sobota, 14 grudnia 2013

Moje zwierzę nie ma gustu. Makaron z cukinią i kurczakiem.

Kiedy pierwszy raz przeczytałam, że mojemu uszatemu muszę dawać dużo warzyw, ucieszyłam się jak głupia. Bo jestem z tych, co to zawsze zalega im w lodówce kawałek pomidora, pół pietruszki, czy gałązka koperku. Z jednej strony będę przeprowadzać utylizację, z drugiej - dawać szczęście mojemu zwierzęciu.

Ale okazało sie, że tak fajie nie jest.
Bo uszaty ma totalnie inny jedzieniowy gust niż ja. Pomidora, papryki nie lubi. Cukinii nawet nie powąchał.
A ponieważ plan obejmował nafaszerowanie połówy cukinii, a drugą nakarmienie królika trzeba było te plany zmodyfikować.
Bo uszaty gustu nie ma.




MAKARON Z KURCZAKIEM I CUKINIĄ W SOSIE POMIDOROWYM /2 porcje/
  • 1 duża pierś z kurczaka
  • 1 cukinia
  • 1 cebula
  • pół kartonika przecieru pomidorowego
  • przyprawy: pieprz, sól, czosnek granulowany, słodka papryka, zioła prowansalskie, przyprawa do kurczka
  • makaron
Na łyżce oliwy podsmażamy posiekaną cebulę. Dodajemy pokrojone w kostkę mięso obsypane przyprawą do kurczaka i solą. Smażymy, aż mięso będzie gotowe. Dodajemy pokrojoną w kostkę cukinię i smażymy 2-3 minuty. Zalewamy przecierem, dusimy ok. 5 minut, doprawiamy do smaku.
Dodajemy ugotowany makaron, mieszamy.

poniedziałek, 9 grudnia 2013

Ciągnący ser i makaron z tuńczykiem i mozzarellą.

Muszę się do czegoś przyznać. Jestem absolutnie uzależniona od roztopionego żółtego sera.
Ser sam w sobie w ogóle mnie nie kręci. Kanapka z serem to jedna z ostatnich na jaką miałabym w tej chwili ochotę.
Ale kiedy ten ser się ciąąąąąąąągnie - to już inna para butów.
Tosty pożeram w ilościach przerażających. Gdyby nie to, że zaczęłam naprawdę intensywnie ćwiczyć, to myślę, że moje spodnie zaczęłeby zgłaszać roszczenia emerytalne w celu wymiany ich na nowe.
A mówiąc szczerze to nawet jeśli chcę zrobić sobie jakis pseudodietetyczny (czyt. od którego dupa nie urośnie mi do rozmiarów szafy) obiad... to i tak zawsze kończy się tak, że dorzucam do tego sera.
Bo z topionym serem świat jest piękniejszy.





MAKARON Z POMIDOROWYM TUŃCZYKIEM I MOZZARELLĄ /1 PORCJA/

  • 1 puszka rozdrobnionego tuńczyka w sosie własnym
  • 1/2 cebuli
  • 3 łyżeczki koncentratu pomidorowego (można zastąpić przecierem w odpowiednio większej ilości)
  • 2-3 garści makaronu
  • mała garść tartej mozzarelli
  • przyprawy: pieprz, ostra papryka, czosnek granulowany, ziarenka smaku
Makaron gotujemy wg przepisu na opakowaniu.
Na odrobinie oliwy podsmażamy posiekaną cebulę, dodajemy tuńczyka (razem z zalewą), smażymy 2-3 minuty. Dodajemy koncentrat, rozprowadzamy, dusimy 3 minuty. Doprawiamy do smaku.
Do patelni z sosem dodajemy ugotowany makaron i mozzarellę. Mieszamy aż ser się roztopi.



piątek, 22 listopada 2013

Obiad w 20 minut. Kurczak w sosie pomidorowo-jogurtowym.

Tak, tak. W 20 minut. Przynajmniej jeśli człowiek dobrze orientuje się w swojej kuchni i ma wprawę w krojenniu mięsa. A jesli tej wprawy brak to, zawsze znajdzie się jakaś motywacja, żeby nagle się jej nabawić - osobiście polecam królika, przegryzającego kabel od pralki.



KURCZAK W SOSIE POMIDOROWO-JOGURTOWYM /3 porcje/
  • 2 filety z piersi kurczaka
  • ok. 1/2 kartonika przecieru pomidorowego + ew. koncentrat pomidorowy
  • 2-3 łyżki jogurtu greckiego
  • 1 cebula
  • przyprawy: sól, pieprz, czosnek granulowany, ziarenka smaku, przyprawa do kurczaka
Cebulę posiekać i podsmażyć na oliwie. Dodać pokrojonego w kostkę kurczaka, posypać przyprawą do drobiu i solą, usmażyć. Zalewamy całość przecierem, dusimmy chwilę. Dodajemy jogurt, mieszamy i doprawiamy do smaku. Jeśli sos jest zbyt mało pomidorowy można dodać jeszcze przecieru, lub koncentratu.
Podawać z ryżem lub makaronem.

wtorek, 19 listopada 2013

Przepis dla kretynów. Sałatka z kiszonych ogórków.

"Przepis dla kretynów. Nawet ja ogarnę.". Tak wlaśnie stwierdziła moja koleżanka, kiedy zapytała jak tę oto sałatkę zrobiłam. Bo faktycznie filozofii tu nie ma żadnej. A sałatka pasuje prawie do każdego dania.
Nawet mój królik próbował wyjadać mi z miski i za nic nie mogłam mu wytłumaczyć, że takie uszaki jak on nie jedzą kiszoek. O majonezie nie wspominając.
Także jeśli nie jesteście królikami - zachęcam do spróbowania :)




SAŁATKA Z KISZONYCH OGÓRKÓW /3-4 porcje/
  • ok. 7 kiszonych ogórków średniej wielkości
  • 1 duża cebula 
  • majonez
  • pieprz
Cebulę siekamy, ogórki kroimy w kostkę. Całość mieszamy z majonezem i doprawiamy do smaku pieprzem.

sobota, 16 listopada 2013

Wbrew pozorom to nie potrawka z królika.

Przedstawiam wszem i wobec mojego nowego współlokatora. Conan Barbarzyńca we własnej osobie. Je koperek na pęczki i nie lubi papryki, co bardzo mnie martwi, bo papryka jest super.



Swoją drogą pasjonuje mnie pewna kwestia. Jeszcze 3 tygodnie widząc przepisy na pasztet czy potrawkę z królika reagowałam "ja bym raczej nie miała ochoty jeść takkiego kicaka, ale co kto lubi". Aktualnie widząc coś takiego, łzy napływają mi do oczu i biegnę przytulić mojego, zapewniając go, że nigdy mu takiej krzywdy nie zrobię.
Ludzie to jednak strasznie sentymentalne pierdoły są.
Ale chociaż moje ręce wyglądają od tego przytulania jakbym zaprzyjaźniła się z żyletką, to i tak jest najwspanialszym królikiem na świecie.
I umie skakać przez przeszkody.

