piątek, 30 grudnia 2011

Zupa grzybowa i dlaczego w moim życiu nie ma czasu na myślenie.

Jeszcze z wigilii.

Choruję na serce. Już od jakiegoś czasu. Ostatnio ktoś z moich znajomych zapytał mnie czemu zamiast leżeć w łóżku i nie przemęczać się tańczę, chodzę na imprezy, na łyżwy, na basen, żyję "bardziej" niż człowiek zdrowy, który żadnych ograniczeń nie ma.

Na mojej szafie wisi kartka z napisem "Sam fakt, że żyję jest wystarczającym powodem aby robić wszystko". I wierzę w to. Jeśli czasem znikam z bloga na dłuższy czas, to znaczy, że aktualnie zajmuję się właśnie robieniem wszystkiego. Bo za 10 lat na niektóre szaleństwa może być już za późno.
Dziękuję Markowi Hłasce, że jakieś dwa lata temu na te słowa - zupełnym przypadkiem - trafiłam.
Mam 18 lat. Jedyne co nade mną ciąży to matura. Chore serce i stawy, problem ze słuchem? Gdybym miała się tym martwić, umarłabym ze zgryzoty już parę ładnych lat temu. To chyba właśnie choroba jest tym co daje mi siłę do życia, to, że moje serce może nagle odmówić mi posłuszeństwa sprawia, że chcę wyciskać z życia jak najwięcej. Wykorzystać każdą minutę. Inaczej będę mieć byt dużo czasu na myślenie czy na pewno robię dobrze. A to nie jest dobre. Nawet jeśli postępuję nieodpowiedzialnie to jest mi z tym dobrze i nie chcę zamykać się w ramach nicnierobienia choćby nie wiem co. To chyba najgorsze co może człowieka spotkać -  świadomość bezradności.
Dlatego bezradność rzzucam precz, żyję swoim życiem, żyję - jak to mówi moja przyjaciółka - "bardziej".



ZUPA GRZYBOWA



  • ok. 70-80 g suszonych grzybów (u mnie borowiki i podgrzybki)
  • 1 marchewka
  • niewielki kawałek selera
  • 1 pietruszka
  • 1 cebula
  • kilka ziaren czarnego pieprzu
  • sól
  • makaron (u mnie lazanki)
Grzyby zalać wodą (dużo), zostawić na całą noc. Grzyby przełożyć do garnka, dolać wodę, w której się moczyły, ale tak, aby nie wlać osadu, który utworzył się na dnie. Dolać ok. 2 szklanki (lub więcej) wody.
Gotować aż grzyby zmiękną. Dodać obrane warzywa i pieprz, gotować ok. 40 minut.
Wyjąć warzywa (można je potem wykorzystać np. do sałatki) i grzyby. Grzyby pokroić i wrzucić z powrotem do garnka, przyprawić solą.
Podawać z ugotowanym wcześniej makaronem.

czwartek, 29 grudnia 2011

Już nieświątecznie. Krem z zielonego groszku

Poproszę o jutro.


                                          




KREM Z ZIELONEGO GROSZKU
  • 500 g mrożonego groszku
  • 1 cebula
  • 2 ząbki czosnku
  • 2,5 - 3 szklanki bulionu drobiowego lub warzywnego
  • sól, pieprz, zioła prowansalkie, majeranek, kminek
  • jogurt lub śmietana do dekoracji
  • grzanki lub groszek ptysiowy
Cebulę posiekać, czosnek przecisnąć przez praskę, podsmażyć. Zalać bulionem, dodać groszek, gotować 20-30 minut. Zmiksować, doprawić do smaku. Udekorować jogurtem/śmietaną.

niedziela, 25 grudnia 2011

Kapuśniaczki i dlaczego nie lubię świąt.

