Pokazywanie postów oznaczonych etykietą lżejsze dania i wypieki. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą lżejsze dania i wypieki. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 9 września 2014

3 - łyżkowe placki dla zapominalskich.

Kiedy wstaję rano i mam ochotę na placki zawsze pojawia się jeden standardowy problem - proporcje. Potrafię zapamiętać pierdylion przepisów prawnych, przerastają mnie jednak proporcje na zwykłe naleśniki. Zwykle zanim dokopię się do jakiegoś, który uznam za adekwatny, ochota już przechodzi i kończy się na toście lub misce płatków. A następnie myśl o plackach prześladuje mnie przez resztę dnia i nie mogę odżałować, że tak po prostu z nich zrezygnowałam.

Tak narodziła się koncepcja - czy da się stworzyć przepis tak prosty, żebym dała sobie z nim radę? Bez gramów, mililitrów i tysiąca różnych liczb?
Metodą prób i błędów uzyskałam w końcu odpowiednie proporcje. I nawet jako największy sklerotyk swojego pokolenia, bez problemu je pamiętam. 
Z dedykacją dla wszystkich zapominalskich.




3-ŁYŻKOWE PLACKI ŚNIADANIOWE Z OWOCAMI LUB BEZ /1 porcja/

  • 3 łyżki mąki
  • 3 łyżki jogurtu naturalnego ( gęsta maślanka czy kefir również dadzą radę)
  • 1 jajko
  •  ok. 3 łyżek ulubionych owoców drobno pokrojonych
  • cukier do smaku (u mnie ok. 1 łyżki brązowego, jeśli dodajemy owoce, można w ogóle pominąć cukier)
  • 1 łyżeczka oliwy
  • ew. przyprawy takie jak cynamon, kardamon, wanilia, przyprawa korzenna, itp.
Wszystko oprócz owoców i oliwy dokładnie zmiksować lub wymieszać trzepaczką. Łyżką wmieszać owoce. Na średnio rozgrzanej patelni smażyć nieduże placki, przewracając kiedy brzegi zaczną się ścinać, a na powierzchni placka pojawią się pęcherzyki.
Podawać same lub z ulubionymi dodatkami.

niedziela, 17 sierpnia 2014

Czerwona ciapa, czyli kurczak po meksykańsku.

Kurczak w sosie meksykańskim stanowi - obok spaghetti - moje główne pożywienie. Jest potrawą szybką i absolutnie bezmyślną. Można zjeść ją z czymkolwiek co akurat znajdzie się w domu - ryżem, makaronem czy chlebem. Można ją zamrozić i po powrocie z uczelni jedynie rozmrozić w garnku i coś szybko dogotować. Nie trzeba biegać za składnikami, wszystkie dostaniemy w najbliższym sklepie
Wygląda jak czerwona breja, smakuje zupełnie inaczej.

Dla zabieganych, dbających o smak nie o wygląd przyrządzanego jedzenia.





KURCZAK W SOSIE MEKSYKAŃSKIM /4 porcje/
  • 2 duże piersi z kurczaka (może być pierś czy polędwiczka z indyka)
  • 1 puszka czerwonej fasoli
  • 1 puszka krojonych pomidorów
  • 1/2 puszki kukurydzy
  • 1 czerwona papryka
  • 1 cebula
  • 2-3 łyżeczki koncentratu pomidorowego
  • 2 wyciśnięte ząbki  czosnku
  •  przyprawy: sól, pieprz, chili, słodka papryka, przyprawa do kurczaka, cynamon
Cebulę obrać i posiekać, zeszklić na łyżce oliwy razem z wyciśniętym czosnkiem. Kurczaka pokroić w kostkę, posypać solą i przyprawą do kurczaka, obsmażyć. Dodać pokrojoną w kostkę paprykę, smażyć 2-3 minuty. Dodać pomidory, odsączoną fasolę i kukurydzę, koncentrat pomidorowy, dokładnie wymieszać. Dusić wszystko razem jeszcze 5-6 minut. Doprawić do smaku solą, pieprzem, chili, słodką papryką i cynamonem.
Podawać z ryżem.
Danie można mrozić.

sobota, 14 grudnia 2013

Moje zwierzę nie ma gustu. Makaron z cukinią i kurczakiem.

Kiedy pierwszy raz przeczytałam, że mojemu uszatemu muszę dawać dużo warzyw, ucieszyłam się jak głupia. Bo jestem z tych, co to zawsze zalega im w lodówce kawałek pomidora, pół pietruszki, czy gałązka koperku. Z jednej strony będę przeprowadzać utylizację, z drugiej - dawać szczęście mojemu zwierzęciu.

Ale okazało sie, że tak fajie nie jest.
Bo uszaty ma totalnie inny jedzieniowy gust niż ja. Pomidora, papryki nie lubi. Cukinii nawet nie powąchał.
A ponieważ plan obejmował nafaszerowanie połówy cukinii, a drugą nakarmienie królika trzeba było te plany zmodyfikować.
Bo uszaty gustu nie ma.