Ostatnio w moim życiu szał na gotowanie. Spowodowany zimna pogodą, która nie zachęca mnie do uprawiania życia towarzyskiego i nawet na uczelnię jakoś ostatnio nie udaje mi się dotrzeć. Oprócz tego kolokwium goni kolokwium, a jak wiadomo najlepszym sposobem aby zdać jest ugotować obiad, posprzątać mieszkanie, umyć schody i zrobić przegląd swojej garderoby.

Zapraszam więc na typowo resztkowe danie, które ku mojemu zaskoczeniu okazało sie jednym z lepszych jakie kiedykolwiek jadłam.



MAKARON Z KIEŁBASĄ I PAPRYKĄ W SOSIE POMIDOROWYM /2 porcje/

  • 1 laska kiełbasy
  • 1 duża cebula
  • 1/2 czerwonej papryki
  • pół kartonika przecieru pomidorowego
  • makaron, ilość dowolna (u mnie ok. 3-4 garści świderków)
  • przyprawy: sól, pieprz, czosnek granulowany, zioła prowansalskie, ziarenka smaku
Gotujemy makaron wg przepisu na opakowaniu.
W międzyczasie podsmażamy na oliwie posiekaną cebulę i dodajemy kiełbasę pokrojoną w półplasterki. Smażymy aż kiełbasa się zrumieni.
Dodajemy paprykę, smażymy jeszcze chwilę i zalewamy całość przecierem. Dusimy chwilę i doprawiamy do smaku. Dodajemy makaron, mieszamy.

niedziela, 3 listopada 2013

Jak wyczyścić lodówkę i jeszcze się najeść.

Typowo koniec miesiąca.
Typowo pustka w portfelu, lodówce i w ogóle wszędzie.
Jeść coś trzeba, a cierpliwość znajomych do "ej, zrobisz mi kanapkę?" zaczyna się kończyć.
Kombinujemy.



MAKARON W SOSIE SEROWO-POMIDOROWYM /2 porcje/

  • 1 puszka krojonych pomidorów (choć myślę, że lepszy byłby zwykły przecier)
  • 1 cebula
  • 2 ząbki czosnku
  • pół kostki topionego serka (u mnie emmentaler)
  • przyprawy: sól, pieprz, zioła prowansalskie
  • makaron - u mnie łazanki, bo tylko to sie ostało.
Cebulę posiekać i zeszklić na oliwie. Dodać wycisniety czosnek, smażyć chwilkę. Dodać pomidory, smażyć ok. 5 minut. Dodać serek topiony i mieszać, aż się rozpuści, a sos zagęści. Przyprawić do smaku. Podawać z makaronem.

wtorek, 29 października 2013

Co robi biedny student? Gulasz.

Zimno i głodno.
A do tego organizm powoli zmęczony pierogami z mrożonki i chińskimi zupkami zaczyna domagać się czegoś zdrowszego i konkretnego.
I cóż w takiej sytuacji ma zrobić zabiegany i w dodatku ubogi student?
A no wygospodarować sobie 2 godziny - nawet niecałe - czasu. I przy założeniu, że wszystkie przyprawy się już posiada - jakieś 15 zł.
I machnąć taki o to gulasz z kurczaka, który starcza na 4 obiady (przynajmniej jesli jest się - tak jak ja - wzrostu krasnala ogrodowego).
Nie polecam jednak trzymania tego przez 4 dni w lodówce, lepiej podzielić na porcje i zamrozić, trzymając na sytuacje najbardziej kryzysowe.



GULASZ Z KURCZAKA Z PIECZARKAMI I PAPRYKĄ /4 porcje/

  • 2 filety z kurczaka (ok.400 g) 
  • 1/2 czerwonej papryki
  • 500 g pieczarek
  • 4 kulki ziela angielskiego
  • 3 liście laurowe
  • spora szczpta słodkiej papryki w proszku
  • 1/2 kostki rosołowej, wołowej
  • 2 -3 łyżki mąki
  • sól, pieprz, przyprawa do kurczaka
Kurczaka myjemy, kroimy w kostkę. Posypujemy solą i przyprawą do kurczaka i smażymy na łyżce oliwy, az się zrumieni. Dodajemy pieczarki pokrojone w plasterki i paprykę pokrojoną w kostkę, smażymy, aż pieczarki solidnie się obkurczą. 
Zalewamy ok. 500 ml wody, ziele angielskie i liście laurowe i dusimy ok. 20 minut. Rozpuszczamy kostkę rosołową. Dodajemy paprykę w proszku. Odlewamy ok. pół szklanki płynu z patelni i rozprowadzamy w nim dokładnie mąkę, tak aby nie było grudek (ja lubię gesty sos, dałam 3 spore łyżki mąki) i wlewamy znowu na patelnię, dokładnie mieszając. Gotujemy, aż sos zgęstnieje. Doprawiamy do smaku solą i pieprzem.
Najlepiej smakuje z kasza lub makaronem.

A w międzyczasie moje ostatnie odkrycie - spodnie z czasów gimnazjum. Które przez całkiem spory okres tego gimnazjum, były na mnie ZA CIASNE.
Aktualnie naprawdę niewiele brakuje, abym zmieściła się w jednej nogawce.
Przerażające.
To tak ku przestrodze, co by z tym gulaszem nie przesadzić ;)





piątek, 11 października 2013

Nie mam czasu. Ale ciasto jest.

Moje życie wywraca się od jakichś dwóch miesięcy o 180 stopni.
Nowe studia, nowi ludzie, nowy tryb życia, nowy sposób spędzania czasu.

Nie mam czasu jeść. Nie mam czasu pisać. Nie mam czasu stać przy garach.
Ale dobrze mi z tym.

Wspomnienie lata, a jednocześnie zapach jesieni - ciasto z cynamonem, kardamonem i owocami.



CYNAMONOWO-KARDAMONOWE CIASTO Z OWOCAMI /tortownica 23 cm/

  • 1 szklanka mąki
  • 1/2 szklanki brązowego cukru
  • 2 łyżeczki cynamonu
  • 1 łyżeczka kardamonu
  • 2 jajka
  • 100 g roztopionego masła
  • 1/2 szklanki mleka (lub więcej w zależności od konsystencji)
  • dowolne owoce (u mnie brzoskwinie i borówki amerykańskie)
Wymieszać suche składniki.
Mokre zmiksować. Dodać mieszankę suchych i zmiksować na gładką masę.
Tortownicę wyłożyć papierem do pieczenia, wylać ciasto, ułożyć owoce.
Piec ok. 45 minut w 190 stopniach (do suchego patyczka).

poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Przeżyłam Woodstock i zrobiłam zapiekankę.

Jak głosi tytuł - przeżyłam. Co prawda dopiero tydzień po powrocie doprowadziłam się do takiego stanu, aby się odezwać, jednak liczą się dobre chęci, prawda?
Opalona jak murzyn. Z przeszywającym (nadal!) bólem w krzyżu po spaniu na karimacie, bez okularów, które w trakcie festiwalu zgubiłam 7 razy, wygrzana i wymarznięta zarazem i szczuplejsza o 2 kg, ale wróciłam. Dotarłam na 5 koncertów i jestem z siebie niezwykle dumna z tego tytułu. Szczególnie ze względu na to, że już pierwszego dnia uszkodziłam kolano i byłam w pogo na jednej nodze (uwaga - da się!)
A po powrocie prawie popłakałam się na widok prysznica i przez długi czas z niedowierzaniem patrzyłam na spłuczkę.



