poniedziałek, 11 marca 2013

A kopa w dupę tej zimie.

Poziom mojej agresji osiąga najwyższe wartości. Jeszcze kilka dni i przebije górną granicę skali.
Na zmianę rzucam wszystkim po pokoju i siedzę na łóżku kołysząc się przód i tył, niczym w chorobie sierocej.
Powodów jest wiele: śnieg, zimno, wiatr, mokre buty, mokre włosy, spękana skóra, spierzchnięte usta. Nie zagłębiajmy się jednak w szczegóły, streśćmy cały ten syf w jednym słowie: ZIMA.

Nie. Nikt nie jest w stanie przekonać mnie, że posiada ona pozytywne aspekty.
No może jeden - mandarynki. Ale teraz kiedy dobrych mandarynek dostać już nie sposób, żadnych optymistycznych akcentów nie dostrzegam.
Nie obchodzi mnie to, że jest "biało i pieknie". Niebieski śneig działałby na mnie dokładnie tak samo antypatycznie. Jest zimny. Przemakają przez niego buty. Wydeptany staje się błotem. Spóźniają się przez niego autobusy. Topnieje na włosach i łapię przez niego zapalenie ucha. Wieje po oczach, przez co wpadam pod samochody. Rozmywa makijaż.

Ja naprawdę nie rozumiem jak można być miłośnikiem zimy. Próbowałam wiele lat. Po dwudziestu rozpisałam tabelkę: wady i zalety, mając nadzieję, że to w końcu w jakiś logiczny sposób rozwieje mroki mojej niewiedzy i niezrozumienia.

Cóż. Jedna pauza z hasłem "mandarynki" nie jest w stanie przeważyć szali dla 3 stron wad.

Na pocieszenie i rozgrzanie.
Ogórkowa.
ZIELONA W ZIELONEJ MISCE. Zimie na przekór.



ZUPA OGÓRKOWA /3-4 porcje/

  • 2 skrzydełka z kurczaka
  • 1/2 marchewki
  • kawałek selera
  • kawałek pietruszki
  • kawałek białej części pora
  • 3 średnie ziemniaki
  • 1 szklanka przecieru z kiszonych ogórków (ja kupuję gotowy - w torebce lub słoiku)
  • 2 łyżki śmietany 18%
  • liść laurowy
  • 2-3 ziarenka ziela angielskiego
  • sól, pieprz
Skrzydełka umyć i zalać 4-5 szklankami wody. Dodać liść i ziele, gotować ok. 10 minut. Warzywa obrać i dodać do zupy (poza ziemniakami). Gotować całość 20 minut.
Dodać przecier (należy robić to powoli i próbować ponieważ ogórki moga być mniej lub bardziej słone). Gotować chwilę. Pół szklanki zupy wymieszać ze śmietaną, dodać do garnka, cały czas mieszając. Wrzucić obrane i pokrojone w kostkę ziemniaki, gotować aż będą miękkie. Doprawić solą i pieprzem.

5 komentarzy:

  1. Mam to samo. Dziś jak zobaczyłam ile jest śniegu prawie się popłakałam. Słoce, zieleń, świeże owoce i warzywa - tego potrzebuję. Mam dość tego śniegu, wiecznego zimna, pochmurnych dni i w ogóle wszystkiego. Najchętniej poszłabym spać i wstała, jak już przyjdzie prawdziwa wiosna. Pocieszyłaś mnie, że nie jestem z tym sama :)
    A ogórkowej dawno nie jadałam, czas najwyższy to zmienić .

    OdpowiedzUsuń
  2. Tytuł rewelacyjny :). Zielona miseczka podnosi na duchu. Też staram sie lubić zimę, udaje mi się chyba troszkę lepiej niż Tobie (potrafię wymyśleć więcej jej zalet niż mandarynki :) ), ale ostatnio wiosny czekam jak kania dżdżu. Oby przyszła jak najszybciej...

    OdpowiedzUsuń
  3. Też mam dosyć tej zimy :/ Chciałabym już lato... uprawiać mój ogródek :)

    OdpowiedzUsuń
  4. I więcej zieleni tym lżej się robi na duszy:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Też mam dość zimy, jest już połowa marca, więc chyba już czas, by odeszła.

    OdpowiedzUsuń

Wasze komentarze to najlepsza mobilizacja.