MAKARON Z KURCZAKIEM I CUKINIĄ W SOSIE POMIDOROWYM /2 porcje/
  • 1 duża pierś z kurczaka
  • 1 cukinia
  • 1 cebula
  • pół kartonika przecieru pomidorowego
  • przyprawy: pieprz, sól, czosnek granulowany, słodka papryka, zioła prowansalskie, przyprawa do kurczka
  • makaron
Na łyżce oliwy podsmażamy posiekaną cebulę. Dodajemy pokrojone w kostkę mięso obsypane przyprawą do kurczaka i solą. Smażymy, aż mięso będzie gotowe. Dodajemy pokrojoną w kostkę cukinię i smażymy 2-3 minuty. Zalewamy przecierem, dusimy ok. 5 minut, doprawiamy do smaku.
Dodajemy ugotowany makaron, mieszamy.

piątek, 22 listopada 2013

Obiad w 20 minut. Kurczak w sosie pomidorowo-jogurtowym.

Tak, tak. W 20 minut. Przynajmniej jeśli człowiek dobrze orientuje się w swojej kuchni i ma wprawę w krojenniu mięsa. A jesli tej wprawy brak to, zawsze znajdzie się jakaś motywacja, żeby nagle się jej nabawić - osobiście polecam królika, przegryzającego kabel od pralki.



KURCZAK W SOSIE POMIDOROWO-JOGURTOWYM /3 porcje/
  • 2 filety z piersi kurczaka
  • ok. 1/2 kartonika przecieru pomidorowego + ew. koncentrat pomidorowy
  • 2-3 łyżki jogurtu greckiego
  • 1 cebula
  • przyprawy: sól, pieprz, czosnek granulowany, ziarenka smaku, przyprawa do kurczaka
Cebulę posiekać i podsmażyć na oliwie. Dodać pokrojonego w kostkę kurczaka, posypać przyprawą do drobiu i solą, usmażyć. Zalewamy całość przecierem, dusimmy chwilę. Dodajemy jogurt, mieszamy i doprawiamy do smaku. Jeśli sos jest zbyt mało pomidorowy można dodać jeszcze przecieru, lub koncentratu.
Podawać z ryżem lub makaronem.

niedziela, 3 listopada 2013

Jak wyczyścić lodówkę i jeszcze się najeść.

Typowo koniec miesiąca.
Typowo pustka w portfelu, lodówce i w ogóle wszędzie.
Jeść coś trzeba, a cierpliwość znajomych do "ej, zrobisz mi kanapkę?" zaczyna się kończyć.
Kombinujemy.



MAKARON W SOSIE SEROWO-POMIDOROWYM /2 porcje/

  • 1 puszka krojonych pomidorów (choć myślę, że lepszy byłby zwykły przecier)
  • 1 cebula
  • 2 ząbki czosnku
  • pół kostki topionego serka (u mnie emmentaler)
  • przyprawy: sól, pieprz, zioła prowansalskie
  • makaron - u mnie łazanki, bo tylko to sie ostało.
Cebulę posiekać i zeszklić na oliwie. Dodać wycisniety czosnek, smażyć chwilkę. Dodać pomidory, smażyć ok. 5 minut. Dodać serek topiony i mieszać, aż się rozpuści, a sos zagęści. Przyprawić do smaku. Podawać z makaronem.

wtorek, 29 października 2013

Co robi biedny student? Gulasz.

Zimno i głodno.
A do tego organizm powoli zmęczony pierogami z mrożonki i chińskimi zupkami zaczyna domagać się czegoś zdrowszego i konkretnego.
I cóż w takiej sytuacji ma zrobić zabiegany i w dodatku ubogi student?
A no wygospodarować sobie 2 godziny - nawet niecałe - czasu. I przy założeniu, że wszystkie przyprawy się już posiada - jakieś 15 zł.
I machnąć taki o to gulasz z kurczaka, który starcza na 4 obiady (przynajmniej jesli jest się - tak jak ja - wzrostu krasnala ogrodowego).
Nie polecam jednak trzymania tego przez 4 dni w lodówce, lepiej podzielić na porcje i zamrozić, trzymając na sytuacje najbardziej kryzysowe.



GULASZ Z KURCZAKA Z PIECZARKAMI I PAPRYKĄ /4 porcje/

  • 2 filety z kurczaka (ok.400 g) 
  • 1/2 czerwonej papryki
  • 500 g pieczarek
  • 4 kulki ziela angielskiego
  • 3 liście laurowe
  • spora szczpta słodkiej papryki w proszku
  • 1/2 kostki rosołowej, wołowej
  • 2 -3 łyżki mąki
  • sól, pieprz, przyprawa do kurczaka
Kurczaka myjemy, kroimy w kostkę. Posypujemy solą i przyprawą do kurczaka i smażymy na łyżce oliwy, az się zrumieni. Dodajemy pieczarki pokrojone w plasterki i paprykę pokrojoną w kostkę, smażymy, aż pieczarki solidnie się obkurczą. 
Zalewamy ok. 500 ml wody, ziele angielskie i liście laurowe i dusimy ok. 20 minut. Rozpuszczamy kostkę rosołową. Dodajemy paprykę w proszku. Odlewamy ok. pół szklanki płynu z patelni i rozprowadzamy w nim dokładnie mąkę, tak aby nie było grudek (ja lubię gesty sos, dałam 3 spore łyżki mąki) i wlewamy znowu na patelnię, dokładnie mieszając. Gotujemy, aż sos zgęstnieje. Doprawiamy do smaku solą i pieprzem.
Najlepiej smakuje z kasza lub makaronem.

