środa, 28 września 2011

Spaghetti w sosie serowo-czosnkowym.

Złość. I bezradność. Nie sądziłam nigdy, że zdrowie uniemożliwi mi zdrowe żywienie. Paradoks, prawda? Ale na ten temat więcej na śniadaniu do łóżka.

Z makaronem jest u mnie tak, że jedna paczka może leżeć nietknięta nawet pół roku. Kiedy jednak w końcu zostaje otwarta, wszelkiego rodzaju pasty goszczą u mnie codziennie. Potem kupuję kolejną paczkę, która również czeka pół roku na swoje wykorzystanie.
Mama dostała od znajomej wielki bukiet czosnku. Sama używa go jedynie do kotletów, wie jednak, że ja bez czosnku żyć nie mogę, więc od razu rzuciła: "masz, zużyj". Akurat pod rękę nawinął mi się przepis punktransistor i... makaron zalegający od lipca wreszcie doczekał się wykorzystania :)
Polecam dla wszystkich - jak ja - czosnkożerców. Zwłaszcza teraz, kiedy trzeba zwiększać odporność. Chociaż polecam raczej wtedy kiedy nie zamierzamy wychodzić po południu do ludzi, a już na pewno nie przed randką ;)



SPAGHETTI W SOSIE CZOSNKOWO-SEROWYM /1 porcja/

50 g makaronu spaghetti (u mnie pełnoziarniste)
1/2 cebuli
4-5 ząbków czosnku
po 1/2 łyżeczki ziół prowansalskich i suszonej bazylii
50 g kremowego serka topionego (u mnie ementaler)
sól, pieprz



Makaron ugotować wg przepisu na opakowaniu (ja dodaję trochę oleju/oliwy - wtedy nigdy się nie skleja), odcedzić. Na patelni zeszklić na odrobinie oliwy posiekaną drobno cebulę. Dodać wyciśnięty czosnek, zioła i odrobinę wody, poddusić chwilę. Dodać serek topiony, pokrojony w małe kawałki i mieszając zaczekać aż się rozpuści. Dodać soli i pieprzu do smaku. Polać makaron.

poniedziałek, 26 września 2011

Kruche razowe ciasto z bananami i budyniem.

Po nocach śni mi się Staff. W każdym zaułku widzę Przybosia. Odwracam się, aby sprawdzić, czy nie podąża za mną namiestnik Królestwa Polskiego. Stanowczo za dużo i niepotrzebnie tak dużo się uczę. Nie wyrabiam na zakrętach kolokwialnie mówiąc. Rada na to jedna - cukier i banany.



KRUCHE RAZOWE CIASTO Z BANANAMI I BUDYNIEM

300 g mąki pszennej pełnoziarnistej (lub białej - wtedy ciasto będzie łatwo się zagniatać w przeciwieństwie do mąki razowej)
90 g zimnego masła
100 g cukru (użyłam 80 g fruktozy z błonnikiem)
1 jajko
2 łyżeczki proszku do pieczenia

1 budyń śmietankowy (lub inny) na 0,5 l mleka
400 ml mleka
2 banany

Z mąki, proszku, cukru, masła i jajka zagnieść ciasto. Zawinąć w folię spożywczą, schłodzić 20-30 minut.
Tortownicę 23 cm wysmarować masłem i wysypać bułką tartą. 2/3 ciasta wgnieść w dno tortownicy i do 1/3 wysokości boków.
Ugotować budyń według przepisu na opakowaniu, wykorzystując 400 ml mleka, lekko wystudzić, wyłożyć na ciasto. Na budyniu ułożyć pokrojone w plasterki banany, pokruszyć na wierzch odłożoną 1/3 ciasta.
Piec 40 minut w 180 stopniach.

inspiracja:oliwkawczekoladzie



niedziela, 25 września 2011

Pieczone jabłka z twarożkiem, cynamonem i miodem. Czyli witamy jesień.