Oglądam zdjęcia innych blogerów ze śniadaniami i aż mi głupio. Moje śniadanie składało się zwykle z papierosa i piwa lub piwa i papierosa. Jak zresztą większość posiłków. W porywach ktoś wcisnął mi na siłę kabanosa lub pół kromki z pasztetem.
Ale taka moja mała refleksja - czy od tego tak naprawdę jest Woodstock, aby codziennie przygotowywać sobie śniadanka i urządzać wyprawy na obiad? Osobiście przyjechałam się tam bawić. I choć w trakcie powrotu, kiedy woodstockowa adrenalina opadła moj organizm przypomniał sobie, że od 5 dni nie jadł i cuciła mnie cała stacja benzynowa, to NIE ŻAŁUJĘ. Ot co.

A wiecie co jest najsmutniejsze w byciu studentem? Moment, kiedy wszyscy w samochodzie dyskutują co dobrego dostaną do jedzenia po powrocie i jakie zamówienia złożyli mamie. A student na wygnaniu myśli: "cóż. Ja pewnie kolejną kromkę z pasztetem".
Ale po powrocie do Krakowa nadrabiam już normalnym żarciem i  z dumą zapraszam na moją własną inwencję twórczą, jaką jest zapiekanka po bolońsku!



ZAPIEKANKA PO BOLOŃSKU /4 porcje/

  • 700 g mielonego mięsa (u mnie z indyka)
  • 300 g makaronu (lub więcej)
  • 2,5 puszki krojonych pomidorów
  • 1 duża cebula
  • ok. 7 plastrów żółtego sera
  • przyprawy: przyprawa do mielonego, oregano, zioła prowansalskie, czosnek granulowany, cukier, sól, pieprz
Makaron ugotować według instrukcji na opakowaniu, odstawić.
Cebulę obrac i drobno posiekać, zeszklić na łyżce oliwy. Dodać mięso, posypać solą i przyprawą do mielonego i smazyć aż będzie gotowe. Dodać pomidory i dusić całość na wolnym ogniu ok. 10 min. Doprawic do smaku w/w przyprawami. 
Układać warstwami w naczyniu żaroodpornym (makaron, sos, ser, makaron, sos, ser) i zapiekać pod przykryciem ok 20 min w 220  stopniach.

poniedziałek, 15 lipca 2013

Świeżo upieczona studentka prawa serwuje obiad. Po studencku.

Szczerze mówiąc zawsze zastanawiałam się nad sensem stwierdzenia "świeżo upieczony". Przywykłam do niego i sama zaczęłam używać, jednak zawsze kiedy gdzieś się pojawia mam w głowie obraz człowieka upieczonego z drożdżowego ciasta.
Jak już zostanę prezydentem, zabronię używania go.

Ale wracając.
Łatwo nie było, ale się udało. Od października zaczynam prawo i mam cichą, malutką nadzieję, że wylecę trochę później niż po pierwszym semestrze.
A że stanie w kolejce w dziekanacie zajęło mi pół dnia, obiad trzeba było zrobić na szybko (biorąc jeszcze pod uwagę nieobeznanie z kuchnią w nowym mieszkaniu i praktycznie puste szafki).



RYŻ Z SOSEM CEBULOWYM I CURRY /1 duża porcja/
inspiracja

  • 1 torebka ryżu (u mnie ulubiony parboiled)
  • 1 duża cebula
  • 2 łyżki śmietany 18%
  • sól, pieprz, curry
Ryż gotujemy według przepisu na opakowaniu.
Cebulę siekamy i smażymy na łyżce oliwy. Podlewamy wodą (ok. 1/4 kubka) i chwilę dusimy, aż cebula zmięknie. Dodajemy śmietanę (najlepiej zdjąć na chwilę patelnię z palnika - mniejsza szansa, że się zetnie) i doprawiamy do smaku. Dodajemy ugotowany ryż i smażymy jeszcze 2-3 minuty.

środa, 10 lipca 2013

Królowa imprezy.

Być może nie dla każdego i nie na każdej imprezie. Jednak za moich licealnych czasów (piszę, jakby conajmniej 10 lat minęło), absolutnym hitem domówek była przynoszona przez koleżankę sałatka kebabowa. Czy tam gyros, jak kto woli.
Było to swoją drogą fantastyczne złamanie stereotypu dotyczącego żywienia się młodzieży.
Kiedy na stół wjeżdżała sałatka, wszystkie chipsy, paluszki i inne tego typu badziewia szły w kąt. Zwykle nawet nie przejmowaliśmy się talerzami - siedzieliśmy w 10 osób nad miską, walcząc o każdy kęs.

A teraz ja, sama, w pojedynkę, zażeram się nią w upały.
I choć w końcu nie muszę z nikim toczyć o nią wojny, jak na owych imprezach i jeśli będę mieć ochotę, mogę zjeść całą miskę, to muszę przyznać - jedzona w tych niestandardowych, imprezowych  okolicznościach zawsze smakuje lepiej ;)



SAŁATKA KEBABOWA /1 duża miska, ok. 4 sporych porcji/

  • 2 filety z kurczaka
  • 1 czerwona papryka
  • 3 duże ogorki konserwowe (lub kiszone)
  • 1/2 puszki kukurydzy
  • 1/2 kapusty pekińskiej
  • mały kubek (150-180 g) jogurtu naturalnego
  • 1-2 łyżki majonezu
  • 1 łyżka ketchupu
  • przyprawa gyros
Kurczaka pokroić w kostkę, oprószyć lekko solą i usmażyć w przyprawie gyros.
Kapustę poszatkować, paprykę i ogórki pokroić w kostkę.

Nakładać do miski po kolei kapustę, mięso, paprykę, ogórka, kukurydzę, kapustę, mięso, paprykę, ogórka, kukurydzę, kapustę.
Lub jakkolwiek się komu podoba.

Polać sosem z jogurtu zmieszanego z ketchupem i majonezem.
Najlepiej chwilę schłodzić w lodówce, ale jedzonej od razu też niczego nie brakuje.



piątek, 28 czerwca 2013

Wbrew pozorom żyję. I piekę muffiny.

Tak. Wiem. Znowu nie było mnie tu, bóg wie ile.
Zawalona 14 egzaminami, od początku maja ledwo znajdowałam czas, żeby zalać wodą gotowe danie w kubku, a cóż dopiero gotować.
Jednakowóż, żyję, choć wiele z osób, które zaglądały tu regularnie, zapewne postawiło już na mnie kreskę.

Co w międzyczasie?


Jak widać na załączonym obrazku, w końcu zobaczyłam swój wymarzony Rzym.
Rozczarowana brakiem gladiatorów w Koloseum (tylko jacyś grubi, fałszywi i oczekujący 5 euro za zdjęcie :(),  przyjechałam do Krakowa, aby udowodnić samej sobie, że stać mnie na więcej w kwestii matury z angielskiego.
Zakończyłam etap "naście" w swoim życiu, rozpoczynając równie unikalną serię "-dzieścia" i przez 2 tygodnie cierpiałam z powodu swojej starości.
Zdradziłam swój lokalny, krakowski patriotyzm, wprowadzając do swojego czynnego słownika poznańskie "wuchta".
Dostałam zapalenia kazdego organu swojego ciała, stojąc w deszczu pod juwenaliową sceną i za ten nie do końca przemyślany pomysł spędziłam 2 tygodnie w łóżku.
Zrobiłam swoje pierwsze sadzone jajko, choć  w wersji mocno autorskiej.
Jak to ja, wypiłam 2871242847284 hektolitrów kawy.
Następnie utonęłam na bardzo długi czas pod stosem notatek, książek i skryptów.