A w międzyczasie moje ostatnie odkrycie - spodnie z czasów gimnazjum. Które przez całkiem spory okres tego gimnazjum, były na mnie ZA CIASNE.
Aktualnie naprawdę niewiele brakuje, abym zmieściła się w jednej nogawce.
Przerażające.
To tak ku przestrodze, co by z tym gulaszem nie przesadzić ;)





poniedziałek, 15 lipca 2013

Świeżo upieczona studentka prawa serwuje obiad. Po studencku.

Szczerze mówiąc zawsze zastanawiałam się nad sensem stwierdzenia "świeżo upieczony". Przywykłam do niego i sama zaczęłam używać, jednak zawsze kiedy gdzieś się pojawia mam w głowie obraz człowieka upieczonego z drożdżowego ciasta.
Jak już zostanę prezydentem, zabronię używania go.

Ale wracając.
Łatwo nie było, ale się udało. Od października zaczynam prawo i mam cichą, malutką nadzieję, że wylecę trochę później niż po pierwszym semestrze.
A że stanie w kolejce w dziekanacie zajęło mi pół dnia, obiad trzeba było zrobić na szybko (biorąc jeszcze pod uwagę nieobeznanie z kuchnią w nowym mieszkaniu i praktycznie puste szafki).



RYŻ Z SOSEM CEBULOWYM I CURRY /1 duża porcja/
inspiracja

  • 1 torebka ryżu (u mnie ulubiony parboiled)
  • 1 duża cebula
  • 2 łyżki śmietany 18%
  • sól, pieprz, curry
Ryż gotujemy według przepisu na opakowaniu.
Cebulę siekamy i smażymy na łyżce oliwy. Podlewamy wodą (ok. 1/4 kubka) i chwilę dusimy, aż cebula zmięknie. Dodajemy śmietanę (najlepiej zdjąć na chwilę patelnię z palnika - mniejsza szansa, że się zetnie) i doprawiamy do smaku. Dodajemy ugotowany ryż i smażymy jeszcze 2-3 minuty.

środa, 10 lipca 2013

Królowa imprezy.

Być może nie dla każdego i nie na każdej imprezie. Jednak za moich licealnych czasów (piszę, jakby conajmniej 10 lat minęło), absolutnym hitem domówek była przynoszona przez koleżankę sałatka kebabowa. Czy tam gyros, jak kto woli.
Było to swoją drogą fantastyczne złamanie stereotypu dotyczącego żywienia się młodzieży.
Kiedy na stół wjeżdżała sałatka, wszystkie chipsy, paluszki i inne tego typu badziewia szły w kąt. Zwykle nawet nie przejmowaliśmy się talerzami - siedzieliśmy w 10 osób nad miską, walcząc o każdy kęs.

A teraz ja, sama, w pojedynkę, zażeram się nią w upały.
I choć w końcu nie muszę z nikim toczyć o nią wojny, jak na owych imprezach i jeśli będę mieć ochotę, mogę zjeść całą miskę, to muszę przyznać - jedzona w tych niestandardowych, imprezowych  okolicznościach zawsze smakuje lepiej ;)



SAŁATKA KEBABOWA /1 duża miska, ok. 4 sporych porcji/

  • 2 filety z kurczaka
  • 1 czerwona papryka
  • 3 duże ogorki konserwowe (lub kiszone)
  • 1/2 puszki kukurydzy
  • 1/2 kapusty pekińskiej
  • mały kubek (150-180 g) jogurtu naturalnego
  • 1-2 łyżki majonezu
  • 1 łyżka ketchupu
  • przyprawa gyros
Kurczaka pokroić w kostkę, oprószyć lekko solą i usmażyć w przyprawie gyros.
Kapustę poszatkować, paprykę i ogórki pokroić w kostkę.

Nakładać do miski po kolei kapustę, mięso, paprykę, ogórka, kukurydzę, kapustę, mięso, paprykę, ogórka, kukurydzę, kapustę.
Lub jakkolwiek się komu podoba.

Polać sosem z jogurtu zmieszanego z ketchupem i majonezem.
Najlepiej chwilę schłodzić w lodówce, ale jedzonej od razu też niczego nie brakuje.



piątek, 28 czerwca 2013

Wbrew pozorom żyję. I piekę muffiny.

Tak. Wiem. Znowu nie było mnie tu, bóg wie ile.
Zawalona 14 egzaminami, od początku maja ledwo znajdowałam czas, żeby zalać wodą gotowe danie w kubku, a cóż dopiero gotować.
Jednakowóż, żyję, choć wiele z osób, które zaglądały tu regularnie, zapewne postawiło już na mnie kreskę.

Co w międzyczasie?