Słońce. Dom zawalony kasztanami. Cała kurtka w liściach. Ślad po mojej osobie w stercie liści na kopcu Kościuszki (chociaż to już było wbrew mojej woli i protestom ;)). Zapach cynamonu pozostały w domu od śniadania. I wielki uśmiech na twarzy. Jednak jesień może być przyjemna.

Nie lubię pieczonych owoców. Wolę je świeże, twarde i chrupiące, lub soczyste. I zimne. Wyjątek stanowią te w wypiekach i jabłka. Ale te też tylko raz na jakiś czas. Przedstawiam najlepszą, przepyszną, szybką i zdrową przekąskę na jesienne dni..



JABŁKA PIECZONE Z TWAROŻKIEM, CYNAMONEM I MIODEM

-1 jabłko
-2 łyżki twarożku (ew. posłodzony - ja pominęłam, bo jabłka były słodkie)
-1/2 - 1 lyżeczki miodu
-duża szczypta cynamonu
-ewentualnie orzechy/rodzynki (dziś nie dałam)

Jabłka umyć, przekroić na połówki, wydrążyć środek z pestkami. W powstałe wgłębienia nałożyć po łyżce twarożku, dodać orzechy/rodzynki. Posypać jabłka cynamonem i polać miodem. Piec w 180 stopniach 15-25 minut w zależności od wielkości jabłek (ja duże jabłko piekłam 20 minut, bo lubię kiedy jest z zewnątrz miękkie, a w śordku jeszcze twardawe :)))
Podawać ciepłe.

sobota, 24 września 2011

Dynia znów w kuchni. Pełnoziarniste dyniowe gofry.

Nauczyłam się gotować sezonowo. Latem wykorzystuję do granic możliwości truskawki, jagody i maliny, aby nie tęksnić do nich w zimie. Jesienią w mojej kuchni królują grzyby, cukinia, jabłka, w tym roku również dynia. Zimą miski na stole nie opuszczają mandarynki i pomarańcze. Gotuję wszystko kiedy świeże i najlepsze, nałogowo mrożę, póki jeszcze można dostać w sklepach.

Odkryłam w lodówce zapomnianą resztkę puree z dyni. Ponieważ dyniowe placki jedzone nałogowo na kolację trochę mi się już przejadły, wybór padł na znalezione u Aciri gofry, trochę przeze mnie zmodyfikowane. Gofry są wilgotne w środku od dyni, ale chrupiące z zewnątrz, dość słodkie (następnym razem dodam tylko 1 łyżkę cukru). Trzeba je jednak piec dłużej niż zwykle.



PEŁNOZIARNISTE DYNIOWE GOFRY (3 gofry)

3 łyżki mąki pełnoziarnistej
2 łyżki mąki ziemniaczanej
100 g (ok. 1/2 szklanki) puree z dyni
1 jajko
1/4 szklanki mleka
1 łyżka cukru
1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
1 łyżeczka oleju
odrobina aromatu waniliowego

Wszystkie składniki połączyć. Gofrownicę wysmarować lekko olejem lub oliwą (używam do tego papierowego ręcznika) i piec 2-3 minuty dłużej niż w instrukcji (powinny być mocno spieczone). Wystudzić na kratce, aby nie były miękkie (używam takiej z piekarnika).

piątek, 23 września 2011

Chleb otrębowy.

Podobno dziś oficjalnie zaczęła się jesień. Podobno. Dla mnie to wciąż lato. Pomimo oberwania dziś 3 razy kasztanami na Plantach, jesień zacznie się dla mnie dopiero kiedy będę musiała założyć płaszcz, a zamiast wyjść na zewnątrz, będę wolała zostać w domu, gdzie jest ciepło i nie wieje. Bardzo dawno nie widziałam już legendarnej "złotej polskiej jesieni". Jest dla mnie zwykle szarugą i okresem, który z niewiadomych przyczyn musi opóźniać upragnione święta.