A na koniec upiekłam muffiny, żeby przed przeprowadzką nie wyrzucić bez sensu nic, co wciąż nadaje się do spożycia.



MUFFINY KAKAOWO-BANANOWE /ok. 15 sztuk/
  • 2 szklanki mąki (u mnie 1/2 pszennej i 1 i 1/2 razowej)
  • 3 łyżki fruktozy (lub ok. 5 łyżek zwyklego cukru, ja chciałam tę fruktozę zużyć)
  • 2 łyżeczki proszku do pieczenia
  • 2/3 łyżeczki sody
  • 2/3 łyżeczki cynamonu
  • 2 łyżki gorzkiego kakao
  • 1 duże jajko
  • 1 szklanka mleka
  • 1/3 szklanki oleju
  • 2 banany rozgniecione widelcem, lub zmiksowane na papkę
Jak to przy muffinach.
Mieszamy osobno suche i mokre składniki. Dodajemy suche do mokrych, mieszamy łyżką do połączenia się składników. Napełniamy foremki ciastem do 2/3 wysokości (używam silikonowych, więc niczym ich nie smaruję. W przypadku metalowej formy, lepiej będzie wysmarować ją tłuszczem i wysypać bułką tartą lub kaszą manną).
Pieczemy w 180 stopniach 20-25 minut (najlepiej sprawdzić wykałaczką, czy ciasto jest już upieczone)

wtorek, 30 kwietnia 2013

Dajcie mi zielone. Szpinak z sezamem.

Kiedy zaczyna się wiosna, mój organizm dostaje kręćka. I bynajmniej nie mówię tu  o wszelkiego rodzaju alergiach.
Zaczyna natomiast histerycznie domagać się zielonych warzyw. Nie, nie warzyw po prostu. ZIELONYCH. Wchodząc do sklepu zupełnie podświadomie sięgam po szczypiorek, brokuła, świeży szpinak i gruntowe ogórki. A na następny dzień wracam aby ponownie uzupełnić zapasy.
W tym roku postanowiłam, że czas postawić na coś ambitniejszego. Bo ile razy można wracać do domu i jeść brokuła zagryzając szczypiorkiem?
Szukałam przepisu na szpinak. Nie naleśniki ze szpinakiem, ciasto francuskie ze szpinakiem, makaron ze szpinakiem. Taki szpinak po prostu, na ciepło, na kolację.
Znalazłam.



SZPINAK Z SEZAMEM /1 porcja/
inspiracja

  • 250 g świeżego szpianku
  • 3 -4 łyżki sezamu
  • czosnek granulowany
  • sól, pieprz
Szpinak posiekać i podsmażyć na maśle do zwiędnięcia. Na osobnej patelni podprażyć sezam, dodać szpinaku, doprawić do smaku solą, pieprzem i czosnkiem. Smażyć jeszcze chwilę, aby smaki się przegryzły.

niedziela, 28 kwietnia 2013

Dałam ciała. Ale wynagradzam budyniową babką.

Nie było mnie tu już prawie miesiąc. Długo jak diabli, szczególnie, że jednym z moich noworocznych postanowień było odgrzebanie, zapomnianego nieco przeze mnie bloga.
Co się przez ten miesiąc takiego niesamowitego działo?
W sumie jedynie to, że wypchałam sobie grafik do każdej sekundy, ledwo mając czas na sen chodzę biegiem. Co więcej stałam się żywym dowodem na to, że można przetrwać 3 tygodnie żywiąc się tostami, kawą,  i frytkami w przyulicznych barach.
Ale w końcu jest WIOSNA, prawda? Kto będzie stał przy kuchence kiedy nareszcie świeci słońce?

Aktualnie po jutrzejszym prawie konstytucyjnym łapię 2 tygodniowy oddech jadąc do domu, a zahaczając po drodze o Rzym.

Odkopuję więc zdjęcia tego, co powstało jeszcze podczas mojej świątecznej wizyty w Krakowie i zapraszam na osławioną budyniową babkę.
Jest intensywnie waniliowa i przede wszystkim bardzo wilgotna, nawet na drugi dzień.
Z podanych proporcji wyszły mi 2 babki.



BUDYNIOWA BABKA WANILIOWA 
źródło

  • 1,5 szklanki mąki
  • 6 jajek
  • 1 szklanka cukru (dałam 2/3)
  • 2 łyżeczki proszku do pieczenia
  • 1,5 szklanki śmietany 12 % (użyłam 1 duże opakowanie)
  • 3 budynie waniliowe bez cukru (takie na 1/2 litra mleka)
Żółtka utrzeć z cukrem na puszystą masę. Cały czas miksując powoli dodawać mąkę przesianą z cukrem i budyniem, oraz śmietanę. Dodać białka ubite na sztywno i dellikatnie wymieszać łyżką, aby piana nie opadła. Przelać ciasto do foremek wysmarowanych tłuszczem i wysypanych bulką tartą.
Piec 45 minut w 175 stopniach.

piątek, 22 marca 2013

Śmierć kanapkom vol. 3 Najbrzydsza sałatka świata. Ale białkowa.

Ta sałatka wygląda paskudnie nie tylko na zdjęciu.
W sumie, to w rzeczywistości wygląda jeszcze gorzej.
Ale jak już pisałam w przypadku makaronu z gorgonzolą, wygląd niekoniecznie przesądza o smaku.

Co do samej sałatki, jest przede wszystkim niesamowicie sycąca. Nie byłam w stanie zjeść jej za jednym zamachem. Zasługa białka, jak mniemam, choć sama ilość składników też jest pokaźna.
Jest również zgodna z dietą Dukana. 
Można nieco wzmocnić smak, dodając łyżkę majonezu, lub urozmaicić ją warzywami, jednak nie wmawiajmy sobie wtedy, że jemy sałatkę białkową ;)

Jak w przypadku każdej sałatki z jajkiem, lepiej przygtować ją w tym samym dniu, w którym mamy zamiar ją zjeść. Na drugi dzień zapach jajka staje się intensywniejszy. Nie każdy go lubi i wyciągnięcie pudełka w miejscu publicznym, może spowodować krzywienie ust i marszczenie nosów przez osoby nas otaczające.

(Swoją drogą - zawsze zastanwiało mnie nazywanie "sałatką" czegoś w czym nie ma nawet kawałka sałaty. Lub jakiegokolwiek innego warzywa. Ale najwidoczniej język polski znowu robi ze mnie idiotkę i pozostaje się tylko z tym pogodzić)



SAŁATKA BIAŁKOWA /1 duża porcja/
przepis pochodzi z jednego z forów dotyczących diety Dukana
  • 1 pierś z kurczaka
  • 3 jajka
  • 1 opakowanie serka wiejskiego (200 g)
  • przyprawa do kurczaka
  • pieprz
  • odrobina soli
Kurczaka pokroić w kostkę, usmażyć z przyprawą, przełożyć do miski. Dodać jajka ugotowane na twardo i również pokrojone w kostkę. Dodać serek wiejski, pieprz i sól, dokładnie wymieszać.

poniedziałek, 18 marca 2013

Kipi kasza. Krupnik.