Nie lubię świąt. Nie lubię składać życzeń, bo wychodzą zawsze sztucznie i patetycznie, nawet jeśli bardzo tego nie chcę, a osoby, dla których chciałabym zdrowia i szczęścia doskonale o  tym wiedzą. Nie lubię karcącego spojrzenia zza stołu, spowodowanego tym, że nie zjadłam znienawidzonego karpia. Nie lubię tej przedświątecznej paniki i kłótni. Do szału doprowadzają mnie święteczne porządki - tak jakbym nie mogła zrobić ich dwa tygodnie później. Nad ukomercyjnieniem świąt nie będę się już rozwodzić, bo to w sumie trochę oddzielny temat, choć też niewątpliwie wpływa to na to, że "świąteczna atmosfera" bez tony lampek, wielkiej choinki i prezentów za milion dolarów w myśli wielu z nas praktycznie nie ma racji bytu.

Nie siedzę skrzywiona przy wigilijnym stole, manifestując to, że świąt nie lubię. Jestem miła, uśmiecham się, jednak w głębi duszy myślę - po co to wszystko? Moja wymarzona wigilia to na kanapie, każdy z kubkiem barszczu i kawałkiem ciasta w ręku. I rozmowa z rodziną. Nic więcej. To by mi wystarczyło, bez tej całej otoczki. Dziadków widuję tak rzadko, że już samo to, że się pojawią jest dla mnie świętem.

W świętach pośród stosu jedzenia, wzajemnych kłótni podczas przygotowań i bieganiny za prezentami brakuje mi... właśnie samych świąt. Bo czasem odnoszę wrażenie, że w Polsce definicję słowa "święta" możnaby zawrzeć w dwóch innych - "jedzenie" i "sprzątanie".
Wiem, że spotkam się z komentarzami, że "to tylko u mnie w domu tak jest". Ale to nieprawda. Wielu moich znajomych ma dokładnie takie same przemyślenia.
No cóż. Chyba po prostu dorośliśmy. Szkoda.

Przepisu na kapuśniaczki szukałam długo. A to nie podobał mi się farsz, albo wyglądały na zdjęciu na zbyt klapnięte, albo wydawało mi się, że za mało drożdży... ostatecznie zaufałam intuicji i stworzyłam własne, będące połączeniem chyba wszystkich przepisów, jakie przejrzałam, a bazujące głównie na tym Macieja Kuronia.



KAPUŚNIACZKI /15-20 sztuk/
  • 500 g mąki
  • 1 łyżeczka cukru
  • 25 g świeżych drożdży
  • 3 łyżki rozpuszczonego masła
  • 2 żółtka + 1 jajko do posmarowania wierzchu
  • 250 ml mleka
  • szczypta soli
Farsz:
  • 500 g kapusty kiszonej
  • 20 g suszonych grzybów
  • 2 cebule
  • łyżka mąki
  • przyprawy: sól, pieprz, kminek
Przygotować rozczyn z cieplego mleka, cukru, drożdży i dwóch łyżek mąki. Odstawić na około 10 minut aż urośnie. Połączyć z mąką, solą, masłem i żółtkami, wyrobić gładkie, nieklejące ciasto. Przykryć suchą ścierką, odstawić do podwojenia objętości.
Podzielić ciasto na 3 części. Każdą rozwałkować na prostokąt o szerokości ok. 8 cm i grubości ok. 1 cm. Na środek pasa nakładać nadzienie, zostawiając po bokach trochę wolnego miejsca. Zlepić w rulon jak pieroga, ułożyć łączeniem w dół, podwinąć pod spód końcówki. Lekko spłaszczyć rulon, kroić na małe lub duże kawałki, w zależności od upodobań. Ułożyć na blasze wyłożonej papierem do pieczenia w odległości od siebie, posmarować roztrzepanym jajkiem. Piec 20-25 minut w 180 stopniach.

Przygotowanie farszu:

Grzyby namoczyć przez noc. Cebulę posiekać i podsmażyć na oliwie. Posiekać kapustę i grzyby, przesmażyć, aż kapusta lekko ściemnieje. Doprawić do smaku, dodać mąkę, wymieszać, wystudzić.


środa, 21 grudnia 2011

Puszyste pierniczki w ilościach hurtowych.