Po otrębowych tostach oraz plackach przyszedł czas na chleb. Jego niewątpliwą zaletą jest szybkość wykonania  - jest gotowy w 1,5 godziny. Oprócz tego to kopalnia błonnika oraz dobra alternatywa dla tych, którzy próbują ograniczyć ilość kalorii w diecie. Jak na wykonany z takich składników jest naprawdę pyszny. Mojej mamie przypominał w smaku razowiec, a mnie... chleb zrobiony z otrębów ;) Przepis zaczerpnięty od Dorotus. Przepraszam za jakość zdjęć, fotografowanie przy sztucznym świetle, to coś co jeszcze mnie przerasta.



CHLEB OTRĘBOWY

3 jajka
8 łyżek otrębów owsianych
16 łyżek otrębów pszennych
10 łyżek odtłuszczonego mleka w proszku
5 łyżek odtłuszczoonego jogurtu naturalnego
5 łyżek letniej wody (dałam 7)
3 łyżezki suchych drożdży lub 25 g świeżych
1/2 łyżeczki soli

Wszystkie składniki zmiksować, lub dobrze wymieszać. Przełożyć do formy 19x8 cm (nie miałam, użyłam większej, przez co chleb jest dość niski) wysmarowanej masłem i posypanej otrębami. Odstawić w ciepłe miejsce do wyrośnięcia na 45-60 minut. Piec 10 minut w 200 stopniach, następnie zmniejszyć temperaturę do 180 stopni i piec dodakowe 15 minut.

czwartek, 22 września 2011

Bułka zapiekana z jajkiem. Na śniadanie.

Notuję. Podkreślam. Powtarzam. Wściekam się. Przepisuję. Żałuję wyboru historii jako przedmiotu maturalnego. Trafiam na ciekawy fragment. I znów notuję, podkreśłam, powtarzam.... i tak bez końca. Zmęczona, ale mimo wszystko zadowolona. Opanowałam już spory kawałek, jestem z siebie dumna. Mam nadzieję, że dalej też będzie szło tak dobrze jak do tej pory.

Bułkę śniadaniową można przygotować z dowolnymi dodatkami - szynką, pomidorem, papryką, cukinią, pieczarkami... Cokolwiek przyjdzie nam do głowy. Można też wykorzystać zamiast zwykłego sera mozzarellę, lub pleśniowy. W każdej wersji smakuje idealnie. Zwykle jadam ją po południu lub wieczorem, jednak dziś miałam do szkoły na 10 i udało się na śniadanie :)



BUŁKA ZAPIEKANA Z JAJKIEM, SZYNKĄ, POMIDOREM I ŻÓŁTYM SEREM

1 okrągła bułka (u mnie wieloziarnista)
1 jajko
2 plasterki szynki
1/3 pomidora (u mnie 2 koktajlowe)
1 plasterek sera żółtego
przyprawy (u mnie: sól, pieprz, oregano)

Rozgrzać piekarnik do 180 stopni.
Jajko roztrzepać, wymieszać z pokrojoną szynką i pomidorem i przyprawami.
Z bułki delikatnie odciąć "czapeczkę", wydrążyć środek, napełnić bułkę jajeczną masą.
Piec 15 minut, posypać serem i przykryć czapeczką, piec kolejne 10 minut (ja wolę ścięte jajko - można piec krócej). Podawać ciepłe.

inspiracja:smakowite

środa, 21 września 2011

Omlet z kaszą i cukinią czyli obiad na szybko.

Codziennie po szkole wchodzę do domu zmęczona i głodna. Najchętniej zjadłabym wszystko co w zasięgu mojego, a najlepiej słodkie. Zwłaszcza, że na obiad mam 45 minut, bo za chwilę wybywam na balet, zajęcia wokalne, kółko z historii. W takich sytuacjach ten omlet sprawdza się doskonale.Szybko się go robi, syci na długo. Jeśli wiemy, że będziemy mieć mało czasu, można ugotować kaszę dzień wcześniej.