Zupiasto u mnie ostatnio.
Ale z drugiej strony - co jest najlepsze przy takich temperaturach jeśli nie zupa? Najlepiej rozgrzeje, a przy okazji zapcha na długo wygłodniały, studencki żołądek.

A więc, bez zbędnej wstępnej gadaniny, zaraz po ogórkowej - krupnik.



KRUPNIK /2-3 porcje/
  • 2 skrzydełka z kurczaka (lub inne mięso - może być np. szyja czy skrzydło z indyka)
  • kawałek selera
  • kawałek białej części pora
  • kawałek pietruszki
  • 1/2 marchewki
  • 1 torebka kaszy jęczmiennej (100 g)
  • 2 ziarenka ziela angielskiego
  • 2 liście laurowe
  • sól , pieprz
  • ew. przyprawa typu vegeta
Skrzydełka zalać ok. 5 szklankami wody, postawić na średnim ogniu,  gotować koło 15-20 minut. Dodać obrane i pokrojone warzywa, ziele angielskie i liście laurowe, gotować kolejne 20 minut. Lekko posolić, dodać kaszę (oczywiście bez woreczka). Gotować 15 minut. Doprawić do smaku solą i pieprzem.

poniedziałek, 11 marca 2013

A kopa w dupę tej zimie.

Poziom mojej agresji osiąga najwyższe wartości. Jeszcze kilka dni i przebije górną granicę skali.
Na zmianę rzucam wszystkim po pokoju i siedzę na łóżku kołysząc się przód i tył, niczym w chorobie sierocej.
Powodów jest wiele: śnieg, zimno, wiatr, mokre buty, mokre włosy, spękana skóra, spierzchnięte usta. Nie zagłębiajmy się jednak w szczegóły, streśćmy cały ten syf w jednym słowie: ZIMA.

Nie. Nikt nie jest w stanie przekonać mnie, że posiada ona pozytywne aspekty.
No może jeden - mandarynki. Ale teraz kiedy dobrych mandarynek dostać już nie sposób, żadnych optymistycznych akcentów nie dostrzegam.
Nie obchodzi mnie to, że jest "biało i pieknie". Niebieski śneig działałby na mnie dokładnie tak samo antypatycznie. Jest zimny. Przemakają przez niego buty. Wydeptany staje się błotem. Spóźniają się przez niego autobusy. Topnieje na włosach i łapię przez niego zapalenie ucha. Wieje po oczach, przez co wpadam pod samochody. Rozmywa makijaż.

Ja naprawdę nie rozumiem jak można być miłośnikiem zimy. Próbowałam wiele lat. Po dwudziestu rozpisałam tabelkę: wady i zalety, mając nadzieję, że to w końcu w jakiś logiczny sposób rozwieje mroki mojej niewiedzy i niezrozumienia.

Cóż. Jedna pauza z hasłem "mandarynki" nie jest w stanie przeważyć szali dla 3 stron wad.

Na pocieszenie i rozgrzanie.
Ogórkowa.
ZIELONA W ZIELONEJ MISCE. Zimie na przekór.



ZUPA OGÓRKOWA /3-4 porcje/

  • 2 skrzydełka z kurczaka
  • 1/2 marchewki
  • kawałek selera
  • kawałek pietruszki
  • kawałek białej części pora
  • 3 średnie ziemniaki
  • 1 szklanka przecieru z kiszonych ogórków (ja kupuję gotowy - w torebce lub słoiku)
  • 2 łyżki śmietany 18%
  • liść laurowy
  • 2-3 ziarenka ziela angielskiego
  • sól, pieprz
Skrzydełka umyć i zalać 4-5 szklankami wody. Dodać liść i ziele, gotować ok. 10 minut. Warzywa obrać i dodać do zupy (poza ziemniakami). Gotować całość 20 minut.
Dodać przecier (należy robić to powoli i próbować ponieważ ogórki moga być mniej lub bardziej słone). Gotować chwilę. Pół szklanki zupy wymieszać ze śmietaną, dodać do garnka, cały czas mieszając. Wrzucić obrane i pokrojone w kostkę ziemniaki, gotować aż będą miękkie. Doprawić solą i pieprzem.

piątek, 1 marca 2013

I co ja zrobię z tymi ziemniakami?

Odkąd mieszkam w Poznaniu zaprzyjaźniłam się z jednym z popularnych polskich dyskontów. Zapewne dlatego, że jest to jedyny sklep w okolicy w, którym za bułkę płacę mniej niż 1,50.
Jednak ma on jedną zasadniczą wadę. A w sumie dwie. Ziemniaki i cebula.
Obydwa wyżej wspomniane produkty sprzedawane są bowiem jedynie w 2,5 kg paczkach.
Cebulę jeszcze jakoś zużyję. Ale ziemniaki?
Jestem absolutnie antyziemniakożerna. W zasadzie używam ich tylko do zupy ogórkowej i jako dodatku do jajka w sosie koperkowym. I co ja niby mam zrobić z tymi pozostałymi 2 kilogramami?

Hm. Wrzucić do garnka, dodać trochę tego i tamtego.

Otrzymujemy gulasz.



POMIDOROWY GULASZ Z ZIEMNIAKÓW I KURCZAKA /1 duża porcja/

  • 3 duże ziemniaki
  • 1 filet z kurczaka
  • 1 puszka krojonych pomidorów
  • 1 cebula
  • 1 łyżeczka papryki w proszku
  • 1/2 łyżki mąki.
  • przyprawa do kurczaka
  • sól i pieprz 
Ziemniaki obrać i ugotować.
Cebulę pokroić w drobną kostkę, podsmażyć na oliwie. Dodać pokrojony filet z kurczaka, oprószyć przyprawą, usmażyć.
Dodać ziemniaki, poomidory i paprykę. Gotować na małym ogniu ok. 5 minut. Odlać trochę sosu, rozetrzeć w nim mąkę i mieszając dolać do patelni, gotować chwilę aż sos zgęstnieje.
Doprawić do smaku solą i pieprzem.

wtorek, 26 lutego 2013

Śmierć kanapkom vol. 2.

Jem, marznę, tańczę, marznę, jem.
Mój ostatni tydzień w telegraficznym skrócie.
Eliminując 2 i 4 element... hm. Tak, mogę tak żyć.

A w ramach serii "śmierć kanapkom" zapraszam znów na sałatkę.
Tym razem z tortellini (choć ich, nie widać, to naprawdę tam są). I wszystkim innym, co było na przecenie w sklepie.



SAŁATKA Z TORTELLINI /1 porcja/
  • garść tortellini (u mnie tricolore z szynką)
  • 1 duży ogórek konserwowy lub kiszony
  • 1/2 czerwonej papryki
  • 2 plasterki szynki
  • 1 łyżka kukurydzy
  • 1 łyżka majonezu
  • sól, pieprz
Tortellini ugotować, wg przepisu na opakowaniu, odstawić.
Paprykę i ogórka pokroić w kostkę, szynkę w mniejsze kawałki.
Wymieszać wszystko z majonezem, doprawić solą i pieprzem.


niedziela, 24 lutego 2013

Posesyjne, doskonałe śniadanie do łóżka.