Jak widać na załączonym obrazku, w końcu zobaczyłam swój wymarzony Rzym.
Rozczarowana brakiem gladiatorów w Koloseum (tylko jacyś grubi, fałszywi i oczekujący 5 euro za zdjęcie :(),  przyjechałam do Krakowa, aby udowodnić samej sobie, że stać mnie na więcej w kwestii matury z angielskiego.
Zakończyłam etap "naście" w swoim życiu, rozpoczynając równie unikalną serię "-dzieścia" i przez 2 tygodnie cierpiałam z powodu swojej starości.
Zdradziłam swój lokalny, krakowski patriotyzm, wprowadzając do swojego czynnego słownika poznańskie "wuchta".
Dostałam zapalenia kazdego organu swojego ciała, stojąc w deszczu pod juwenaliową sceną i za ten nie do końca przemyślany pomysł spędziłam 2 tygodnie w łóżku.
Zrobiłam swoje pierwsze sadzone jajko, choć  w wersji mocno autorskiej.
Jak to ja, wypiłam 2871242847284 hektolitrów kawy.
Następnie utonęłam na bardzo długi czas pod stosem notatek, książek i skryptów.

A na koniec upiekłam muffiny, żeby przed przeprowadzką nie wyrzucić bez sensu nic, co wciąż nadaje się do spożycia.



MUFFINY KAKAOWO-BANANOWE /ok. 15 sztuk/
  • 2 szklanki mąki (u mnie 1/2 pszennej i 1 i 1/2 razowej)
  • 3 łyżki fruktozy (lub ok. 5 łyżek zwyklego cukru, ja chciałam tę fruktozę zużyć)
  • 2 łyżeczki proszku do pieczenia
  • 2/3 łyżeczki sody
  • 2/3 łyżeczki cynamonu
  • 2 łyżki gorzkiego kakao
  • 1 duże jajko
  • 1 szklanka mleka
  • 1/3 szklanki oleju
  • 2 banany rozgniecione widelcem, lub zmiksowane na papkę
Jak to przy muffinach.
Mieszamy osobno suche i mokre składniki. Dodajemy suche do mokrych, mieszamy łyżką do połączenia się składników. Napełniamy foremki ciastem do 2/3 wysokości (używam silikonowych, więc niczym ich nie smaruję. W przypadku metalowej formy, lepiej będzie wysmarować ją tłuszczem i wysypać bułką tartą lub kaszą manną).
Pieczemy w 180 stopniach 20-25 minut (najlepiej sprawdzić wykałaczką, czy ciasto jest już upieczone)

wtorek, 30 kwietnia 2013

Dajcie mi zielone. Szpinak z sezamem.

Kiedy zaczyna się wiosna, mój organizm dostaje kręćka. I bynajmniej nie mówię tu  o wszelkiego rodzaju alergiach.
Zaczyna natomiast histerycznie domagać się zielonych warzyw. Nie, nie warzyw po prostu. ZIELONYCH. Wchodząc do sklepu zupełnie podświadomie sięgam po szczypiorek, brokuła, świeży szpinak i gruntowe ogórki. A na następny dzień wracam aby ponownie uzupełnić zapasy.
W tym roku postanowiłam, że czas postawić na coś ambitniejszego. Bo ile razy można wracać do domu i jeść brokuła zagryzając szczypiorkiem?
Szukałam przepisu na szpinak. Nie naleśniki ze szpinakiem, ciasto francuskie ze szpinakiem, makaron ze szpinakiem. Taki szpinak po prostu, na ciepło, na kolację.
Znalazłam.



SZPINAK Z SEZAMEM /1 porcja/
inspiracja

  • 250 g świeżego szpianku
  • 3 -4 łyżki sezamu
  • czosnek granulowany
  • sól, pieprz
Szpinak posiekać i podsmażyć na maśle do zwiędnięcia. Na osobnej patelni podprażyć sezam, dodać szpinaku, doprawić do smaku solą, pieprzem i czosnkiem. Smażyć jeszcze chwilę, aby smaki się przegryzły.

piątek, 22 marca 2013

Śmierć kanapkom vol. 3 Najbrzydsza sałatka świata. Ale białkowa.

Ta sałatka wygląda paskudnie nie tylko na zdjęciu.
W sumie, to w rzeczywistości wygląda jeszcze gorzej.
Ale jak już pisałam w przypadku makaronu z gorgonzolą, wygląd niekoniecznie przesądza o smaku.

Co do samej sałatki, jest przede wszystkim niesamowicie sycąca. Nie byłam w stanie zjeść jej za jednym zamachem. Zasługa białka, jak mniemam, choć sama ilość składników też jest pokaźna.
Jest również zgodna z dietą Dukana. 
Można nieco wzmocnić smak, dodając łyżkę majonezu, lub urozmaicić ją warzywami, jednak nie wmawiajmy sobie wtedy, że jemy sałatkę białkową ;)

Jak w przypadku każdej sałatki z jajkiem, lepiej przygtować ją w tym samym dniu, w którym mamy zamiar ją zjeść. Na drugi dzień zapach jajka staje się intensywniejszy. Nie każdy go lubi i wyciągnięcie pudełka w miejscu publicznym, może spowodować krzywienie ust i marszczenie nosów przez osoby nas otaczające.

(Swoją drogą - zawsze zastanwiało mnie nazywanie "sałatką" czegoś w czym nie ma nawet kawałka sałaty. Lub jakiegokolwiek innego warzywa. Ale najwidoczniej język polski znowu robi ze mnie idiotkę i pozostaje się tylko z tym pogodzić)



SAŁATKA BIAŁKOWA /1 duża porcja/
przepis pochodzi z jednego z forów dotyczących diety Dukana
  • 1 pierś z kurczaka
  • 3 jajka
  • 1 opakowanie serka wiejskiego (200 g)
  • przyprawa do kurczaka
  • pieprz
  • odrobina soli
Kurczaka pokroić w kostkę, usmażyć z przyprawą, przełożyć do miski. Dodać jajka ugotowane na twardo i również pokrojone w kostkę. Dodać serek wiejski, pieprz i sól, dokładnie wymieszać.

poniedziałek, 11 marca 2013

A kopa w dupę tej zimie.

