mnie: 1/2 owsianych, 1/2 jęczmiennych i 1/2 orkiszowych)
  • 1 szklanka dmuchanego orkiszu (lub ryżu, pszenicy)
  • 2 łyżki otrąb pszennych
  • 1 łyżka otrąb owsianych
  • 1 -2 garście orzeszków ziemnych
  • 1 łyżka oliwy
  • 2 łyżki miodu
  • 6 łyżek masła orzechowego
  • 1/3 szklanki wody
  • 1/4 łyżeczki soli (pominąć jeśli orzeszki są solone)


Za pomocą łyżki połączyć masło orzechowe, wodę, oliwę, miód i sól. Wymieszać płatki, orkisz i otręby, dodać masę orzechową, dokładnie wymieszać. Piec na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia 15 minut w 160 stopniach, następnie dodać orzeszki i piec kolejne 20-40 minut, często mieszając, aż będzie przypieczona i chrupiąca. Dokładnie wystudzić, przechowywać w szczelnym pojemniku.

wtorek, 11 października 2011

Truskawkowa kasza manna. Na gęsto.

Napoczęliście już swoje zamrażarkowe owocowe zapasy? Ja rozpoczęłam sezon wczoraj fundując sobie na kolację taką kaszkę. Przygotowanie dziecinnie proste, a smak obłędny... i taki letni :) W sam raz na ciemne chmury za oknem.



TRUSKAWKOWA KASZA MANNA  /1 duża porcja lub 2 małe/


  • 130 g truskawek (mrożonych, lub świeżych)
  • 1,5 szklanki mleka
  • 4,5 - 5 łyżek kaszy mannej
  • 1 łyżeczka cukru/fruktozy (można nawet pominąć, truskawki są słodkie)


Truskawki zmiksować blenderem. Szklankę mleka podgrzać w garnuszku z truskawkowym musem i cukrem. W pozostałej 1/2 szklanki mleka rozprowadzić kaszę. Dodać do gotującego się mleka, cały czas mieszając, aby nie powstały grudki. Podawać na ciepło lub zimno

poniedziałek, 10 października 2011

Zaskakująca pizza otrębowa.

Ostatnio przeżywam okres fascynacji przepisami z diety Dukana. Czasem ciężko uwierzyć, że mogą mieć coś wspólnego z dietą o tak ograniczonych składnikach, w niczym nie ustępują w smaku tradycyjnemu jedzeniu.
Jednak do tej pizzy podchodziłam dość sceptycznie. No bo... pizza to pizza. Jestem otwarta na "odchudzanie" przepisów, ale jednak przy pizzy wydawało mi się niemożliwe, aby wersja otrębowa zaspokoiła moje kubki smakowe. Jednak moje obawy okazały się niesłuszne. Oczywiście ciasto nie smakuje jak w zwykłej pizzy, nie ma się co oszukiwać, ale całość prezentuje się naprawdę smacznie. Tradycyjna pizza i tak wygrywa, ale do tego przepisu będę wracać.

Przepis nie jest dokładnie zgodny z Dukanem, ale osoby będące na tej diecie bez problemu dostosują go dla siebie.



PIZZA OTRĘBOWA

Ciasto:

  • 1 jajko
  • 100 ml ciepłej wody
  • 1 łyżeczka świeżych drożdży
  • 2 łyżki otrębów owsianych
  • 2 łyżki zarodków (otrębów) pszennych
  • szczypta fruktozy/cukru
  • szczypta soli
  • szczypta ziół prowanasalskich


Wierzch - to co lubicie najbardziej. U mnie:

  • 1 duża pieczarka
  • pół pomidora
  • kilka oliwek
  • cebula
  • 2 plasterki szynki
  • 2 plasterki żółtego sera


Drożdże rozpuścić w wodzie, dodać cukier, odstawić na chwilę, aż "ruszą". Połączyć z resztą składników na ciasto, wymieszać łyżką (będzie rzadkie). Odstawić przykryte ścierką na 30 minut.
Dużą blachę (taką "piekarnikową") wyłożyć papierem do pieczenia. Rozsmarować ciasto na papierze, uważając, aby nie powstały dziury. Wyłożyć dodatki. Piec 15-20 minut w 200 stopniach. Delikatnie zsunąć pizzę na talerz, podawać z ulubionym sosem - u mnie ketchup.

źródło:szczęśliwa w kuchni

niedziela, 9 października 2011

Bananowe naleśniki i retrospekcje z Rawy Blues.