Koniec sesji. Przynajmniej pierwszoterminowej, bo wyniki jednego z egzaminów wciąż pozostają zagadką. Co więcej stwierdzam, że jeśli zdam, to zdecydowanie powinnam spróbować swoich sił w totolotku czy innych tego typu grach.

Sesja odeszła i... no właśnie. I co?
Nie potrafię wrócić do normalnego trybu życia. Wciąż wyliczam sobie co do minuty czas na obejrzeniu jednego odcinka serialu czy przeczytanie kilku stron książki, bo przecież muszę się uczyć (czego i tak nie robiłam, większość czasu analizowałam plamy na swojej ścianie).
Każdą propozycję wyjścia na piwo czy do kina rozważam pod kątem nauki, której - póki co - nie mam.
Ostatni raz taką dziwną pustkę odczuwałam po maturze, nawet 2 tygodnie po zakończeniu budzilam się z przerażeniem, że nie pamiętam daty pokoju w Sztumskiej Wsi. Zamiast zwykłej książki podświadomie sięgałam po historię.

Boże jedyny, co jest ze mną nie tak.

Ponieważ jednak w moim życiu pojawiło się sporo wolnego czasu (wręcz horrendalnie dużo), aktualnie przeznaczam go na sprawianie sobie przyjemności.
Tak więc dziś na śniadanie, prosto do mojego łóżka - a dokładniej na materac, bo łóżka jeszcze się nie dorobiłam - wjechały pancakesy. Najzwyklejsze, bo choć przepisów na placki u mnie co nie miara, to uświadomiłam sobie, że wersją klasyczną się jeszcze nie dzieliłam.

Jak to u mnie - bez dodatków, bo pancakes same w sobie to doskonałość.



PANCAKES /1 bardzo duża porcja, lub dwie średnie/

  • 1 szklanka mąki (u mnie 1/2 pszennej i 1/2 pszennej pełnoziarnistej)
  • 2/3 szklanki mleka
  • 1 jajko
  • 2 łyżki stopionego masła*
  • 2 łyżki cukru
  • 2 łyżeczki proszku do pieczenia
*masło zwykle topię na patelni, na której będę smażyć placki. Oszczędzam prąd i ręce, które nie lubią zmywać naczyń.

Wymieszać osobno suche i mokre składniki. Dodać suche do mokrych, zmiksować. Smażyć na suchej patelni na małym ogniu. Przewracać na druga stronę, kiedy będą od spodu rumiane, a na wierzchu placków pojawią się pęcherzyki.

niedziela, 17 lutego 2013

Klasyka szkolnej stołówki.

Jeśli ktoś zapyta mnie o to co najbardziej kojarzy mi się z podstawówkową stołówką, nie odpowiem "pomidorowa". Nie będą to też łazanki. O kotletach nie wspominając. Nic z tych rzeczy, które wymieniłby każdy z was.
Moja szkoła - choć w centrum - skupiała głównie dzieci z dość ubogich rodzin. (Swoją drogą - kto by pomyślał, że zaraz pod Wawelem, w samym środku miasta, gdzie mieszkania aktualnie są najdroższe, większości rodzin nie stać na wyżywienie dzieci).
To głównie ze względu na taką a nie inna sytuację większości korzystających ze stołówki, obiady były praktycznie za darmo. 3 zł za zupę i drugie danie. Jednak taka kwota byłą również niezłym wyzwaniem dla kucharek - bo co można za takie pieniądze przygotować?
A jednak zawsze się im udawało.
I to dzięki tym skrajnym oszczędnościom w piątki nie jedliśmy ryby, jak w każdej innej szkole.
Jedliśmy to co od samego początku stało się moją absolutną miłością.
Jajko w sosie koperkowym. Z mnóstwem sosu. Z tłuczonymi ziemniakami. I jak to w stołówce - zawsze niedogrzane, lub wręcz zupełnie zimne.
Smak dzieciństwa z wielkim hukiem powraca - w ramach studenckiego oszczędzania - na mój stół.

To tak naprawdę nie tyle przepis co pomysł - jedyną rzeczą wymagającą przepisu jest bowiem sos koperkowy. Ale ta czy inaczej - zachęcam do spróbowania, odświeżenia starych smaków, lub poznanai nowego.



JAJKO W SOSIE KOPERKOWYM /1 porcja/

  • 2 jajka
  • 1/2 szklanki bulionu (ew.. wody, ale zdecydowanie lepszy jest bulion)
  • 2 spore łyżki śmietany
  • 1 łyżka mąki
  • pęczek koperku
  • 2-3 ziemniaki
  • sól, pieprz
Jajka ugotować na twardo, ostudzić, obrać, przekroić na połówki.
Ziemniaki obrać, ugotować w osolonej wodzie, utłuc.
Przygotować sos - do gorącego bulionu dodać śmietanę i mąkę, wymieszaćszybko i dokładnie trzepaczką. Dodać koperek, wymieszać, gotować do zgęstnienia sosu. Doprawić do smaku solą i pieprzem.
Na talerz wyłożyć jajka i ziemniaki, polać gotowym sosem.

niedziela, 10 lutego 2013

Placki na pocieszenie w sklerozie.

Jak zwykle przegapiłam światowy dzień pizzy. Tak samo jak tłusty czwartek, choć z niego akurat pożytku miałabym nie wiele, bo pączki i faworki to dla mnie zło wcielone.Tak samo jak co roku zapominam o dniu czekolady, o dniu chleba, o dniu czegokolwiek.

Czasem zastanawiam się co ja w zasadzie robię na stricte pamięciowym wydziale prawa.
Gdyby nie kalendarz i telefon to zapewne nie pamiętałabym nawet gdzie mieszkam i jak się nazywam.
Swoją drogą... po to właśnie powstał ten blog. Żeby nie zapominać tego co udało mi się przygotować. Zapisywanie na kartkach nie miało sensu, bo nie wiedziałam gdzie je włożyłam. 
A rodzina ma pamięć jeszcze "lepszą" niż ja.

Tak więc - póki jeszcze pamiętam - zapraszam na placki z twarogu.
Czy pomagają w sklerozie? Któż wie. Dam znać na dniach. Na pewno jednak pomagają w poprawie samopoczucia.



PLACKI Z TWAROGU /1 sycąca porcja/

  • 250 g twarogu (u mnie chudy)
  • 3 łyzki mąki
  • 3 łyżki cukru
  • 3 łyżki płatków migdałów (pominęłam)
  • 1 jajko
  • olej do smażenia
Twaróg rozgnieść widelcem, dodać resztę składników, wymieszać (ja po prostu zagniotłam ciasto rękoma). Formować z ciasta nieduże placuszki (jeśli się zbyt klei, nalezy zwilżyć dłonie) i kłaść na rozgrzany olej. Smażyć na srednim ogniu, na rumiano z obu stron.

niedziela, 3 lutego 2013

Niby nic nadzwyczajnego, choć dla niektórych boski cud., Makaron po bolońsku.