Poziom mojej agresji osiąga najwyższe wartości. Jeszcze kilka dni i przebije górną granicę skali.
Na zmianę rzucam wszystkim po pokoju i siedzę na łóżku kołysząc się przód i tył, niczym w chorobie sierocej.
Powodów jest wiele: śnieg, zimno, wiatr, mokre buty, mokre włosy, spękana skóra, spierzchnięte usta. Nie zagłębiajmy się jednak w szczegóły, streśćmy cały ten syf w jednym słowie: ZIMA.

Nie. Nikt nie jest w stanie przekonać mnie, że posiada ona pozytywne aspekty.
No może jeden - mandarynki. Ale teraz kiedy dobrych mandarynek dostać już nie sposób, żadnych optymistycznych akcentów nie dostrzegam.
Nie obchodzi mnie to, że jest "biało i pieknie". Niebieski śneig działałby na mnie dokładnie tak samo antypatycznie. Jest zimny. Przemakają przez niego buty. Wydeptany staje się błotem. Spóźniają się przez niego autobusy. Topnieje na włosach i łapię przez niego zapalenie ucha. Wieje po oczach, przez co wpadam pod samochody. Rozmywa makijaż.

Ja naprawdę nie rozumiem jak można być miłośnikiem zimy. Próbowałam wiele lat. Po dwudziestu rozpisałam tabelkę: wady i zalety, mając nadzieję, że to w końcu w jakiś logiczny sposób rozwieje mroki mojej niewiedzy i niezrozumienia.

Cóż. Jedna pauza z hasłem "mandarynki" nie jest w stanie przeważyć szali dla 3 stron wad.

Na pocieszenie i rozgrzanie.
Ogórkowa.
ZIELONA W ZIELONEJ MISCE. Zimie na przekór.



ZUPA OGÓRKOWA /3-4 porcje/

  • 2 skrzydełka z kurczaka
  • 1/2 marchewki
  • kawałek selera
  • kawałek pietruszki
  • kawałek białej części pora
  • 3 średnie ziemniaki
  • 1 szklanka przecieru z kiszonych ogórków (ja kupuję gotowy - w torebce lub słoiku)
  • 2 łyżki śmietany 18%
  • liść laurowy
  • 2-3 ziarenka ziela angielskiego
  • sól, pieprz
Skrzydełka umyć i zalać 4-5 szklankami wody. Dodać liść i ziele, gotować ok. 10 minut. Warzywa obrać i dodać do zupy (poza ziemniakami). Gotować całość 20 minut.
Dodać przecier (należy robić to powoli i próbować ponieważ ogórki moga być mniej lub bardziej słone). Gotować chwilę. Pół szklanki zupy wymieszać ze śmietaną, dodać do garnka, cały czas mieszając. Wrzucić obrane i pokrojone w kostkę ziemniaki, gotować aż będą miękkie. Doprawić solą i pieprzem.

piątek, 1 marca 2013

I co ja zrobię z tymi ziemniakami?

Odkąd mieszkam w Poznaniu zaprzyjaźniłam się z jednym z popularnych polskich dyskontów. Zapewne dlatego, że jest to jedyny sklep w okolicy w, którym za bułkę płacę mniej niż 1,50.
Jednak ma on jedną zasadniczą wadę. A w sumie dwie. Ziemniaki i cebula.
Obydwa wyżej wspomniane produkty sprzedawane są bowiem jedynie w 2,5 kg paczkach.
Cebulę jeszcze jakoś zużyję. Ale ziemniaki?
Jestem absolutnie antyziemniakożerna. W zasadzie używam ich tylko do zupy ogórkowej i jako dodatku do jajka w sosie koperkowym. I co ja niby mam zrobić z tymi pozostałymi 2 kilogramami?

Hm. Wrzucić do garnka, dodać trochę tego i tamtego.

Otrzymujemy gulasz.



POMIDOROWY GULASZ Z ZIEMNIAKÓW I KURCZAKA /1 duża porcja/

  • 3 duże ziemniaki
  • 1 filet z kurczaka
  • 1 puszka krojonych pomidorów
  • 1 cebula
  • 1 łyżeczka papryki w proszku
  • 1/2 łyżki mąki.
  • przyprawa do kurczaka
  • sól i pieprz 
Ziemniaki obrać i ugotować.
Cebulę pokroić w drobną kostkę, podsmażyć na oliwie. Dodać pokrojony filet z kurczaka, oprószyć przyprawą, usmażyć.
Dodać ziemniaki, poomidory i paprykę. Gotować na małym ogniu ok. 5 minut. Odlać trochę sosu, rozetrzeć w nim mąkę i mieszając dolać do patelni, gotować chwilę aż sos zgęstnieje.
Doprawić do smaku solą i pieprzem.

wtorek, 26 lutego 2013

Śmierć kanapkom vol. 2.