B;ues wielu ludziom kojarzy się ze smutnymi panami w melonikach, szarpiącymi kontrabas. Z czymś, co trwa strasznie długo i usypia, a człowiek zaczyna marzyć o disco polo. NIC bardziej mylnego. Jeśli ktoś nie wierzy, zapraszam na przyszłoroczną Rawę Blues w Katowicach.
Trwająca 12 godzin Rawa minęła jak 30 minut. Nie mam słów, aby opisać ten festiwal. Wspominać będę długo niesamowitą muzykę, świetnych ludzi, największe światowe gwiazdy bluesa. Być tam tuż pod sceną, mieć tych ludzi na wyciągnięcie ręki... bezcenne. Wiem też już, że dla C.J. Cheniera i Cooreya Harrisa, pojadę nawet na koniec świata a nie tylko do Katowic. Czekam na kolejną edycję, przebieram nogami z niecierpliwości i szukam kolejnych bluesowych festiwali.

Naleśniki bananowe. Delikatne, arommatyczne (zapach w kuchni podczas smażenia jest po prostu obłędny), pyszne, mocno bananowe w smaku. I chyba nikt, nawet ich nie próbując nie będzie miał wątpliwości, że najlepiej smakują z Nutellą ;)



NALEŚNIKI BANANOWE /ok. 12 naleśników/

- 14 łyżek mąki
- 0,7 l mleka
- 2 jajka
- 3 banany
- szczypta soli

Jajka, mąkę, mleko i sól zmiksować, odstawić na 30 minut (odstawiłam na jakieś 15 min). Dodać pokrojone w plasterki banany, zmiksować masę blenderem*. Smażyć naleśniki na niewielkiej ilości tłuszczu.
Najlepsze są ciepłe, posmarowane Nutellą.

*jeśli nie posiadamy blendera można banany dokładnie rozgnieść na papkę widelcem i wymieszać z ciastem zwykłym mikserem lub trzepaczką

źródło:co na obiad

A w ramach umilenia popołudnia polecam...

Wiecie, że gdyby nie mężczyzna grający na tarle, ta muzyka brzmiałaby zupełnie inaczej? ;)

piątek, 7 października 2011

Placki serowo-dyniowe.

Zgodnie z obietnicą - ciąg dalszy dyni ;) Póki co zużywam ją w kawałkach, bo nie mogę doprosić się mamy, żeby kupiła słoiczki na puree. Co więcej, pomimo, że cały czas jest w użytku to dynia wciąż zajmuje większą część mojej lodówki. Zaczynam się jej bać - chyba się tam rozmnaża przez podział czy coś.
Placki są delikatne i puszyste. W oryginale z rodzynkami, ja pominęłam, bo nie lubię. Polecam na śniadanie, obiad, przekąskę, kolację... na każdy posiłek i każdą porę dnia ;)



PLACKI SEROWO-DYNIOWE /2 porcje/

- 200 g miąższu dyni (waga bez skóry)
- 1 łyżka masła
- 200 g mielonego białego sera (użyłam "wiaderkowego")
- 2 łyżki fruktozy
- 1 łyżka cukru wanilinowego
- 2 jajka
- 4-5 łyżek mąki (u mnie orkiszowa jasna)
- 1/2 łyżeczki cynamonu

Dynię zetrzeć na tarce o małych oczkach. Na patelni rozgrzać masło i smażyć, aż dynia będzie miękka, ostudzić. Połączyć z serem, fruktozą, cukrem, cynamonem i żółtkami. Białka ubić i razem z mąką dodać delikatnie do masy (ma być gęsta). Smażyć na tłuszczu* placki wielkości łyżki na niedużym ogniu. Podawać ciepłe  cukrem pudrem.

*to bardzo ważne, bo placki mocno przywierają nawet do teflonu, szczerze mówiąc oprócz tłuszczu do smażenia, dodałabym łyżeczkę oleju do samego ciasta. Placki można potem osączyć na papierowym ręczniku.

czwartek, 6 października 2011

Szarlotka z budyniem. Na zamówienie.