OMLET Z KASZĄ GRYCZANĄ I CUKINIĄ (1 porcja, patelnia 20 cm)

2 łyżki kaszy gryczanej
2 jajka
1/3 średniej cukinii
1 łyżeczka oliwy
sól, pieprz, zioła prowansalskie, oregano

Kaszę gotujemy do miękkości w lekko osolonej wodzie.
Na oliwie podsmażamy pokrojoną w kostkę cukinię. Dodajemy kaszę i zalewamy jajkami rozmieszanymi z przyprawami. Smażymy na malutkim ogniu, pod przykryciem, aż wierzch omletu będzie ścięty.
Delikatnie zsuwamy omlet z patelni na talerz.


poniedziałek, 19 września 2011

Chałka w rozmiarze XXL

Trzy dni zatrucia pokrmowego stanowczo dały mi się we znaki. Można to było zresztą zauważyć po braku postów na śniadaniu. Teraz jednak powracam do kuchni ze zdwojoną siłą - stęskniona za ulubionymi smakami, oraz poznawaniem nowych. Strasznie słodzę ostatnio na blogu, ale mój przemęczony nauką historii organizm domaga się cukru, a ja przecież nie mogę go katować ;)

Chałkę robiłam po raz drugi. Dlaczego XXL? Bo po raz kolejny wyrosła tak, że ledwo mieściła się na blasze( na zdjęciu przed pieczeniem - w piekarniku sięgnęła już brzegów :)), a po splocie nie pozostało wiele. Pyszna, delikatnie waniliowa, puszysta. Miała być na śniadanie - nie dotrwała, pożarta głównie przez mojego brata. Ostatnio splatałam ją w zwykły warkocz, tym razem pokusiłam się o wersję nieco ambitniejszą. 



CHAŁKA WANILIOWA

-3 i 1/4 szklanki mąki pszennej
-1 duże jajko
-60 g drobnego cukru
-4 łyżki roztopionego masła
-1/2 łyżeczki soli
-1 szklanka ciepłego mleka
-1 opakowanie cukru waniliowego
-25 g drożdży
+
-1 jajko
-2 łyżki mleka
-mak lub kruszonka

W mleku rozpuścić drożdże z łyżką mąki i cukru, odstawić aż drożdże "ruszą".
Jajko wymieszać z mlekiem i masłem, połączyć z resztą składników. Wyrobić ciasto aż będzie gładkie (będzie klejące). Przełożyć do miski wysmarowanej olejem, odstawić w ciepłe miejsce do podwojenia objętości. 

Po tym czasie ciasto wyłożyć na stolnicę, podzielić na 3 lub 4 części, zapleść chałkę.
Chałkę przykryć i odstawić do napuszenia na 40 minut. Następnie posmarować jajkiem roztrzepanym z 2 łyżkami mleka, posypać makiem lub kruszonką. 
Piec 25-30 minut w 180 stopniach. Jeśli będzie zbyt szybko się rumienić, przykryć folią aluminiową.
Polecam z maslem lub z dżemem.

źródło: moje wypieki




piątek, 16 września 2011

Razowa tarta z malinami.

Pogoda nie przestaje mnie zadziwiać. Zamarzam rano, zamarzam w szkole, zamarzam po południu, by umierać z gorąca późnym wieczorem. Ale jeżeli taka pogoda ma sprzyjać ponownemu pojawieniu się malin w sklepach, to jestem w stanie ją przetrzymać. Kupione 4 pudełka malin, zniknęły za sprawą dwóch największych malinożerców - mnie i mojej mamy. Jedno szybko zużyłam do tej tarty, bo wiedziałam, że potem będzie już za poźno ;)

Sama tarta jest naprawdę przepyszna - idealnie krucha, nie za słodka. Jednak ciasto jest piekielnie ciężkie w obróbce - trudno się zagniata (w przepisiu brak "mokrego" składnika - jajka, żółtka czy śmietany), praktycznie niemożliwe jest jego rozwałkowanie - niesamowicie się kruszy. Jednak muszę przyznać, że to najlepsze kruche ciasto, jakie kiedykolwiek jadłam, więc może warto się trochę pomęczyć ;) Ze względu na problemy z ciastem aparycja nieidealna, ale i tak swój tartowy debiut uważam za udany.
Inspiracja z moich wypieków z moimi zmianami.