Jem, marznę, tańczę, marznę, jem.
Mój ostatni tydzień w telegraficznym skrócie.
Eliminując 2 i 4 element... hm. Tak, mogę tak żyć.

A w ramach serii "śmierć kanapkom" zapraszam znów na sałatkę.
Tym razem z tortellini (choć ich, nie widać, to naprawdę tam są). I wszystkim innym, co było na przecenie w sklepie.



SAŁATKA Z TORTELLINI /1 porcja/
  • garść tortellini (u mnie tricolore z szynką)
  • 1 duży ogórek konserwowy lub kiszony
  • 1/2 czerwonej papryki
  • 2 plasterki szynki
  • 1 łyżka kukurydzy
  • 1 łyżka majonezu
  • sól, pieprz
Tortellini ugotować, wg przepisu na opakowaniu, odstawić.
Paprykę i ogórka pokroić w kostkę, szynkę w mniejsze kawałki.
Wymieszać wszystko z majonezem, doprawić solą i pieprzem.


niedziela, 17 lutego 2013

Klasyka szkolnej stołówki.

Jeśli ktoś zapyta mnie o to co najbardziej kojarzy mi się z podstawówkową stołówką, nie odpowiem "pomidorowa". Nie będą to też łazanki. O kotletach nie wspominając. Nic z tych rzeczy, które wymieniłby każdy z was.
Moja szkoła - choć w centrum - skupiała głównie dzieci z dość ubogich rodzin. (Swoją drogą - kto by pomyślał, że zaraz pod Wawelem, w samym środku miasta, gdzie mieszkania aktualnie są najdroższe, większości rodzin nie stać na wyżywienie dzieci).
To głównie ze względu na taką a nie inna sytuację większości korzystających ze stołówki, obiady były praktycznie za darmo. 3 zł za zupę i drugie danie. Jednak taka kwota byłą również niezłym wyzwaniem dla kucharek - bo co można za takie pieniądze przygotować?
A jednak zawsze się im udawało.
I to dzięki tym skrajnym oszczędnościom w piątki nie jedliśmy ryby, jak w każdej innej szkole.
Jedliśmy to co od samego początku stało się moją absolutną miłością.
Jajko w sosie koperkowym. Z mnóstwem sosu. Z tłuczonymi ziemniakami. I jak to w stołówce - zawsze niedogrzane, lub wręcz zupełnie zimne.
Smak dzieciństwa z wielkim hukiem powraca - w ramach studenckiego oszczędzania - na mój stół.

To tak naprawdę nie tyle przepis co pomysł - jedyną rzeczą wymagającą przepisu jest bowiem sos koperkowy. Ale ta czy inaczej - zachęcam do spróbowania, odświeżenia starych smaków, lub poznanai nowego.



JAJKO W SOSIE KOPERKOWYM /1 porcja/

  • 2 jajka
  • 1/2 szklanki bulionu (ew.. wody, ale zdecydowanie lepszy jest bulion)
  • 2 spore łyżki śmietany
  • 1 łyżka mąki
  • pęczek koperku
  • 2-3 ziemniaki
  • sól, pieprz
Jajka ugotować na twardo, ostudzić, obrać, przekroić na połówki.
Ziemniaki obrać, ugotować w osolonej wodzie, utłuc.
Przygotować sos - do gorącego bulionu dodać śmietanę i mąkę, wymieszaćszybko i dokładnie trzepaczką. Dodać koperek, wymieszać, gotować do zgęstnienia sosu. Doprawić do smaku solą i pieprzem.
Na talerz wyłożyć jajka i ziemniaki, polać gotowym sosem.

niedziela, 10 lutego 2013

Placki na pocieszenie w sklerozie.

Jak zwykle przegapiłam światowy dzień pizzy. Tak samo jak tłusty czwartek, choć z niego akurat pożytku miałabym nie wiele, bo pączki i faworki to dla mnie zło wcielone.Tak samo jak co roku zapominam o dniu czekolady, o dniu chleba, o dniu czegokolwiek.

Czasem zastanawiam się co ja w zasadzie robię na stricte pamięciowym wydziale prawa.
Gdyby nie kalendarz i telefon to zapewne nie pamiętałabym nawet gdzie mieszkam i jak się nazywam.
Swoją drogą... po to właśnie powstał ten blog. Żeby nie zapominać tego co udało mi się przygotować. Zapisywanie na kartkach nie miało sensu, bo nie wiedziałam gdzie je włożyłam. 
A rodzina ma pamięć jeszcze "lepszą" niż ja.

Tak więc - póki jeszcze pamiętam - zapraszam na placki z twarogu.
Czy pomagają w sklerozie? Któż wie. Dam znać na dniach. Na pewno jednak pomagają w poprawie samopoczucia.



PLACKI Z TWAROGU /1 sycąca porcja/

  • 250 g twarogu (u mnie chudy)
  • 3 łyzki mąki
  • 3 łyżki cukru
  • 3 łyżki płatków migdałów (pominęłam)
  • 1 jajko
  • olej do smażenia
Twaróg rozgnieść widelcem, dodać resztę składników, wymieszać (ja po prostu zagniotłam ciasto rękoma). Formować z ciasta nieduże placuszki (jeśli się zbyt klei, nalezy zwilżyć dłonie) i kłaść na rozgrzany olej. Smażyć na srednim ogniu, na rumiano z obu stron.

niedziela, 3 lutego 2013

Niby nic nadzwyczajnego, choć dla niektórych boski cud., Makaron po bolońsku.