Dziś nie będzie lekko, zdrowo i pełnoziarniście. Wręcz przeciwnie - kalorycznie i słodko.
Szarlotkę z budyniem pierwszy raz robiłam jakiś rok temu. Tak zasmakowała mamie, że od tego czasu jest regularnym gościem na naszych stołach. Ja uwielbiam jeszcze gorącą, kiedy budyń jest płynny, a ukrojony kawałek zdecydowanie ciasta nie przypomina ;), mama woli kiedy budyń stężeje, a brat... jemu wszystko jedno :P
Z racji tego, że siedzę w domu, mama próbowała delikatnie naprowadzić mnie na to, abym tę szarlotkę zrobiła. Nie będę ukrywać, że jest dość praco- i czasochłonna, a drugie tyle zajmuje zmywanie i sprzątanie kuchni. Pomimo, że uwielbiam spędzać czas w kuchni, to pod koniec zawsze mam trochę dość. Ale dla takiego smaku... warto się czasem pomęczyć.



SZARLOTKA Z BUDYNIEM

- 450 g mąki pszennej
- 250 g masła
- 1 jajko
- 1 żółtko
- 1 łyżeczka proszku do pieczenia
- 2 łyżki gęstej kwaśnej śmietany (12 lub 18%)
- 1 szklanka cukru pudru

- 2 budynie waniliowe/śmietankowe (na 500 ml mleka każdy)
- 750 ml mleka

- 2 łyżki bułki tartej
- 1,5 kg jabłek
- cynamon
- ew. cukier (ja jabłek nie słodzę)

Wszystkie składniki na ciasto zagnieść w zwarte, kruche ciasto. Podzielić na 2 części w proporcjach 2/3 i 1/3, schować do lodówki na 30 minut. Dno tortownicy wyłożyć papierem do pieczenia, boki posmarować masłem. 2/3 schłodzonego ciasta rozwałkować na stolnicy, podsypując mąką, na okrągły placek, większy niż średnica tortownicy. Delikatnie przełożyć ciasto i dokładnie wylepić dno, oraz brzegi. Ponakłuwać widelcem, schować na chwilę do lodówki.

Jabłka obrać. Połowę zetrzeć na tarce i wymieszać z cynamonem i ew. cukrem, połowę pokroić w ósemki (można oczywiście wybrać opcję jedną albo drugą, ale ja preferuję kiedy są takie i takie). Spód ciasta wysypać bułką tartą. Wyłożyć najpierw starte jabłka, poźniej poukładać kawałki, posypać cynamonem. 

Przygotować budyń zgodnie z przepisem na opakowaniu, wykorzystując jednak 750 ml mleka. Lekko ostudzony wylać na jabłka.

Z lodówki wyjąć pozostałe ciasto, rozwałkować na okrągły placek o średnicy tortownicy, wyłożyć na wierzch ciasta, pozlepiać z ciastem po bokach (ja tym razem nie miałam cierpliwości, więc rozwałkowałam ciasto byle jak, urywałam kawałki i układałam na wierzchu).
Piec 45 minut w 200 stopniach.

źródło: moje wypieki

A jeszcze chwilę nie kulinarnie... Moja najnowsza zdobycz. Tam właśnie będę w sobotę :D
No cieszę się jak głupia po prostu!




środa, 5 października 2011

Budyń dyniowy

Od poniedziałku siedzę w domu z antybiotykiem. Nudzę się niebotycznie, ale są tego i dobre skutki - uczę się do matury, czytam lektury no i wreszcie zebrałam się w sobie i wzięłam się za dynię. Chwilowo pokrojone na kawałki 7 kilogramowe monstrum zajmuje całą lodówkę. Spodziewajcie się więc wielu dyniowych przepisów w najbliższym czasie ;) Zaczynamy od budyniu. Nie udało mi się niestety uchwycić dobrze jego koloru i bardziej przypomina waniliowy :/. Wiem też, że  następnym razem dodam więcej dyni, aby był jeszcze bardziej pomarańczowy. Podaję przepis wg którego robiłam, a w nawiasie moje poprawki i sugestie.



BUDYŃ DYNIOWY (2-3 porcje)

- 350 ml + 100 ml mleka (użyłam sojowego)
- 170 g miąższu dyni (następnym razem dodam 220 g)
- 1 łyżeczka cukru wanilinowego
- 1,5 łyżki fruktozy
- 2 łyżki mąki ziemniaczanej (płaskie!)

Dynię obrać, pokroić w kostkę. Zalać 350 ml mleka, dodać cukier wanilinowy i fruktozę, gotować na średnim ogniu ok. 20 min, aż dynia zmięknie. Zmiksować zawartość garnka i postawić ponownie na gazie. W 100 ml mleka dokładnie rozetrzeć mąkę ziemniaczaną i wlać do masy dyniowej, cały czas mieszając, aby nie powstały grudki. Przelać do pucharków/miseczek i udekorować owocami. Podawać na ciepło lub zimno.