Mam wielu znajomych, którzy tak jak ja, wynajmują w Poznaniu mieszkanie lub mieszkają w akademikach. Po kilku ostatnich rozmowach zaczynam być przerażona świadomością - a raczej nieświadomością - kulinarną ludzi, choć wciąż młodych i głupich, to jednak dorosłych.

Podstawą diety przeciętnego studenta jest pizza na telefon, kanapki z serem oraz wszelkiego rodzaju fixy, pomysły na obiad (ale tylko jeśli ich realizacja wymaga pokrojenia kurczaka) oraz gotowe dania w kubkach.
Nie przeczę - sama często się nimi wspomagam, jednak wynika to z zupełnego braku czasu, a za każdym razem kiedy zmuszona jestem do takiego jedzenia, myślę jednocześnie o tym jaki dobry obiad mogłabym zrobić gdybym tylko miała 30 minut, a nie 10.

Ale zmierzając do meritum.
Używanie fixów związane jest przede wszystkim z w/w nieświadomością. Wiele osób nie zdaje sobie sprawy z tego, że niektóre przygotowywane przez nich potrawy w proszku, są równie banalne do zrobienia w sposób tradycyjny, a i kosztują podobnie.
Kiedy usłyszałam odpowiedź na moje pytanie - dlaczego nie zrobisz spaghetti normalnie? - brzmiącą "no chyba zwariowałaś! Co ja jakimś szefem kuchni jestem? W życiu bym nie dała rady!" prawie umarłam. Włożyłam kurtkę, poszłam do sklepu, zrobiłam niezbędne zakupy. I spaghetti. Wszystko to zajęło mi mniej niż pół godziny.
Z normalnych składników, bez denerwowania się, że torebkowy sos się zbryli, bez rewolucji żołądkowych wywołanych wszystkimi syfami, z których te sosy się składają.

Miny zainteresowanych - bezcenne.



SPAGHETTI PO BOLOŃSKU /4 porcje/
  • ugotowany makaron spaghetti (lub jakikolwiek inny - ile kto lubi)
  • 500 g mielonego mięsa (u mnie z indyka)
  • 2 puszki krojonych pomidorów
  • 1 duża cebula
  • 3 ząbki czosnku lub czosnek granulowany
  • oregano, sól, pieprz, ew. przyprawa do mięsa mielonego
Cebulę i czosnek obrać i pokroić w drobną kostkę,, zeszklić na oliwie. Dodać mięso, oprószyć je solą i pieprzem lub przyprawą do mielonego (porozdzielać, łyżką, jeśli odmówi zrobienia tego samodzielnie), usmażyć. Dodać pomidory, gotować 2-3 minuty. Doprawić do smaku solą, pieprzem i oregano. Jeśli sos jest zbyt gesty, dolać trochę wody.
Wymieszać z makaronem.

Sos można zamrozić.

piątek, 1 lutego 2013

Mam banany, czasu nie mam. Dwuskładnikowe placki.

Początkowo na blogu pojawiało się mnóstwo przepisów słodkich - placki, scones, owsianki. Smaki się w ciągu tego 1,5 roku nieco pozmieniały i aktualnie zdecydowanie bardziej ciągnie mnie do słonego jedzenia. Chętniej sięgnę po chipsy niż czekoladę, słodkie muffiny zdecydowanie przegrywają z wytrawnymi. Osobiście nie pamiętam kiedy ostatni raz jadłam śniadanie na słodko.

Sprawy zmieniły obrót dziś.
Kiedy mojej uwagi zaczęły domagać się banany.

Tak właśnie otóż było.
Dwa banany, które do zjedzenia "ot tak" się już definitywnie nie nadawały, zostały przeze mnie zupełnym przypadkiem odkryte na tyle szuflady z warzywami.
I co ja niby mam z nimi zrobić? Skoro na zrobienie obiadu mam jakieś 20 minut? Zbyt mało na pancakes, racuchynaleśniki czy nawet na to.
Z pomocą jak zwykle przychodzi internet. Co tym razem dla mnie znalazł?

A no właśnie to.
2 minuty przygotowania masy.
5 minut smażenia.
Pozostaje 13 minut na delektowanie się smakiem i satysfakcją, że coś tak fantastycznego udało się sklecić w zaledwie kilka minut.



DWUSKŁADNIKOWE PLACKI BANANOWE /1 spora porcja/
źródło - dziękuję bardzo, ten przepis zmienił moje życie ;)
  • 2 banany (dojrzałe, myślę, że jeśli takie nie będą, w plackach mogą być zbyt mocno wyczuwalne jajka)
  • 2 jajka
Jajka ubić. Banany zblendować, zmiksować z jajkami.
Na patelni rozgrzać olej i smażyć placki na średnim ogniu, na rumiano z obu stron.
Należy przewracać je ostrożnie - są bardzo delikatne.

środa, 23 stycznia 2013

Jest mi zimno i jest sesja. Będę jeść.

No i nic nie poradzę na to, że taka jest naturalna reakcja mojego organizmu. Zimno działa na mnie zupełnie wyniszczająco i to nawet nie fizycznie, a psychicznie. Co w takiej sytuacji robi kobieta? No je. A cóż innego może kobieta robić.
Dodając do tego drobny fakt pod tytułem SESJA, otrzymujemy całkiem sporo czasu spędzonego w kuchni. No nie mogę się przecież uczyć, skoro trzeba zrobić obiad, prawda?

Wszystko to działa zbawiennie na mój żołądek, który wreszcie odpoczywa od zupek chińskich, trochę gorzej na moje cztery litery, które nie ruszają się z domu (ziiiiimnoooo), a nieustannie otrzymują kalorie. No ale... od czego jest zima jak nie od tycia? Bo co to za wiosna bez stwierdzenia "idzie lato, trzeba schudnąć"?
Tak, wiem. Wmawiam sobie i na siłę szukam sensu do obżerania się jak prosiak.
I co. Wolno mi, czyż nie?



KURCZAK W SOSIE PAPRYKOWYM /2-3 porcje/
inspiracja uproszczona do poziomu konstrukcji cepa
  • 1 filet z kurczaka
  • 1 papryka
  • 1/2 cebuli (u mnie czerwona, bo innej nie miałam)
  • 1/2 puszki krojonych pomidorów
  • 3 łyżki kwaśnej śmietany 18% lub gęstego jogurtu
  • 1/2 szklanki wody
  • 2 ząbki czosnku lub czosnek granulowany
  • 1 łyżka mąki
  • 1/3 łyżeczki słodkiej papryki
  • 1/4 łyżeczki pieprzu cayenne
  • sól, pieprz
Cebulę obrać i pokroić w kostkę, podsmazyć na oliwie. Dodać oczyszczonego i pokrojonego w kostkę kurczaka oprószyć go solą i pieprzem (lub mieszanką przypraw do kurczaka) i usmażyć. Dodać pomidory, wodę, wyciśnięty czosnek i paprykę, dusić kilka minut. Odlać trochę sosu, wymieszać ze śmietaną i mąką, następnie cały czas mieszając dodać do patelni. Dodać paprykę w proszku i pieprz cayenne, doprawić do smaku pieprzem i solą.
Podawać z ryżem.

poniedziałek, 14 stycznia 2013

Błyskawiczne danie, którego nie da się zepsuć, oraz pochwała makaronu.