Mam wielu znajomych, którzy tak jak ja, wynajmują w Poznaniu mieszkanie lub mieszkają w akademikach. Po kilku ostatnich rozmowach zaczynam być przerażona świadomością - a raczej nieświadomością - kulinarną ludzi, choć wciąż młodych i głupich, to jednak dorosłych.

Podstawą diety przeciętnego studenta jest pizza na telefon, kanapki z serem oraz wszelkiego rodzaju fixy, pomysły na obiad (ale tylko jeśli ich realizacja wymaga pokrojenia kurczaka) oraz gotowe dania w kubkach.
Nie przeczę - sama często się nimi wspomagam, jednak wynika to z zupełnego braku czasu, a za każdym razem kiedy zmuszona jestem do takiego jedzenia, myślę jednocześnie o tym jaki dobry obiad mogłabym zrobić gdybym tylko miała 30 minut, a nie 10.

Ale zmierzając do meritum.
Używanie fixów związane jest przede wszystkim z w/w nieświadomością. Wiele osób nie zdaje sobie sprawy z tego, że niektóre przygotowywane przez nich potrawy w proszku, są równie banalne do zrobienia w sposób tradycyjny, a i kosztują podobnie.
Kiedy usłyszałam odpowiedź na moje pytanie - dlaczego nie zrobisz spaghetti normalnie? - brzmiącą "no chyba zwariowałaś! Co ja jakimś szefem kuchni jestem? W życiu bym nie dała rady!" prawie umarłam. Włożyłam kurtkę, poszłam do sklepu, zrobiłam niezbędne zakupy. I spaghetti. Wszystko to zajęło mi mniej niż pół godziny.
Z normalnych składników, bez denerwowania się, że torebkowy sos się zbryli, bez rewolucji żołądkowych wywołanych wszystkimi syfami, z których te sosy się składają.

Miny zainteresowanych - bezcenne.



SPAGHETTI PO BOLOŃSKU /4 porcje/
  • ugotowany makaron spaghetti (lub jakikolwiek inny - ile kto lubi)
  • 500 g mielonego mięsa (u mnie z indyka)
  • 2 puszki krojonych pomidorów
  • 1 duża cebula
  • 3 ząbki czosnku lub czosnek granulowany
  • oregano, sól, pieprz, ew. przyprawa do mięsa mielonego
Cebulę i czosnek obrać i pokroić w drobną kostkę,, zeszklić na oliwie. Dodać mięso, oprószyć je solą i pieprzem lub przyprawą do mielonego (porozdzielać, łyżką, jeśli odmówi zrobienia tego samodzielnie), usmażyć. Dodać pomidory, gotować 2-3 minuty. Doprawić do smaku solą, pieprzem i oregano. Jeśli sos jest zbyt gesty, dolać trochę wody.
Wymieszać z makaronem.

Sos można zamrozić.

piątek, 1 lutego 2013

Mam banany, czasu nie mam. Dwuskładnikowe placki.

Początkowo na blogu pojawiało się mnóstwo przepisów słodkich - placki, scones, owsianki. Smaki się w ciągu tego 1,5 roku nieco pozmieniały i aktualnie zdecydowanie bardziej ciągnie mnie do słonego jedzenia. Chętniej sięgnę po chipsy niż czekoladę, słodkie muffiny zdecydowanie przegrywają z wytrawnymi. Osobiście nie pamiętam kiedy ostatni raz jadłam śniadanie na słodko.

Sprawy zmieniły obrót dziś.
Kiedy mojej uwagi zaczęły domagać się banany.

Tak właśnie otóż było.
Dwa banany, które do zjedzenia "ot tak" się już definitywnie nie nadawały, zostały przeze mnie zupełnym przypadkiem odkryte na tyle szuflady z warzywami.
I co ja niby mam z nimi zrobić? Skoro na zrobienie obiadu mam jakieś 20 minut? Zbyt mało na pancakes, racuchynaleśniki czy nawet na to.
Z pomocą jak zwykle przychodzi internet. Co tym razem dla mnie znalazł?

A no właśnie to.
2 minuty przygotowania masy.
5 minut smażenia.
Pozostaje 13 minut na delektowanie się smakiem i satysfakcją, że coś tak fantastycznego udało się sklecić w zaledwie kilka minut.



DWUSKŁADNIKOWE PLACKI BANANOWE /1 spora porcja/
źródło - dziękuję bardzo, ten przepis zmienił moje życie ;)
  • 2 banany (dojrzałe, myślę, że jeśli takie nie będą, w plackach mogą być zbyt mocno wyczuwalne jajka)
  • 2 jajka
Jajka ubić. Banany zblendować, zmiksować z jajkami.
Na patelni rozgrzać olej i smażyć placki na średnim ogniu, na rumiano z obu stron.
Należy przewracać je ostrożnie - są bardzo delikatne.

środa, 23 stycznia 2013

Jest mi zimno i jest sesja. Będę jeść.