źródło:czary gary

wtorek, 4 października 2011

Domowy fast food. Drobiowe hamburgery.

Hamburgery, frytki, a nawet pizza(!) cieszą się dość kiepską opinią. Głównie za sprawą McDonalda i Burger Kinga, tudzież innych tego typu restauracji, gdzie wszystko ocieka tłuszczem. Oprócz tego, idealne, spulchniane bułki, oraz zawsze identyczne kawałki mięsa skłaniają ku przemyśleniom - z czego to właściwie jest?
Sama staram się nie jeść w takich miejscach, jednak, nie będę ukrywać - hamburgery i innego rodzaju "fast foody" uwielbiam.
Zamiast narzekać więc na McDonalda, proponuję przygotować sobie jego domową wersję. Chude mięso smażone prawie bez tłuszczu, mnóstwo warzyw, pełnozianista bułka... To już nie ten "strasznie niezdrowy hamburger", prawda? A niewykorzystane burgery można zamrozić. Potem wystarczy je tylko parę minut odgrzać w piekarniku i możemy cieszyć się szybkim, pysznym i zdrowym obiadem.



DOMOWE HAMBURGERY

- 500g mielonego mięsa z indyka
- 3-4 łyżi bułki tartej
- 1 jajko
- sól, pieprz, przyprawa do mięsa mielonego (używam firmy Vegeta i bardzo sobie ją chwalę)

Oprócz tego:

- bułki (u mnie zwykle grahamki lub orkiszowe)
- cebula
- pomidor
- sałata
- kiszony ogórek
- ser żółty
- ketchup/majonez/musztarda lub inny ulubiony sos

Nie podaję ilości bułek i dodatków, bo wszystko zależy od tego ile kotletów nam wyjdzie, oraz własnych preferencji :)

Mięso mieszamy ręką z jajkiem, bułką tartą i przyprawami. Na teflonowej patelni rozgrzewamy niewielką ilość oliwy. Zwilżonymi dłońmi formujemy kotlety i smażymy z obu stron (ja lubię cienkie i mocno wypieczone, mój brat preferuje grube i lekko surowe w  środku).
Z tych proporcji wychodzi 8 - 15 burgerów, w zależności od ich grubości i wielkości.

Bułkę przekrajamy na pół, wkładamy sałatę, burgera, ser, pomidor, ogórka i cebulę. Zapiekamy chwilę w mikrofali lub piekarniku, aby ser lekko się rozpuścił. Dodajemy sos.
Smacznego!

poniedziałek, 3 października 2011

Soczewica wraca do łask. Z selerem naciowym i pomidorami.

Myślę o świętach. W październiku. To trochę katowanie samej siebie, prawda?

Na prośbę pewnej osoby po prawej stronie pojawiła się nowa kategoria - wegańskie. Będę się starać rzetelnie sprawdzać czy wszystko co się w niej znajdzie na pewno spełnia warunki weganizmu, jeśli jednak zauważycie błąd - proszę mnie poprawić.

Bardzo dawno nie jadłam soczewicy. Przypomniałam sobie o niej przy okazji szukania przepisu na zalegającego selera naciowego. Na soczewicę z selerem i pomidorami natrafiłam u Olcik i po drobnych modyfikacjach otrzymałam jeden z najlepszych obiadów w ostatnim czasie. Prosty, szybki, jednogarnkowy.



CZERWONA SOCZEWICA Z POMIDORAMI I SELEREM NACIOWYM (2-3 porcje)

- 2-3 łodygi selera naciowego
- 1/2 cebuli
- 2 ząbki czosnku
- 1 łyżka masła/oleju/oliwy
- 100 g czerwonej soczewicy
- 1 szklanka wody (dolałam jeszcze pół w trakcie gotowania)
- 1 puszka krojonych pomidorów
- sól, pieprz, chili, majeranek

Cebulę posiekać i podsmażyć na maśle. Soczewicę przepłukać na sicie, dorzucić do garnka razem z wodą i pomidorami (pomidorów nie odcedzać). Dodać przyprawy i wyciśnięty czosnek. Selera umyć, usunąć białą część i liście, pokroić w plasterki, dorzucić do garnka. Gotować 30-40 minut, aż całość się zagęści, soczewica będzie miękka, w razie czego dolewając wody.
Podawać z pieczywem.

sobota, 1 października 2011

Zupa cebulowa z serowymi grzankami i czas nakarmić zamrażarkę.

