Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kiełbasa. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kiełbasa. Pokaż wszystkie posty

sobota, 16 listopada 2013

Wbrew pozorom to nie potrawka z królika.

Przedstawiam wszem i wobec mojego nowego współlokatora. Conan Barbarzyńca we własnej osobie. Je koperek na pęczki i nie lubi papryki, co bardzo mnie martwi, bo papryka jest super.



Swoją drogą pasjonuje mnie pewna kwestia. Jeszcze 3 tygodnie widząc przepisy na pasztet czy potrawkę z królika reagowałam "ja bym raczej nie miała ochoty jeść takkiego kicaka, ale co kto lubi". Aktualnie widząc coś takiego, łzy napływają mi do oczu i biegnę przytulić mojego, zapewniając go, że nigdy mu takiej krzywdy nie zrobię.
Ludzie to jednak strasznie sentymentalne pierdoły są.
Ale chociaż moje ręce wyglądają od tego przytulania jakbym zaprzyjaźniła się z żyletką, to i tak jest najwspanialszym królikiem na świecie.
I umie skakać przez przeszkody.

Ostatnio w moim życiu szał na gotowanie. Spowodowany zimna pogodą, która nie zachęca mnie do uprawiania życia towarzyskiego i nawet na uczelnię jakoś ostatnio nie udaje mi się dotrzeć. Oprócz tego kolokwium goni kolokwium, a jak wiadomo najlepszym sposobem aby zdać jest ugotować obiad, posprzątać mieszkanie, umyć schody i zrobić przegląd swojej garderoby.

Zapraszam więc na typowo resztkowe danie, które ku mojemu zaskoczeniu okazało sie jednym z lepszych jakie kiedykolwiek jadłam.



MAKARON Z KIEŁBASĄ I PAPRYKĄ W SOSIE POMIDOROWYM /2 porcje/

  • 1 laska kiełbasy
  • 1 duża cebula
  • 1/2 czerwonej papryki
  • pół kartonika przecieru pomidorowego
  • makaron, ilość dowolna (u mnie ok. 3-4 garści świderków)
  • przyprawy: sól, pieprz, czosnek granulowany, zioła prowansalskie, ziarenka smaku
Gotujemy makaron wg przepisu na opakowaniu.
W międzyczasie podsmażamy na oliwie posiekaną cebulę i dodajemy kiełbasę pokrojoną w półplasterki. Smażymy aż kiełbasa się zrumieni.
Dodajemy paprykę, smażymy jeszcze chwilę i zalewamy całość przecierem. Dusimy chwilę i doprawiamy do smaku. Dodajemy makaron, mieszamy.

środa, 12 grudnia 2012

Na kieszeń studenta. Na podniebienie każdego.

No i przyszedł ten czas, kiedy tak histerycznie tęsknię za kuchnią mamy, że podejmuję próby jej odtworzenia. Oczywiście w ilościach hurtowych, żeby mieć już gotowanie z głowy na najbliższe trzy dni.
Wiele osób zapyta teraz - po co prowadzisz bloga skoro nie lubisz gotować?
Zacznijmy od tego, że lubię. Uwielbiam.
ALE.
W spokoju. Nigdzie się nie spiesząc. Nie wpadając do domu o godzinie 18 po wfie, dwóch wykładach i zajęciach w szkole muzycznej i ze świadomością, że za 2 godziny wychodzę na imprezę. Nie będąc głodna jak diabli. A choć staram się jak mogę to takich spokojnych dni jest mało.
Gotuję, bo lubię. Nie dlatego, że muszę.

Tak, jestem z tego zadowolona. Bo patrząc na to z drugiej strony - żyję. Wysypiam się ile mogę, nie wstając o jakichś nienormalnych godzinach, aby zrobić niewiadomo jakie cuda na śniadanie. Oczywiście, lubię zjeść rano pancakes, czy zapiekaną owsiankę, ale to przywilej weekendu, kiedy wstaję o której chcę i mam na to czas. Po skończeniu zajęć nie biegnę do domu, żeby zrobić obiad i zaraz po pozmywaniu zastanawiać się co zjeść na kolację.
Szanuję każdego blogera, ale czytając niektóre wpisy i wypowiedzi z przykrością stwierdzam, że niektórzy niczym innym nie żyją.
Zaczyna pojawiać się moda na dodawanie przepisów jak najczęściej. Najlepiej codziennie. A już w ogóle najfantastyczniej jeśli będą dwa w ciągu dnia. Inaczej nie ma sensu w ogóle bloga prowadzić.
Ja tak się tylko zastanawiam - czy życie na zmianę w kuchni i przy komputerze, szukając nowych inspiracji i dodając wpisy to jest w ogóle jakieś życie?

Oczywiście, każdy robi ze swoim czasem co chce. Być może dla niektórych pełnią szczęścia jest spędzanie conajmniej 18 godzin w ciągu dnia w kuchni. W porządku, jego sprawa.
Ja pomimo mojego niekwestionowanego uczucia do gotowania, a szczególnie pieczenia, potrzebuję żyć. Czymś innym. Znajomymi (i to niekoniecznie piekąc dlaa nich ciastka, ale po prostu wychodząc na piwo), szkołą muzyczną, uczelnią, nowym filmem w kinie.
Apeluję - wyjdźcie na zewnątrz, dalej niż do sklepu zobaczcie, że tam - pomimo braku przypraw pod ręką - też da się żyć.