RAZOWA TARTA Z MALINAMI

-225 g mąki pełnoziarnistej
-150 g masła
-50 g cukru pudru

-500 g malin
-1 łyżka mąki ziemniacznej
-1 łyżka mąki pszennej
-3 łyżki drobnego cukru

Zimne masło posiekać nożem z mąką i cukrem pudrem, zagnieść ciasto. Zawinąć w folię spożywczą, schlodzić przez 30 minut.
Formę do tarty wysmarować masłem. Rozwałkować 2/3 ciasta na koło (życzę powodzenia) i przełożyć do formy, lub wylepić ją ciastem. Na cieście położyć arkusz papieru do pieczenia, wysypać na niego fasolę, lub specjalne obciążniki. Piec w 190 stopniach przez 10 minut, usunąć obciążenie i papier i piec kolejne 7 minut..

Wymieszać składniki nadzienia, wyłożyć na podpieczony spód. Z pozostałej 1/3 ciasta powycinać foremkami kształty, lub paski i ułożyć na wierzchu. Piec 20-30 minut w 190 stopniach, aż ciasto będzie złote.



czwartek, 15 września 2011

Otrębowe tosty dla dietujących i nie tylko.

Matura to bzdura.

Te tosty robiłam kiedyś bardzo często, zwłaszcza kiedy nie jadłam chleba. Potem odeszły na chwilę w zapomnienie, jednak ostatnio powróciły do mojego menu i to ze zdwojoną siłą. Kiedy o godzinie 21 ślęcząc nad vademecum do historii najdzie mnie nagle ochota na coś ciepłego - są idealne. Nie utuczą, zaspokoją głód i wspomogą w nauce :)
Należy pamiętać o przyprawach, bo bez nich tosty smakują trochę jak zwarta jajecznica (toć to tylko jajko i otręby). Można zrobić je na słodko dodając cukier i cynamon, imbir czy przyprawę korzenną i podać z dżemem i owocami, lub na słono z chili i ziołami. W obu wersjach smakują świetnie :)
Przepis wykopany sto lat temu na dukanowym forum Wizażu.



OTRĘBOWE TOSTY

-2 łyżki otrębów owsianych
-1 łyżka otrębów pszennych *
-1 jajko
-dowolne przyprawy: cynamon, imbir, przyprawa korzena, zioła, pieprz, chili...

*jeśli ktoś nie jest na diecie Dukana może z powodzeniem użyć orkiszowych czy żytnich

Otręby zalać wodą (ok. 1 cm nad wysokość otrębów) i odstawić na 20 minut. Jeśli otręby nie wchłoną całej wody, odlać ją. Dodać jajko i dokładnie wymieszać. Lekko natłuścić oliwą płytki opiekacza i wlać masę (u mnie starczyło na 3 "trójkąty"). Piec aż tosty będą rumiane - u mnie trwało to jakieś 15 minut, przy czym przewracałam tosty na drugą stronę po około 7 minutach.
Podawać z ulubionymi dodatkami (można również dodać do masy np. pokrojoną szynkę czy paprykę).

Przepis jest zgodny z dietą Dukana.