Szkoła daje mi w kość jak nigdy. Śmiałam się z legend o klasie maturalnej i o tym, że wszyscy wtedy chudną, bo nie mają czasu na jedzenie, ale w dużej części okazują się prawdą. Brak czasu, brak czasu, brak czasu. Pocieszam się tym, że każdy przez to przechodził i każdy będzie ;)
Pod koniec lata zamroziłam sobie różne rzeczy, aby w takich tygodniach jak ten kiedy udało mi się przy kuchni stanąć tylko raz, nie umierać z głodu. Jednak kiedy wczoraj pochłonęłam ostatnią paczkę pierogów z kurkami i zobaczyłam dno szuflady w zamrażarce - stwierdziłam, że  tak być nie może. Powtórka ze średniowiecza poszła więc w odstawkę, a ja cały wieczór gotowałam (wykorzystując przy okazji część ogromu czosnku i cebuli otrzymanych ostatnio od znajomej). Część przepisów już znacie, części nie. Dziś przedstawiam najlepszą zupę cebulową. Podane składniki na ok. 4 porcje, ja zrobiłam podwójnie i... do zamrażarki! ;)



ZUPA CEBULOWA Z SEROWYMI GRZANKAMI

- 6 dużych cebul (dałam 5, ale były naprawdę gigantyczne)
- 1 litr bulionu (dałam pół na pół warzywny i drobiowy)
- 100 g kremowego topionego serka
- 2 łyżki masła
- 2 łyżeczki przyprawy typu ziarenka smaku/kucharek/vegeta
- sól, pieprz

Cebulę drobno posiekać i dusić na maśle do miękkości. Zalać bulionem, dodać ziarenka smaku, serek topiony podzielony na mniejsze kawałki i gotować, mieszając od czasu, aż serek się rozpuści. Zuoę zmiksować, doprawić solą i pieprzem do smaku.
Najlepiej podawać ciepłą, nie gorącą, kiedy rozpuszczony serek nieco stężeje, nadając zupie gęstszą konsystencję.

SEROWE GRZANKI

pieczywo, najlepiej czerstwe (u mnie padło na zapomnianą bułkę orkiszową)
1,5 łyzki tartego sera (u mnie parmezan)
1 łyżka masła

Pokroić pieczywo w kostkę. Rozgrzać na patelni masło, wysypać chleb, posypać serem. Smażc na średnim ogiu intensywnie mieszając, aż będą przypieczone i chrupiące.

źródło: bistromama

środa, 28 września 2011

Spaghetti w sosie serowo-czosnkowym.

Złość. I bezradność. Nie sądziłam nigdy, że zdrowie uniemożliwi mi zdrowe żywienie. Paradoks, prawda? Ale na ten temat więcej na śniadaniu do łóżka.

Z makaronem jest u mnie tak, że jedna paczka może leżeć nietknięta nawet pół roku. Kiedy jednak w końcu zostaje otwarta, wszelkiego rodzaju pasty goszczą u mnie codziennie. Potem kupuję kolejną paczkę, która również czeka pół roku na swoje wykorzystanie.
Mama dostała od znajomej wielki bukiet czosnku. Sama używa go jedynie do kotletów, wie jednak, że ja bez czosnku żyć nie mogę, więc od razu rzuciła: "masz, zużyj". Akurat pod rękę nawinął mi się przepis punktransistor i... makaron zalegający od lipca wreszcie doczekał się wykorzystania :)
Polecam dla wszystkich - jak ja - czosnkożerców. Zwłaszcza teraz, kiedy trzeba zwiększać odporność. Chociaż polecam raczej wtedy kiedy nie zamierzamy wychodzić po południu do ludzi, a już na pewno nie przed randką ;)



SPAGHETTI W SOSIE CZOSNKOWO-SEROWYM /1 porcja/

50 g makaronu spaghetti (u mnie pełnoziarniste)
1/2 cebuli
4-5 ząbków czosnku
po 1/2 łyżeczki ziół prowansalskich i suszonej bazylii
50 g kremowego serka topionego (u mnie ementaler)
sól, pieprz



Makaron ugotować wg przepisu na opakowaniu (ja dodaję trochę oleju/oliwy - wtedy nigdy się nie skleja), odcedzić. Na patelni zeszklić na odrobinie oliwy posiekaną drobno cebulę. Dodać wyciśnięty czosnek, zioła i odrobinę wody, poddusić chwilę. Dodać serek topiony, pokrojony w małe kawałki i mieszając zaczekać aż się rozpuści. Dodać soli i pieprzu do smaku. Polać makaron.