Jak już zostanę prezydentem, zabronię używania go.
Ale wracając.
Łatwo nie było, ale się udało. Od października zaczynam prawo i mam cichą, malutką nadzieję, że wylecę trochę później niż po pierwszym semestrze.
A że stanie w kolejce w dziekanacie zajęło mi pół dnia, obiad trzeba było zrobić na szybko (biorąc jeszcze pod uwagę nieobeznanie z kuchnią w nowym mieszkaniu i praktycznie puste szafki).
RYŻ Z SOSEM CEBULOWYM I CURRY /1 duża porcja/
inspiracja
- 1 torebka ryżu (u mnie ulubiony parboiled)
- 1 duża cebula
- 2 łyżki śmietany 18%
- sól, pieprz, curry
Ryż gotujemy według przepisu na opakowaniu.
Cebulę siekamy i smażymy na łyżce oliwy. Podlewamy wodą (ok. 1/4 kubka) i chwilę dusimy, aż cebula zmięknie. Dodajemy śmietanę (najlepiej zdjąć na chwilę patelnię z palnika - mniejsza szansa, że się zetnie) i doprawiamy do smaku. Dodajemy ugotowany ryż i smażymy jeszcze 2-3 minuty.
sos cebulowy, bardzo fajny pomysł, ogólne danie robi wrażenie :)
OdpowiedzUsuńgratuluję dostania się na prawo! :) sama myślałam dość długo o tym kierunku, jednak ostatecznie wybrałam coś innego. Od października czeka nas chyba nowy rozdział życia :)
OdpowiedzUsuńGratuluję i trochę współczuję, biorąc pod uwagę co dzieje się na rynku.
OdpowiedzUsuńŚwieżo upieczona absolwentka prawa. ;)
gratuluję a ten ryż chętnie skopiuję u siebie! chyba nie będziesz miała teraz zbyt wiele czasu na pichcenie :(
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Monika
A ja nic nie wiem - ani o sukcesach życiowo-naukowych, ani, że ryż z sosem cebulowym!
OdpowiedzUsuńDla podkreślenia wyjątkowego charakteru tej pierwszej okazji, obiecuję się powściągnąć przy drugiej i nie zjeść cebuli na surowo. Łatwo nie będzie, ale co tam. Przy okazji trochę powspominam - oczywiście kanapki z najlepszą na świecie pastą jajeczną, podawane około 100 mln lat temu, czyli w moich czasach studenckich, w bufecie wydziału prawa w pewnym mieście. Gratulacje!
Jeszcze jedno: pewna pani tłumacz, zresztą znakomita, opowiadała czasem w wywiadach, jak to napisała - i nie zauważyła ani ona, ani redaktor, ani korekta - że jednemu panu udało się wynieść z płonącego domu świeżo upieczoną małżonkę czy narzeczoną, zdaje się nawet, że własną.
OdpowiedzUsuń