No i nic nie poradzę na to, że taka jest naturalna reakcja mojego organizmu. Zimno działa na mnie zupełnie wyniszczająco i to nawet nie fizycznie, a psychicznie. Co w takiej sytuacji robi kobieta? No je. A cóż innego może kobieta robić.
Dodając do tego drobny fakt pod tytułem SESJA, otrzymujemy całkiem sporo czasu spędzonego w kuchni. No nie mogę się przecież uczyć, skoro trzeba zrobić obiad, prawda?

Wszystko to działa zbawiennie na mój żołądek, który wreszcie odpoczywa od zupek chińskich, trochę gorzej na moje cztery litery, które nie ruszają się z domu (ziiiiimnoooo), a nieustannie otrzymują kalorie. No ale... od czego jest zima jak nie od tycia? Bo co to za wiosna bez stwierdzenia "idzie lato, trzeba schudnąć"?
Tak, wiem. Wmawiam sobie i na siłę szukam sensu do obżerania się jak prosiak.
I co. Wolno mi, czyż nie?



KURCZAK W SOSIE PAPRYKOWYM /2-3 porcje/
inspiracja uproszczona do poziomu konstrukcji cepa
  • 1 filet z kurczaka
  • 1 papryka
  • 1/2 cebuli (u mnie czerwona, bo innej nie miałam)
  • 1/2 puszki krojonych pomidorów
  • 3 łyżki kwaśnej śmietany 18% lub gęstego jogurtu
  • 1/2 szklanki wody
  • 2 ząbki czosnku lub czosnek granulowany
  • 1 łyżka mąki
  • 1/3 łyżeczki słodkiej papryki
  • 1/4 łyżeczki pieprzu cayenne
  • sól, pieprz
Cebulę obrać i pokroić w kostkę, podsmazyć na oliwie. Dodać oczyszczonego i pokrojonego w kostkę kurczaka oprószyć go solą i pieprzem (lub mieszanką przypraw do kurczaka) i usmażyć. Dodać pomidory, wodę, wyciśnięty czosnek i paprykę, dusić kilka minut. Odlać trochę sosu, wymieszać ze śmietaną i mąką, następnie cały czas mieszając dodać do patelni. Dodać paprykę w proszku i pieprz cayenne, doprawić do smaku pieprzem i solą.
Podawać z ryżem.

poniedziałek, 14 stycznia 2013

Błyskawiczne danie, którego nie da się zepsuć, oraz pochwała makaronu.


A przynajmniej tak mi się wydaje.
Rozumiem, że sernik może opaść, w babce może zrobić się zakalec, a mięso wyjść za suche.
Ale nie jestem w stanie sobie wyobrazić w jaki niby sposób można zepsuć sos pieczarkowy lub makaron? Może to być jedynie kwestią niedbalstwa i zostawienia jednego lub drugiego nieopatrznie na gazie, ale z całą pewnością, nawet największa kulinarna niedojda, jest w stanie to przygotować.

W momencie wyjazdu na studia, odkryłam na nowo makaron, który przez ostatnie kilka lat odstawiłam nieco na bok (no chyba, że spaghetti bolognese. Bo kto tego nie lubi?). Intensywny tryb życia, a więc brak czasu i spore zapotrzebowanie na węglowodany sprawiły, że na stałe wszedł do mojej diety.
A tak poza tym wszystkim... to mi po prostu, cholera, smakuje. Lubię i już.

Jakiekolwiek makarony są dla mnie typem dania, ktorego nie tylko nie da się popsuć, ale również na ich przygotowanie nie zejdzie nikomu dłużej niż 30 minut, choćby nie wiem z czego się składały.
Dlatego właśnie w ostatnim dość gorącym okresie, to kiedy zdecyduję się coś ugotować - jest to prawie zawsze makaron.
Zgadzam się również z Włochami, którzy każdy makaron uważają za inne danie. Jedząc makaron nawet przez 5 dni z rzędu, ale codziennie z innym sosem - nie czuję przesytu.
Podejrzewam, że dw atygodnie takiego żywienia doprowadziłyby mnie do ciężkiej nerwicy, ale w każdej kwestii, co za dużo to niezdrowo.

A, zapomnialam o jeszcze jednej kwestii.
MAKARON JEST TANI.
A studenci lubią tanie rzeczy. Bardzo lubią.



MAKARON Z SOSEM PIECZARKOWYM /2 porcje/

  • 180-200 g suchego makaronu (najlepiej świderki lub penne)
  • 500 g pieczarek
  • 1 mała cebula
  • 2 łyzki kwaśnej śmietany 18% (ew. jogurt, ale polecam raczej śmietanę)
  • 1 łyżka mąki
  • sól, pieprz
  • ew. uniwersalna przyprawa typu Ziarenka Smaku, Vegeta, itp.
Makaron ugotować według instrukcji na opakowaniu, odstawić.
Cebulę obrać, posiekać w kostkę, zeszklić na oliwie w głębokiej patelni.
Pieczarki dokładnie umyć, pokroić w półplasterki, dodać do cebuli i smażyć, aż zbrązowieją i zaczną puszczać wodę. Dolać do patelni ok. 2/3 szklanki wody i dusić ok. 2-3 minut. Odlać kilka łyżek wody spod pieczarek do miseczki, dodać śmietanę i mąkę i bardzo dokładnie wymieszać trzepaczką. Dodać znów do pieczarek, cały czas mieszając. Zagotować. Doprawić do smaku.
Polać makaron.
Zjeść.