środa, 30 maja 2012

Smak tkwi w prostocie - makaron w sosie szpinakowo-śmietanowym.

Pomaturalnie, powyjazdowo, poimprezowo.
Żegnam kolejny kilogram i znienawidzony kolor włosów.
Po roku skupienia na nauce, zaczynam na nowo czytać - wracam do nałogu.
Zaczynam pracę, zaczynam prawo jazdy.
Zaczynam nowy etap w życiu.
Robię głupie, pozornie bezsensowne i nieodpowiedzialne rzeczy.

Jak nie teraz to kiedy?
Jak nie ja to kto?


MAKARON W SOSIE SZPINAKOWO-ŚMIETANOWYM /1 duża porcja/
  • 70 g makaronu (ok. 2 garście), u mnie świderki 100% semolina
  • 150-200 g szpinaku, świeżego lub mrożonego
  • 2 ząbki czosnku
  • 2 łyżki śmietany 18%
  • szczypta gałki muszkatołowej
  • sól, pieprz
Makaron ugotować zgodnie z instrukcją, odecedzić.
Szpinak rozmrozić, podsmażyć, aż odparuje część wody. Dodać śmietanę i wyciśnięty czosnek, gotować jeszcze chwilę, doprawić do smaku. 
Wymieszać z makaronem.


-----------------------------------
I chwila restrospekcji. Z miłych momentów, głupoty, dobrej zabawy.

(odkrycie wyjazodowe - wino w kubkach do herbaty smakuje o wiele lepiej niż w kieliszkach, powiadam wam)

wtorek, 22 maja 2012

A dziś kuchnia serwuje...

Witam prawie pomaturalnie. Przede mną już tylko jutrzejszy ustny polski, choć jeszcze nie zaczęłam się uczyć. No cóż. Nie ma rzeczy niemożliwych, jak to mówią.
Teraz czekam już tylko na godzinę 13.20 jutro, kiedy wyjdę z sali z informacją, że zdałam (bądźmy szczerzy - żeby nie zdać, trzeba by się chyba w ogóle nie odezwać), wrócę do domu, zrzucę szpilki i pończochy i będę mogła rozpocząć pakowanie.
5 dni w górach, z dużą grupą przyjaciół, ledwo mieszcząc się w domku.
Pierwsze od długiego czasu 5 dni bez książek, stresu, niewyspania i nieodłącznego red bulla.
5 dni zupełnego relaksu w słońcu na werandzie z piwem w jednej ręce i papierosem w drugiej.
5 dni wyjętych z życia. W pozytywnym z tego stwierdzenia znaczeniu.
5 dni rozpoczynających ponad 4-miesięczne wakacje.

Dziś w ramach "robię wszystko tylko nie uczę się prezentacji" opalam się na balkonie, sprzątam, gotuję. Miały być ponownie placki z pieczarek, jednak mój wzrok padł na lekko zapomnianą cukinię.
A gdyby tak...



PLACKI Z CUKINII I PIECZAREK /1 duża lub 2 mniejsze porcje/

  • 1/2 sporej cukinii lub 1 mała
  • 4 pieczarki
  • 1/2 cebuli
  • 1-2 łyżki mąki (u mnie orkiszowa)
  • 1 jajko
  • sól, pieprz, czosnek granulowany
Pieczarki i cukinię umyć, zetrzeć na dużych oczkach tarki. Posolić, odstawić do odcieknięcia. Odcedzić (można na sitku, można po prostu wycisnąć rękami), dodać jajko, mąkę, posiekaną w kostkę cebulę i przyprawy. Dokładnie wymieszać.
Na patelni rozgrzać lyżkę oleju, nakładać łyżką niewielkie placki. Smażyć na rumiano z obu stron.
Świetnie smakują z jogurtem naturalnym.


A w maturalnym szaleństwie zupelnie przeoczyłam zaproszenia do zabawy od Maugustyny i Sandy. Nie taguję już nikogo, ponieważ wszyscy zapewne udział w zabawie już wzięli, jedynie odpowiadam na zadane mi pytania.

Pytania Maugustyny:
1. Śniadanie, obiad czy kolacja?
Śniadanie
2. W spodniach czy w sukience?
Wyglądać - w sukience, żyć - w spodniach ;)3. Kino czy teatr?
Teatr
4. Morze czy góry?
Morze
5. Rower czy narty?
Rower
6. Horror czy komedia?
Komedia
7. Makaron czy ryż?
Makaron
8. Fast food czy zdrowa żywność?
Zdrowa żywność
9. Telewizja czy książka?
Książka
10.Gdybym mogła być mężczyzną jeden dzień, pewnie byłabym ....?
Jimmy'm Page'em, lub inną legendarną gwiazdą rocka :D


