środa, 31 sierpnia 2011

O angielskich muffinach i ostatnim letnim śniadaniu.

Ostatni dzień wakacji, ostatni dzień wolności. Ostatnie niespieszne śniadanie, bez świadomości, że muszę gdzieś zdążyć. Ostatni dzień na przeczytanie nieruszonego "Mistrza i Malgorzaty" i ostatni dzień bez bombardowania mnie ze wszystkich stron słowami "matura", "deklaracja maturalna", "plan prezentacji", "arkusz rozszerzony". Ostatni dzień cieszenia się słońcem w pełni.
A zarazem  świadomość, że znów będę mogła widywać codziennie ludzi, z którymi nie zawsze udało się zgrać wakacyjne wyjazdy i widzieliśmy się zaledwie raz lub w ogóle. Znów będę mogła narzekać na kawę ze szkolnegoo automatu i wybiegać do sklepu na przerwie, pomimo protestów pani woźnej... Tego nie dadzą mi wakacje. No i przede wszystkim to już ostatni mój rok w szkole, ostatni rok nauki znienawidzonego rosyjskiego, a potem 4,5 miesiąca wakacji.

A teraz długo wyczekiwany przepis na angielskie muffiny. W zasadzie to nie muffiny, a malutkie bułeczki. Tradycyjny angielski wypiek śniadaniowy. W Anglii pierwsze skojarzenie ze słowem "muffins" to nie słodkie babeczki, ale właśnie takie bułki. Najlepiej smakują prosto z patelni (tak, nie z piekarnika) lub zapieczone w tosterze. Do tej pory nie robiłam ich sama, jednak jadłam je wielokrotnie podczas wizyt u taty w Londynie. Nie mogłam uwierzyć, że robi się je tak prosto. Osobiście piekłam je dzień wcześniej (a dokładniej - noc wcześniej), ale jeśli ktoś ma dużą siłę woli, aby rano czekać na śniadanie 2,5 godziny, to polecam zrobić je na świeżo.



ANGIELSKIE MUFFINY

500 g mąki pszennej (dałam 100 g pełnoziarnistej)
1 łyżeczka soli
20 g świeżych drożdży
350 ml mleka
2 łyżki cukru
kasza manna

Mleko podgrzać (ma być ciepłe, ale nie gorące), rozpuścić w nim cukier i drożdże, odstawić na 10 minut, aż drożdże zaczną pracować i pienić się.
W garnku wymieszać mąkę z solą i zalać mleczną mieszanką. Wyrobić, gładkie, elastyczne ciasto. Przykryć garnek suchą ściereczką i odstawić do podwojenia objętości (u mnie ok. 45 minut). Po tym czasie krótko wyrobić i wyłożyć na stolnicę oprószoną kaszą manną. Przykryć ścierką i zostawić ponownie na 30 minut.
Z ciasta uformować wałek o długości ok. 20 cm i pokroić w 10 plastrów. Posypać wierzch każdego muffina kaszą manną, lekko spłaszczyć dłonią (do wysokości ok 1,5 cm). Przykryć, odstwić na kolejne 30 minut.
Po tym czasie rozgrzać patelnię, a następnie na najmniejszym gazie i bez tłuszczu piec każdego muffina po 10-15 minut z każdej strony. Powinny być lekko zbrązowione i mieć dość twardą "skorupkę". Aby nieco zmiękła, zawijamy muffiny na 7-10 minut w lnianą ściereczkę.
Podawać z dowolnymi dodatkami, są doskonałe na słodko i słono.

źródło:cukierenka




10 komentarzy:

  1. rok maturalny mija niesłychanie szybko, no i zawsze kusi perspektywa dłuuugich wakacji :)

    OdpowiedzUsuń
  2. "Mistrz i Małgorzata" nie jest wbrew pozorom taka zła;),można się pośmiać przynajmniej;) a te mini bułeczki wyglądają pysznie!

    OdpowiedzUsuń
  3. No i są, śliczne i jestem bardzo ciekawa smaku :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Właśnie miałam Ci pisać, że "Mistrz i Małgorzata" to do dziś jedna z moich ulubionych książek. Nie zniechęcaj się do niej tylko dlatego, że to lektura, ja ją połknęłam za jedną noc i wciąż chętnie do niej wracam :)

    A muffiny wyglądają genialnie, chętnie bym je zrobiła (jak kupię drożdże - z tym u mnie zawsze cienko), przypominają tosty made in krakowska Botanica, które ostatnio się u nich dość popsuły. Jak okaże się, że to to, to Cię chyba ozłocę :)

    OdpowiedzUsuń
  5. To z tych 100g mąki wyszło Ci aż 10 bułeczek?:)Przepis genialny, pierwszy raz widzę:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Plany prezentacji i arkusze rozszerzone to dla mnie kwestie nieznane - za moich czasow mature sie po prostu pisalo ;) A "Mistrz i Malgorzata" to rewelacyjna ksiazka, czesto do niej wracam. Angielskie muffiny na sniadanie lubie bardzo, najchetniej z lososiem i jajkiem :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Matura nie jest taka straszna, choć faktycznie czasem się człowiekowi nie chce za nic zabrać;) Pamiętam, że przez wakacje czytałam zażarcie "Chłopów" i Sienkiewicza, nie ruszając kompletnie "Lalki" i "Nad Niemnem". W roku szkolnym okazało się, że polonistka uwielbiała te dwie ostatnie pozycje, a te które przeczytałam, potraktowała "po łebkach";) "Mistrz i Małgorzata" jest ok, jedna z przyjemniejszych lektur:) Miłego ostatniego dnia wakacji:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Marta: nie, chodzi o to, że na 500 g mąki 100 g było pełnoziarnistej ;)

    Lina w śmietanie: tosty w Botanice też mile wspominam i niestety muszę się zgodzić, że ostatnio coś jest z nimi nie tak. Ale te muffiny to chyba jednak trochę inne smaki. Może kojarzą ci się ze względu na paski od zapiekania ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. śliczne! tylko trochę trzeba na nie czasu poświęcić, ale smak na pewno wszystko wynagradza ;3

    OdpowiedzUsuń
  10. Muszę koniecznie w wolnej chwili takie upiec, bo tego typu wypieki na śniadanie są warte każdej poświęconej sekundy.

    OdpowiedzUsuń

Wasze komentarze to najlepsza mobilizacja.