Nie lubię zimy. Jako urodzona w czerwcu chyba już podświadomie najbardziej kocham słońce i upał, a odrzuca mnie od śniegu i mrozu. Gdybym kiedyś przeżyła białą (nie błotno-szarą), filmową czy wręcz bajkową zimę, być może zmieniłabym zdanie. Zima kojarzy mi się jednak póki co jedynie z błotem, oblodzonymi chodnikami, tłokiem w autobusach i odmrożonymi kończynami. Kiedy wracałam dziś do domu, zaczął padać śnieg. Byłam jedną z niewielu w autobusie, która nie wyrażała radości. No cóż - oby do lata.

W tym roku nie mam zbyt wygórowanych planów na wigilię. Większością spraw zajmie się mama, mnie pozostają tylko kapuśniaczki i pierniczki. Piekłam je pierwszy raz rok temu i z miejsca zakochała się w nich cała rodzina. Mięciutkie i puszyste, takie jakie lubię. Nie trzeba czekać, aż zmiękną, można wcinać prosto z blachy.
Wycinanie ciastek polecam osobom z małymi dziećmi, lub mężczyznami niezadowolonymi z odsunięcia ich na drugi plan z powodu pieczenia*. Radość na ich twarzy przy wybieraniu foremek i obserwowaniu pieczenia z nosem przy szybie piekarnika - bezcenne :D

*chociaż... czy to w ogóle jakaś różnica? ;)



PUSZYSTE PIERNICZKI /3 spore miski/
  • 1 kg mąki
  • 3 łyżki kakao
  • 400 g miodu (u mnie lipowy, dlatego pierniczki są jasne)
  • 250 g margaryny
  • 6 łyżeczek przyprawy do piernika (polecam Kotanyi)
  • 200 ml kwaśnej śmietany 18% (w temperaturze pokojowej)
  • 3 łyżeczki sody oczyszzonej
  • 1 szklanka cukru
  • 3 białka
  • 8 żółtek
Śmietanę wymieszać z sodą, odstawićna 10 minut (powinna zwiększyć objętość).
Miód zagotować z przyprawą do piernika, rozupuścić w nim margarynę, ostudzić. Mąkę wymieszać z kakao w dużym garnku. Białka ubić na sztywną pianę, cały czas ubijając dodawać stopniowo cukier, a następnie po jednym żółtku.
Do mąki dodać masę jajeczną, wymieszać drewnianą łyżką, dodać miód, wymieszać, dodać śmietanę, wymieszać. Ciasto będzie dość rzadkie. Odstawiamy je przykryte suchą ścierką w chłodne miejsce na ok. 24 godziny, aby zgęstniało.

Na następny dzień zagniatamy ciasto, wałkujemy mocno podsypując mąką na grubość ok. 3 mm (im grubsze pierniczki tym smaczniejsze), wycinamy ciastka. Pieczemy 7-9 minut w 180 stopniach (po wyjęciu z piekarnika mogą być zupełnie miękkie, po paru minutach lekko stwardnieją).
Można polukrować. Przechowywać w szczelnym pojemniku.


źródło:moje wypieki

sobota, 17 grudnia 2011

Gorąca czekolada bananowa.

Zima nie nadchodzi, co niewątpliwie mnie cieszy. Mój ciepłolubny organizm i tak krzyczy, że temperatura jest za niska, jednak nie narzekam. Oby już tak do wiosny.
Zawalona książkami przegapiłam przedświąteczną gorączkę, uświadamiając sobie wczoraj, że nie widziałam targów świątecznych, że nie pomyślałam jeszcze o prezentach, że przecież za tydzień wigilia. Patrzę na stertę podręczników, lektur i zeszytów, myśląc - w tym roku chyba bez mojego udziału, oczywiście od tej kuchennej strony.



Czekoladę bananową wypijam litrami. Gęsta dzięki dodatkowi banana, aromatyczna, pyszna. Koniec reklamy, trzeba po prostu spróbować.

GORĄCA CZEKOLADA BANANOWA


  • 2/3 szklanki mleka 
  • 2 łyżeczki kakao
  • 2 kostki gorzkiej czekolady
  • 1 banan
  • ew. cukier do smaku (nie dodaję, dla mnie banan jest wystarczająco słodki)
Banana zmiksować z kakao. W garnku podgrzać mleko  z czekoladą, aż kostki się rozpuszczą. Dodać bananową masę, gotować chwilę, cały czas mieszając. Przelać do kubka, podawać gorącą.

