sobota, 21 kwietnia 2012

Na przedmaturalne zaburzenia psychiczne - muffiny marchewkowo-waniliowe.

Przed oczami wirują litery.
Po głowie kołaczą się na zmianę daty i phrasal verbs.
Słysząc "Rosja" od razu układam w głowie schemat wypracowania o stosunkach polsko-rosyjskich.
W wypowiedziach polityków doszukuję się synestezji i toposu puer-senex.
Płacąc za zakupy liczę deltę.

Znów skończyła się kawa.
W związku z tym ciśnienie podnosimy dziś cukrem.



MARCHEWKOWO-WANILIOWE MUFFINKI /6 sztuk/

  • 50 g mąki pszennej
  • 50 g mąki orkiszowej
  • 100 g startej na drobnych oczkach marchewki (1 jedna duża sztuka)
  • 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
  • 2 czubate łyżki cukru
  • 1-2 łyżki jogurtu naturalnego
  • 1 jajko
  • ziarenka z 1 laski wanilii
Mąkę, proszek i cukier wymieszać. Roztrzepać jajko z jogurtem i wanilią. Do suchych składników dodać mokre oraz startą marchewkę, wymieszać. Nałożyć do foremek.
Piec 25 minut w 180 stopniach

źródło: mismakuje

12 komentarzy:

  1. Ze wzruszeniem wspominam swój przedmaturalny okres <3 Niby najgorszy w moim zyciu pod względem nauki a jednak taki pozytywny! Jak ten czas szybko leci :)

    A muffinki są idealną przekąską do nauki! Zwłaszcza te z Coffee jak ktoś nie umie upiec swoich :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja za nimi(jeśli obie myślimy o coffeeheaven) niespecjalnie przepadam. Są dla mnie zawsze zbyt suche, jakby trochę już tam przeleżały i jak to nazywa moja koleżanka "smakują plastikiem".

      Usuń
    2. No właśnie ja nie przepadam za nazbyt mokrymi a te z Coffee odpowiadają mi zdecydowanie :) jeden minus to ich słodycz... po zjedzeniu czuje się jakby zjadła całą cukierniczkę :P A że niestety nie mam porównania z domowymi to ciężko mi je obiektywnie ocenić :( Ale w trakcie matur, gdy spędzałam w CH po 6 godzin ucząc się ratowały życie :P

      Usuń
  2. Takie słodkości pomagają na stres:). Pyszne maleństwa:)

    OdpowiedzUsuń
  3. matura to bzdura... a na studiach każdy egzamin ma większy zakres. nie ma co się denerwować, szkoda życia... ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie to samo chciałam napisać :D na studiach miałam z 20 takich grubych "matur" przy czym granica zdawalności nie wynosiła 30% a 50-75% :D

      Ale rozumiem Cię dobrze, sama przed ustnym angielskim i chemią byłam bliska histerii z nerwów :)

      Będzie dobrze, zobaczysz! :)

      Usuń
    2. Bo licealistom, zwłaszcza tym ambitnym wydaje się że matura to koniec świata... ale patrząc po moich znajomych, niektórzy nigdy nie nabierają dystansu i potrzebnej dozy nie-przejmowania się:) idąc tropem autorki ja po 4 latach podwójnych studiów powinnam: a) myśleć i mówić tylko po angielsku b) analizować i rozkładać na syntagmy, jamby i środki stylistyczne i psychoanalizę każdą wypowiedź i wszystko, co czytam ;) życzę powodzenia i pamiętaj autorko, że za rok nikt, nawet Ty nie będzie już o Twojej maturze pamiętał...:)

      Usuń
    3. Nie wydaje mi się, że to koniec świata, wręcz przeciwnie - że to jego początek. I dlatego chcę pozdawać wszystko jak najlepiej, aby dostać się na wymarzone studia.

      Nie wiem naprawdę gdzie w mojej wypowiedzi dopatrzyłyście się przerażenia. Akurat poziom nerwów jest na poziomie prawie zerowym. Bardziej chodzi mi o nadmiar nauki w ostatnim czasie, który ma doprowadzić do tego, aby - jak już wspomniałam - matura była POCZĄTKIEM a nie końcem świata. Po 5 dniach nauki od przebudzenia do zaśnięcia, naprawdę można być nią przemęczonym. I nie jest to stan permanentny. Myślę, że każdy ma tak przed egzaminem/sprawdzianem do którego bardzo długo i dokladnie się przygotowywał.

      A jeśli chodzi o egzaminy... Większość studentów chce je po prostu zaliczyć. A maturę niestety trzeba napisać na dobry wynik. Nie boję się o 30%, bez przesady, nie jestem kretynką, przecież zdam. Ale aby dostać się na prawo to 80% z każdego przedmiotu to takie minimum. A to nie jest tak o na pstryknięcie.

      A jeśli chodzi o stwierdzenie "matura to bzdura" to cytując moją mamę - myślę, że wielu ludzi z takim podejściem pracuje dziś w mcdonaldzie.

      Przepraszam za zdenerwowanie, ale nie lubię kiedy ktoś doszukuje się drugiego dna w czyjejś wypowiedzi, a potem próbuje się jeszcze przez nie przekopać. Wiedząc w dodatku niewiele o realnej sytuacji.

      Usuń
  4. taki ciśnienie też chętnie bym sobie podniosła :). Zwłaszcza przed najbliższym połówkowym egzaminem z historii prasy.

    OdpowiedzUsuń
  5. Wiem, że dasz sobie radę. Matura to główny temat w Twoich wpisach (czemu się nie dziwię, ja chyba zeświruję kiedy przyjdzie na mnie czas).
    Dobrze jest sobie zrobić przerwę na kawę i muffina. ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja tam pamiętam jak świrowałam przed maturą, ale u mnie to miało inny przebieg - opowiadałam wszystkim naokoło że nie zdam i tak było w ostatnich dniach aż do zajechania :D Uczyć się aż tyle nie uczyłam, w ostatnich tygodniach to chyba paradoksalnie rozwiązywałam najwięcej zadań z matematyki, która potem nigdzie mi się na studia nie liczyła.
    Matura jest początkiem, to fakt, ale z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że jeśli ten początek opóźni się o rok, dwa lub nawet trzy - bo czasem tyle czasu potrzeba by odkryć co tak naprawdę nas interesuje, świat się nie wali. Ale na początku tak to właśnie się czuje :-)
    No i najważniejsze - teraz interesuje Cię matura i tylko matura, więc trucie o tym jak to strasznie będzie na studiach jest całkowicie bez sensu. Chyba jeszcze niezbyt wiele czasu upłynęło od mojego egzaminu by uważać, że jest on całkowicie nieważny w porównaniu do progów zaliczenia na studiach. No i progi na maturze też są dla ludzi o różnych aspiracjach - jedni oszaleją z 31%, dla innych 92 to za mało na wymarzony kierunek...

    Pozdrawiam ciepło, będę za Was maturalnych trzymać mocno kciuki :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Trzymam kciuki, teraz już nie ma co się tak stresować, na pewno wszystko będzie dobrze :)
    Muffinki me gusta ^^

    OdpowiedzUsuń

Wasze komentarze to najlepsza mobilizacja.