Pytania Sandy:
~ Kot czy pies?
Kot
~ Czy oglądałaś/oglądasz programy typu DisneyChannel/Nickelodeon?
Odkąd mam kablówkę, czyli od roku oglądam czasem Cartoon Network
~ Masz ulubioną kuchnię? (np. włoska, azjatycka, arabska)
Lubię różne kuchnie, jednak najbardziej skłaniam się do włoskiej i meksykańskiej
~ Kiedy upiekłaś swoje pierwsze ciasto? 
W wieku 9 lat.
~ Sernik czy drożdżowe?
Sernik zawsze i wszędzie.
~ Sukienka/spódniczka czy dres?
Sukienka.
~ Czego najbardziej nie lubisz w swoim ciele?
Cellulitu. (ale nie wstydzę się mówić o tym i i dlatego przyznaję się do niego, bo drażni mnie robienie z tego tematu tabu i czegoś co kompromituje kobietę bardziej niż prostytucja)
~ Czy uważasz, że odżywiasz się zdrowo?
Co drugi dzień ;)
~ Masz takie produkty, które zawsze znajdują się w Twojej lodówce?
Mleko, jogurt, serek topiony, mąka, płatki owsiane, chrupkie pieczywo.
~ Czy masz przyjaciółkę/przyjaciela od serca?
Nie. Ale mam grupę naprawdę świetnych kumpli.
~ Jak postrzegasz Euro 2012? Zamierzasz wziąć jakoś w tym udział?
Planuję pracować w restauracji i naciągać obcokrajowców na napiwki ;)
No i korzystać z promocji na piwo, których zapewne będzie w tym okresie mnóstwo.
A poza tym mnie nie rusza - i tak będę oglądać w telewizji nie na stadionie. I tylko mecze polskiej reprezentacji oraz półfinały i finały.

piątek, 11 maja 2012

Ra.. Rarab... Brarra... Rabbaba... Rabararar...

...w taki właśnie sposób pani przede mną kupowała wczoraj RABARBAR ;) Ja również w końcu się na niego doczekałam i kiedy tylko złapię wolną chwilę i temperaturę niższą niż 30 stopni - piekarnik pracuje.

Dziś na pocieszenie po najbardziej popieprzonym rozszerzeniem z angielskiego w historii CKE, osławiona "Rabarberkaka" z przepisu Atiny.
Polecam tym, którzy - tak jak ja - w cieście z rabarbarem oczekują właśnie smaku tego warzywa, nie zaś szukania po całej blaszce tych kilku kawałków, które wyglądają jakby znalazły się przypadkiem.



RABARBERKAKA /tortownica 22 cm/
  • 400 g rabarbaru (u mnie nieco mniej, więc użyłam mniejszej blaszki by rabarbar był i tak dominujący)
  • 2 jajka
  • 100 g mąki pszennej
  • 1/4 szklanki cukru
  • 50 g masła pokrojonego w małe kawałki
Rabarbar umyć, pokroić na małe kawałki (ja swój obrałam, bo nie był pierwszej świeżości).
Jajka ubić z cukrem na puszystą masę, dodać przesianą mąkę, delikatnie wymieszać (ciasta będzie miało, ale tak ma być).
Ciasto przelać do wyłożonej papierem do pieczenia formy, na wierzchu ułożyć rabarbar, a na samej górze równomiernie rozłożyć kawałki masła. 
Piec 60 minut w 170 stopniach.
Podawać delikatnie posypane cukrem pudrem.






środa, 9 maja 2012

Nie ma matury - jest zupa!

W chwili przerwy od maturalnego szaleństwa, cieszę się świeżymi, wiosennymi warzywami.
Nareszcie jest mój ukochany koperek.
A ponieważ rozszerzonej matematyki nie zdaję - dziś na obiad zupa jarzynowa.
Moja ulubiona - z dużą ilością warzyw, niezabielana, bez pietruszki, bez selera.
Idealna do powtarzania konstrukcji gramatycznych na jutrzejszy angielski.




ZUPA JARZYNOWA /4 porcje/

  • 1,5 litra bulionu warzywno-drobiowego (lub tylko warzywnego)
  • 1 nieduży kalafior
  • 2 garści zielonego groszku (świeżego lub mrożonego)
  • 4 garści fasolki szparagowej (świeżej lub mrożonej)
  • 1/2 dużego pora lub 1 mały
  • 3 marchewki
  • 1 liść laurowy
  • 2 ziarenka ziela angielskiego
  • 3 ziarenka pieprzu
  • sól, pieprz mielony
  • 1-2 duże garści posiekanego, świeżego koperku
Bulion zagotować z ziarnami pieprzu, zielem i liściem laurowym. Marchewkę obrać, kalafiora podzielić na mniejsze różyczki. Fasolkę, pora i marchewkę pokroić na mniejsze kawałki. Wrzucić do bulionu, gotować na  średnim ogniu koło 20 minut. Dodać koperek, doprawić do smaku solą i pieprzem, gotować jeszcze 2-3 minuty.
Można zabielić mieszając pół kubka zupy z 2 łyżkami śmietany i wlewając z powrotem do garnka.

------------------------------------------------
A już w sobotę...