Po raz ostatni podkreślam, że to sprawa indywidualna i nikogo nie potępiam, bo to nie moja sprawa. "Nie mój cyrk, nie moje małpy" jak to mówi moja rodzicielka. Wyrażam jedynie swoje zdziwienie.
To tak gwoli podsumowania, gdyby ktoś przeoczył wcześniej i planował wytoczyć ciężką artylerię o tytule "ty mnie obrażasz, to ja ciebie rozniosę".

A po tych moich uzewnętrzniających wypocinach zapraszam na coś zdecydowanie przyjemniejszego - fasolka po bretońsku.



FASOLKA PO BRETOŃSKU /6 porcji/

  • 500 g białej fasoli jaś (suchej, może być jak u mnie odmiana "jaś karłowy")
  • 2 laski kiełbasy (u mnie drobiowa)
  • 4 ząbki czosnku, lub czosnek granulowany
  • 200 g przecieru pomidorowego
  • sól, pieprz, majeranek
  • 3 ziarna ziela angielskiego
  • 2 liście laurowe
Fasolę zalać wodą (sporo, należy pamiętać, że napęcznieje) i odstawić na ok. 12 godzin.
Kiełbasę pokroić w ćwierćplasterki i podsmażyć z wyciśniętym czosnkiem. Garnek z fasolą (i wodą w której się moczyła postawić na gazie, dodać przecier, zagotować. Dodać kiełbasę i przyprawy, gotować aż fasola będzie miękka. Jeśli konsystencja jest zbyt gęsta, w trakcie gotowania dolać wody.

sobota, 11 lutego 2012

Pikantne spaghetti z chorizo.

Wreszcie udało mi się dostać osławione na wszystkich blogach chorizo. I... to zdecydowanie nie moje smaki. Po spróbowaniu skrzętnie odkładam kiełbasę na bok, dosypując za to więcej szczypiorku. Jednak przepis zamieszczam, być może trafi w gust jakiegoś fana chorizo.



PIKANTNE SPAGHETTI Z CHORIZO /1 porcja/

  • 60 g makaronu spaghetti (u mnie pełnoziarniste)
  • ok. 40 g chorizo
  • 150 g pomidorów z puszki
  • 2 łyżeczki sosu chili (lub 3/4 łyżeczki chili w proszku)
  • 1 mała cebula
  • 2 ząbki czosnku, wyciśnięte
  • szczypta oregano
  • sól, pieprz
  • szczypiorek
Makaron ugotować w osolonej wodzie, odcedzić.
W garnku podsmażyć pokrojone w cienkie plasterki chorizo, dodać cebulę i czosnek, smażyć jeszcze chwilę, po czym dodać pomidory, sos i przyprawy. Poczekać do podgrzania pomidorów, wyłożyć na makarn, posypać szczypiorkiem.

sobota, 4 lutego 2012

Opróżniamy lodówkę. Soczewica z kiełbasą, papryką i chili.

Cotygodniowe opróżnianie lodówki to już rytuał. Jednak tym razem oprócz lodówki, pustoszeją również szafki.
Zbierane przeze mnie dzielnie ryże, kasze, soczewice, płatki, w końcu doczekają się swojego wykorzystania.
 Tak to już ze mną jest - lubię mieć pełne szafki. Wypełnione jedzeniem dają mi poczucie bezpieczeństwa. Ktoś kiedyś powiedzial, że mam syndrom wojny.
Patrząc na wysypujące się zapasy- ciężko jest mi dyskutować.



To danie to absolutna improwizacja. Każdy składnik (no może oprócz przypraw) to taki, którego data ważności lub aparycja krzyczała "zużyj mnie". Szczerze mówiąc... nie spodziewałam się takiego smaku.
Pozytywne zaskoczenie i zachęta do dalszego eksperymentowania.

SOCZEWICA Z KIEŁBASĄ, PAPRYKĄ I CHILI /2 porcje/
  • 1/2 szklanki zielonej soczewicy 
  • 1/2 dużej czerwonej papryki
  • 1/2 zielonej papryczki chili (można wypestkować - ja jestem wielbicielką ostrego)
  • 1 małe pęto kiełbasy - u mnie czosnkowa (można więcej lub mniej - wg upodobań)
  • przyprawy wg uznania: sól, pieprz, chili w proszku, czosnek granulowany, oregano
Soczewicę ugotować do miękkości w 1 szklance osolonej wody, w razie potrzeby dolewając wody. 
Kiełbasę pokroić w półplasterki, podsmażyć na oliwie w osobnym garnku. Dodać pokrojoną paprykę i drobno posiekane chili, smażyć jeszcze chwilę. Dodać ugotowaną soczewicę, doprawić do smaku, gotować ok. 2 minuty, aby smaki się przegryzły.