środa, 14 września 2011

Cynamonowe pancakes z bananami i zaproszenie do akcji

Dziś na 3 lekcję, więc poza zrobieniem zapomnianego zadania z WOSu, mogłam zafundować sobie pancakes.
Miały być z jabłkiem. Ale patrzyły na mnie z mikrofalówki banany, które absolutnie domagały się zjedzenia. Czy mogłam im odmówić? Piszę więc o funkcjach konstytucji, rozkoszując się bananowymi plackami.

Ale zanim przepis, druga sprawa.
Zapraszam wszystkich serdecznie do akcji Bananowy song na mikserze. Banany w każdej formie - słodkiej, wytrawnej, na zimno, na ciepło... Zbierzmy bazę bananowych przepisów na nadchodzące zimowe dni, kiedy maliny czy truskawki będą jedynie marzeniem.

1. Akcja trwa od 15.09 do 31.12
2. Można dodawać przepisy archiwalne, ale nie starsze niż 1.09
3. Proszę o umieszczenie w poście linka do akcji lub baneru.

To tyle, zapraszam do zabawy oraz na przepis na pancakes :)



CYNAMONOWE PANCAKES Z BANANAMI I PŁATKAMI OWSIANYMI
(1 porcja, 4 spore placki)

1/3 szklanki mąki pszennej pełnoziarnistej
2 łyżki płatków owsianych
1/2-3/4 szklanki maślanki (zależy od jej gęstości)
3/4 łyżeczki proszku do pieczenia
1/4 łyżeczki sody
1 łyżeczka cynamonu
1 białko
1 łyżeczka oleju
2 łyżeczki brązowego cukru
1/2 banana pokrojonego w dość cienkie plasterki

Wymieszać osobno maślankę z białkiem i olejem i mąkę z cukrem, płatkami, proszkiem i sodą. Dodać składniki suche do mokrych, wymieszać trzepaczką. Dodać plasterki banana, wymieszać ostrożnie łyżką.
Wykładać na rozgrzaną patelnię (u mnie - po 2 łyżki ciasta na jeden placek) i smażyć bez tłuszczu, przewracając na drugą stronę gdy na poweirzchni pojawią się pęcherzyki, a boki zetną.


poniedziałek, 12 września 2011

Pierogi z kurkami i oscypkiem

Słońce znów za oknem, choć niestety, znów nie na długo. Moje myśli krążą wokół rozgardiaszu w życiu i próby uporządkowania go. Jak to ja wzięłam sobie na barki trochę zbyt dużo i nawet gdyby doba trwała 30 godzin, nie jestem w stanie pogodzić tego wszystkiego. Z czegoś trzeba zrezygnować, coś ograniczyć, a znowu na inne rzeczy bardziej zwrócić uwagę. Tak rozmyślając, lepiłam wczoraj pierogi.

Jestem z Krakowa, stąd do gór nie tak znowu daleko. Oscypek zawsze był bliski mojemu sercu, jednak dopiero niedawno zaczęłam używać go w kuchni. I tak oto miejsce mojego ukochanego do tej pory oscypka z grilla, zajęły pierogi z kurkami i oscypkiem. Jest to ser o bardzo wyrazistym smaku, więc wcale nie trzeba go dużo, aby potrawa zyskała wyrazistego smaku.
Najbardziej smakowały mi na drugi dzień podsmażone na maśle i posypane tartym oscypkiem i taką właśnie wersję polecam.



PIEROGI Z KURKAMI I OSCYPKIEM

3 szklanki mąki
600 g kurek, umytych i osuszonych*
2 cebule
3 ząbki czosnku
130 g oscypka, startego + do posypania
sól, pieprz
wrzątek

*nie należy myć ich zbyt długo, bo nasiąkną wodą. Polecam suszyć na papierowym ręczniku.



