No w porządku, może nie taki bezdyskusyjny. Wiadomo, każdy ma swoje smaki i część na pewno przychyli się w stronę schabowego, kto inny bronić będzie bigosu.
W mojej hierarchii jednak (po wielu latach wybrzydzania przy stole - no cóż, każdy kiedyś młody i głupi był) zdecydowanie pierwszą pozycję zajmuje klops.
I to nie byle jaki bo mamowy. Nikt takiego nie robi i już.
Najlepszy z kaszą i sosem pieczarkowym, albo plaster już zimnego w kanapce.
Jeden pochłonięty w Krakowie w trakcie długiego weekendu, dwa kolejne przywiezione do Poznania i wtrząchnięte zanim zdążyłam zauważyć.
Tak, przez 3 dni żywiłam się prawie wyłącznie klopsem - na obiad, kolację i w kanapkach na uczelnię. To były cudowne dni w moim życiu.
Czas więc chyba nauczyć się robić samodzielnie, bo 1,5 miesiąca bez klopsa...? Co to to nie. Masochistką to ja nie jestem.
źródło: mama!
- 1 kg mielonego mięsa wieprzowo-wołowego (najlepiej samodzielnie zmielonego)
- 1 bułka kajzerka namoczona w wodzie
- 1 surowe jajko
- 4-5 jajek ugotowanych na twardo
- sól, pieprz, przyprawa do mięsa mielonego (polecam tę firmy Kucharek)
Bułkę lekko odcisnąć. Wymieszać z mięsem i surowym jajkiem. Dodać sól, pieprz i przyprawę do mielonego, ponownie dokładnie wymieszać.
Mięso podzielić na dwie części. 2 jajka (lub trzy, zależy od ich wielkości i ilości masy) "owinąć" jedną częścią mięsa, nadając całości mniej więcej kształt chleba.
To samo zrobić z drugą połową i resztą jajek.
Piec w przykrytym naczyniu żaroodpornym przez ok. godzinę w piekarniku nagrzanym do 200 stopni. Od czasu do czasu można polać go wytwarzającym się sosem, aby nie był zbyt suchy. W międzyczasie należy kontrolować czy nie jest jeszcze surowy lub zbytnio przypieczony, wiele zależy od piekarnika.
Już od jakiegoś czasu zbieram się do takiego klopsa. Twój piękny jest!
OdpowiedzUsuńIdealny! Dawno go nie jadłam...
OdpowiedzUsuń