A przynajmniej tak mi się wydaje.
Rozumiem, że sernik może opaść, w babce może zrobić się zakalec, a mięso wyjść za suche.
Ale nie jestem w stanie sobie wyobrazić w jaki niby sposób można zepsuć sos pieczarkowy lub makaron? Może to być jedynie kwestią niedbalstwa i zostawienia jednego lub drugiego nieopatrznie na gazie, ale z całą pewnością, nawet największa kulinarna niedojda, jest w stanie to przygotować.

W momencie wyjazdu na studia, odkryłam na nowo makaron, który przez ostatnie kilka lat odstawiłam nieco na bok (no chyba, że spaghetti bolognese. Bo kto tego nie lubi?). Intensywny tryb życia, a więc brak czasu i spore zapotrzebowanie na węglowodany sprawiły, że na stałe wszedł do mojej diety.
A tak poza tym wszystkim... to mi po prostu, cholera, smakuje. Lubię i już.

Jakiekolwiek makarony są dla mnie typem dania, ktorego nie tylko nie da się popsuć, ale również na ich przygotowanie nie zejdzie nikomu dłużej niż 30 minut, choćby nie wiem z czego się składały.
Dlatego właśnie w ostatnim dość gorącym okresie, to kiedy zdecyduję się coś ugotować - jest to prawie zawsze makaron.
Zgadzam się również z Włochami, którzy każdy makaron uważają za inne danie. Jedząc makaron nawet przez 5 dni z rzędu, ale codziennie z innym sosem - nie czuję przesytu.
Podejrzewam, że dw atygodnie takiego żywienia doprowadziłyby mnie do ciężkiej nerwicy, ale w każdej kwestii, co za dużo to niezdrowo.

A, zapomnialam o jeszcze jednej kwestii.
MAKARON JEST TANI.
A studenci lubią tanie rzeczy. Bardzo lubią.



MAKARON Z SOSEM PIECZARKOWYM /2 porcje/

  • 180-200 g suchego makaronu (najlepiej świderki lub penne)
  • 500 g pieczarek
  • 1 mała cebula
  • 2 łyzki kwaśnej śmietany 18% (ew. jogurt, ale polecam raczej śmietanę)
  • 1 łyżka mąki
  • sól, pieprz
  • ew. uniwersalna przyprawa typu Ziarenka Smaku, Vegeta, itp.
Makaron ugotować według instrukcji na opakowaniu, odstawić.
Cebulę obrać, posiekać w kostkę, zeszklić na oliwie w głębokiej patelni.
Pieczarki dokładnie umyć, pokroić w półplasterki, dodać do cebuli i smażyć, aż zbrązowieją i zaczną puszczać wodę. Dolać do patelni ok. 2/3 szklanki wody i dusić ok. 2-3 minut. Odlać kilka łyżek wody spod pieczarek do miseczki, dodać śmietanę i mąkę i bardzo dokładnie wymieszać trzepaczką. Dodać znów do pieczarek, cały czas mieszając. Zagotować. Doprawić do smaku.
Polać makaron.
Zjeść.





piątek, 11 stycznia 2013

Boże, jakie to niefotogeniczne.

No brzydkie i nieapetyczne. I nie ma co zaprzeczać, tak właśnie jest.
Zawodowy fotograf może i zrobiłby z takiego zdjęcia dzieło sztuki, ale to co jest na talerzu, dalej pozostałoby tak samo nieciekawe.

No ale cóż poradzić. Czasem aby poczuć niebo  w gębie trzeba przemóc pierwsze niezbyt pozytywne wrażenie. A naprawdę WARTO.

Warto również docenić, że w okresie przedsesyjnym stanęłam przy kuchence i zrobiłam cokolwiek - choć trwało to tylko tyle co ugotowanie makaronu. Ogólnie nie gotuję, żywię się głównie McDonaldem (zniżki! widzieliście zniżki? czad.) i gotowymi daniami. Po dłuższym namyśle stwierdziłam jednak, że jeszcze jedna zupka chińska wysadzi mi wątrobę i czas, żeby zjeść normalnego, ale nie tracić na to zbyt wiele czasu.

Efekt czyszczenia lodówki niespodziewanie okazał się nie tyle zjadliwy, co wręcz ląduje w kategorii "do powtórzenia". (oczywiście kiedy pokonałam już pierwszy wstręt do jego wyglądu i myśl "ja p*lę, co ja niby ugotowałam").



MAKARON Z ZIOŁOWYM SOSEM Z GORGONZOLI /1 porcja/

  • 80 g makaronu (u mnie świderki)
  • ok. 1/2 kartonika (125 ml) śmietanki 18%
  • ok. 50 g sera gorgonzola
  • pieprz 
  • 1/2 łyżeczki ziół prowansalkich
Makaron ugotować według instrukcji na opakowaniu.
Śmietankę wlać do garnka, lekko podgrzać i wrzucić pokrojony na kawałki ser, mieszać aż do rozpuszczenia. (Smak trzeba samodzielnie regulować, dodając śmietanki lub sera - jedni wolą intensywniejszy smak gorgonzoli, inni preferować będą słabiej wyczuwalny).
Doprawić pieprzem i ziołami.
Polać ugotowany makaron.

czwartek, 3 stycznia 2013

Śmierć kanapkom. Sałatka z tuńczyka.

Jak wspominałam już gdzieś wcześniej, aktualnie żywię się głównie kanapkami. Łatwo zrobić, spakować i zjeść chociażby w autobusie czy w biegu z jednej uczelni na drugą.
Ale koniec z tym.
Po 2,5 miesiąca nie jestem już w stanie nawet patrzeć na pieczywo w jakiejkolwiek formie. Nawet w postaci tostów, co wybitnie świadczy o tym, że sytuacja jest poważna.
Co jakiś czas pojawiać się więc będą przepisy na proste i szybkie do wykonania jedzenie, które można spakować na wynos do pudełeczka. A przede wszystkim takie, które jedzone na zimno, wcale nie tracą na smaku (No ludzie - zimne spaghetti? Ohyda.)
Zaczynamy od błyskawicznej sałatki z tuńczyka.



SAŁATKA Z TUŃCZYKA /1 dość duża porcja/
  • 1 puszka rozdrobnionego tuńczyka w sosie własnym
  • 3 jajka ugotowane na twardo (najlepiej zrobić to dzień wcześniej wieczorem, wtedy przygotowanie całej sałatki to jakieś 3 minuty)
  • 1 łyżka majonezu
  • 1 duży ogórek konserwowy
  • sól, pieprz do smaku
Tuńczyka odsączyć. Jajka i ogórka pokroić w małą kostkę. Wszystko wymieszać z majonezem, doprawić do smaku. Spakować do pudełka (pamiętając o łyżeczce), włożyć do torby i wyjść z uśmiechem na pysku, że niesie sie ze soba dużo dobrego jedzenia. Wyciągnąć na uczelni/w pracy i patrzeć z dziką satysfakcją na zazdrosne spojrzenia zjadaczy kanapek.

P.S. A ci którzy zamienią zwykły majonez na "dukanowy" spokojnie mogą pochłaniać tony tej sałatki będąc na diecie proteinowej.