Cebulę drobno posiekać zeszklić na maśle. Dodać przeciśnięty przez praskę czosnek. Dodać kurki, podsmażyć, aż wyparuje cała wypuszczona przez nie woda, doprawić do smaku solą i pieprzem, odstawić. Do wystudzonego farszu dodać oscypka.
Z mąki, szczypty soli i wrzątku zagnieść ciasto, rozwałkować. Wycinać koła, nakładać na nie farsz, formować pierogi.
Wrzucać do osolonego wrzątku z odrobiną oleju/oliwy i gotować 3 minuty od wypłynięcia na powierzchnię. Wyciągać łyżką cedzakową (nie należy kłaść jednych na drugich, bo będą się zlepiać).
Podawać od razu, lub podsmażone na maśle, posypane tartym oscypkiem.


źródło: okuchnia

piątek, 9 września 2011

Po prostu ciasto ze śliwkami.

Jesień zaczęła się na dobre. Zimno, wieje, starch wyjść z domu. Wychodzi mi to mimo wszystko na dobre, bo "Vademecum maturalne - historia" nareszcie doczekało się otworzenia.

Ciasto miało być w całości wykonane przez kolegów - ja miałam odpoczywać i odchorowywać. Wynalazłam im najprostszy przepis z zeszytu mojej babci, taki, w którym nie ma czego nie zrozumieć. Skutkiem tego, co chwilę biegałam do kuchni, tłumacząc co to znaczy "ostudzone masło", poprawiając niezbyt dobrze zmiksowane ciasto, uspokajając panikę wywołaną odkryciem w szafce mąki orkiszowej (to się je? a to to samo co zwykła mąka? a tu jest jeszcze żytnia! CO TO JEST?!) i ratując mieszkanie przed pożarem. Tak czy inaczej ciasto jest naprawdę pyszne i pomimo wielu przygód potwierdziło się to co mówi moja babcia - nie da się go zepsuć. Choć tym razem aparycją nie powala (to męskie poczucie estetyki i wrodzona oszczędność w dodawaniu śliwek... :P)
Nie uwieczniłam już posypanego cukrem pudrem, gdyż, byłam wtedy zajęta wymiataniem owego cukru pudru z całej kuchni. Sitko, łyżka i paczka również okazały się zbyt trudnym połączeniem ;)



PROSTE CIASTO ZE ŚLIWKAMI

1 szklanka mąki pszennej (można pół na pół z pełnoziarnistą)
1/2 szklanki mąki ziemniaczanej
1/2 szklanki cukru
2,5 łyżeczki proszku do pieczenia
70 g rozpuszczonego i przestudzonego masła
3 jajka
śliwki
cukier puder do oprószenia

Wymieszać mąki, cukier i proszek do pieczenia. Dodać masło i jajka, zmiksować. Formę (piekłam w prostokątnej, ale nada się tortownica 22 cm) wyłożyć papierem do pieczenia, przełożyć ciasto.
Śliwki przekroić na połówki, usunąć pestki, ułożyć na cieście rozcięciem ku górze.
Piec w 180 stopniach 30-40 minut. Podawać posypane cukrem pudrem.

czwartek, 8 września 2011

Mocno grzybowa zupa z pieczarkami i dzikim ryżem. Na odegnanie choroby.

Zgodnie z tradycją, jak co roku, drugi tydzień września spędzam w domu. Nie ma szans, aby ominęło mnie wrześniowe choróbsko. Dziś wyzbierałam się w końcu z gorączki i bólu gardła, który uniemożliwiał mi jedzenie i wkroczyłam do kuchni. Nie minęły 3 godziny, a na stół wjechała zupa, drożdżówki i ciasto. Mama stwierdziła, że gotowanie jest dla mnie gorsze niż amfetamina ;)

Zupa w mocno jesiennym, a nawet zimowym klimacie. Bardzo sycąca, spokojnie wystarczy za cały obiad. Kiedy czeka mnie ciężki tydzień, robię wielki gar (z podwójnej porcji) i jem w zasadzie codziennie kiedy jestem przelotem w domu. Rozgrzewa, całkowicie zaspokaja głód, dodaje energii i co najważniejsze - świetnie smakuje. No i ten grzybowy aromat...



