Zawodowy fotograf może i zrobiłby z takiego zdjęcia dzieło sztuki, ale to co jest na talerzu, dalej pozostałoby tak samo nieciekawe.
No ale cóż poradzić. Czasem aby poczuć niebo w gębie trzeba przemóc pierwsze niezbyt pozytywne wrażenie. A naprawdę WARTO.
Warto również docenić, że w okresie przedsesyjnym stanęłam przy kuchence i zrobiłam cokolwiek - choć trwało to tylko tyle co ugotowanie makaronu. Ogólnie nie gotuję, żywię się głównie McDonaldem (zniżki! widzieliście zniżki? czad.) i gotowymi daniami. Po dłuższym namyśle stwierdziłam jednak, że jeszcze jedna zupka chińska wysadzi mi wątrobę i czas, żeby zjeść normalnego, ale nie tracić na to zbyt wiele czasu.
Efekt czyszczenia lodówki niespodziewanie okazał się nie tyle zjadliwy, co wręcz ląduje w kategorii "do powtórzenia". (oczywiście kiedy pokonałam już pierwszy wstręt do jego wyglądu i myśl "ja p*lę, co ja niby ugotowałam").
MAKARON Z ZIOŁOWYM SOSEM Z GORGONZOLI /1 porcja/
- 80 g makaronu (u mnie świderki)
- ok. 1/2 kartonika (125 ml) śmietanki 18%
- ok. 50 g sera gorgonzola
- pieprz
- 1/2 łyżeczki ziół prowansalkich
Makaron ugotować według instrukcji na opakowaniu.
Śmietankę wlać do garnka, lekko podgrzać i wrzucić pokrojony na kawałki ser, mieszać aż do rozpuszczenia. (Smak trzeba samodzielnie regulować, dodając śmietanki lub sera - jedni wolą intensywniejszy smak gorgonzoli, inni preferować będą słabiej wyczuwalny).
Doprawić pieprzem i ziołami.
Polać ugotowany makaron.