źródło:osa

niedziela, 4 grudnia 2011

Naleśniki z mleka w proszku. Bez mąki.

Potrzebuję motywacji. Aby w końcu wziąć się do roboty, przestać roztkliwiać nad tym jak wiele mam do zrobienia, a po prostu to zrobić. Aby przestać pić tyle kawy, a zacząć czasem sypiać. Aby przestać bezmyślnie gapić się w sufit, na czym schodzi mi godzina dziennie. Aby przestać myśleć o tym co było wczoraj i co będzie jutro. Potrzebuję motywacji.

Te naleśniki robię tak często, że nie wiem jakim cudem jeszcze się tu nie znalazły. Pomimo tego, że to tylko dwa składniki i że przepis wyciągnęłam sto lat temu z forum diety Dukana, to smakują naprawdę świetnie. Najlepsze według mnie ze słodkimi dodatkami, ale nadadzą się również w wersji obiadowej.



NALEŚNIKI Z MLEKA W PROSZKU /1 gruby naleśnik, patelnia 20 cm/


  • 1 jajko
  • 2-3 łyżki odtłuszczonego mleka w proszku (w zależności od wielkości jajka)
Wymieszać jajko z mlekiem. Jeśli dodaliśmy zbyt dużo mleka w proszku i masa nie chce odlepić się od łyżki, można rozcieńczyć zwykłym mlekiem. Smażyć na suchej patelni, lub przetartej papierowym ręcznikiem nasączonym oliwą. Uwaga, bardzo szybko się smażą.


sobota, 3 grudnia 2011

Kolorowe risotto z warzywami i serem pleśniowym.

Ostatnio na nic nie mam ochoty. Ani na kanapki, ani na naleśniki, ani na sałatkę, ani nawet na mój ukochany sernik. Jem, bo muszę, nie egzaltując się specjalnie tą czynnością. Muszę się naprawdę sporo narobić i namyśleć, aby czerpać przyjemność z jedzenia (tak było właśnie z dzisiejszym risotto). To chyba jesień. Liczę na to, że wraz z przygotowaniami do świąt i zapachem pierników wszystko wróci do normy.

Jestem obrażona na ponurą pogodę za oknem i to, że zmusiła mnie do robienia zdjęć przy lampie. Tak pyszne danie zasługuje na równie znakomite zdjęcie.
Korzystałam z tego przepisu, dostosowując go do własnych upodobań.



KOLOROWE RISOTTO Z WARZYWAMI I SEREM PLEŚNIOWYM /1 zupełnie zapychająca porcja/


  • kilka małych różyczek brokuła
  • 1/2 marchewki pokrojonej w półplasterki
  • 2 łyżki kukurydzy z puszki
  • 1 - 1 i 1/2 szklanki bulionu (użyłam drobiowego, może być warzywny)
  • 60 g ryżu arborio (ok. 1/3 szklanki)
  • 1 drobno posiekany ząbek czosnku
  • 1/2 cebuli, posiekana
  • 1 łyżka ziół prowansalskich (lub mniej)
  • 30 g sera z niebieską pleśnią (u mnie Lazur)
  • 3 łyżeczki oliwy
  • sól, pieprz
Bulion zagotować z ziołami. Cebulę i czosnek zeszklić na 2 łyżeczkach oliwy. Dodać marchewkę i brokuła, smażyć przez ok. 2 minuty, aż warzywa się zrumienią. Dodać ryż i łyżeczę oliwy, smażyć kilkanaście sekund, aż ziarenka zrobią się lekko przezroczyste. Dolać 1/2 szklanki bulionu i gotować, aż ryż wchłonie płyn, dolać kolejne 1/2 szklanki (należy kontrolować ryż - może być gotowy z jedną szklanką, może wymagać więcej). Kiedy ryż jest gotowy dodać kukurydzę i pokrojony w niedużą kostkę ser, wymieszać, aż ser się rozpuści, doprawić do smaku solą i pieprzem.