ZUPA GRZYBOWA Z PIECZARKAMI I BRĄZOWYM RYŻEM

25 g suszonych borowików
2 łyżki oliwy
1 duża cebula, drobno pokrojona
5 ząbków czosnku, posiekanych/wyciśniętych
3 łyżeczki ziół prowansalskich
250 g pieczarek, pokrojonych w cienkie plasterki
1/2 szklanki brązowego ryżu
4 szklanki (1 litr) bulionu warzywnego
1 starta marchewka (tym razem pominęłam, bo nie miałam)
sól, pieprz

Borowiki umieścić w misce, zalać wrzątkiem (ok. 2 szklanki), odstawić na 20 minut.
Cebulę i czosnek podsmażyć w garnku, na oliwie. Dodać pieczarki, sól, pieprz i zioła, smażyć, aż pieczarki dość mocno zmniejszą swoją objętość (ok. 10 min). Wrzucić borowiki razem z wodą, w której się moczyły i gotować kilka minut. Dodać bulion i ryż i gotować pod przykryciem, aż ryż się ugotuje (30-45 min).
Podawać posypane startą marchewką.

źródło: więcej yofu

poniedziałek, 5 września 2011

Orkiszowe placuszki z serka wiejskiego.

Skończyły się domowe obiady, zaczęły zapiekanki w biegu, w najlepszym wypadku - odgrzanie czegoś z zamrażalnika. Jednak nie narzekam, bo szybkie tempo życia, wczesne wyjścia i późne powroty do domu to to co uwielbiam. Mając choć odrobinę czasu na nudę, stanowczo bym umarła. Pozdrawiam znad "Przedwiośnia" czytanego jesienią, która przypomina lato.

Te placuszki to jedne z moich ulubionych, bo można modyfikować je w dowolny sposób - dodać cynamon czy przyprawę korzenną, lub też, w wersji na słono, paprykę, curry... Możliwości są nieskończone. Zapieczony serek fantastycznie się ciągnie, a śniadanie syci na długo. Zmodyfikowany przeze mnie przepis Sue.



PLACUSZKI Z SERKA WIEJSKIEGO (1 porcja)

1 opakowanie serka wiejskiego (150 g)*
2 łyżki mąki orkiszowej pełnoziarnistej
1 białko
1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
dowolne dodatki (cukier, cynamon, kardamon, imbir, owoce/ papryka, pomidor, sól, pieprz, curry, ostra papryka, lub co tylko wam się zamarzy ;))

Białko roztrzepać, serek lekko odsączyć. Wymieszać wszystkie składniki i smażyć na lekko naoliwionej patelni, przewracając placki gdy powierzchnia  będzie ścięta. Podawać z ulubionymi dodatkami - u mnie na zdjęciu konfitura jagodowa i śliwki.

*Jeśli korzystacie z serka 200 g (takie też są), należy dodać 3 łyżki mąki

niedziela, 4 września 2011

Na orzeźwienie. Bananowo-jagodowe smoothie.

Po powrocie z całonocnego grilla, pełnego różnych przysmaków nie miałam ochoty na nic konkretnego do jedzenia. Bardziej na jakiś orzeźwiający napój. Jednak kiedy wyciągałam sok z lodówki, mama krzyknęła z drugiego pokoju "zrób coś z tym bananem, co leży na stole, bo jutro już nie będzie się do niczego nadawał". Chwila namysłu. Są borówki? Są. Eureka!
Dopiero niedawno odkryłam smoothie. Do tamtego czasu, pijałam jedynie koktajle na bazie maślanki, kefiru, lub mleka, nie miałam do czynienia z wersją stricte owocową.

W tym smoothie zdecydowanie wolę borówki amerykańskie niż nasze rodzime jagody. Ich skórka nigdy nie miksuje się dokładnie, dzięki czemu w koktajlu zostają ciemne kropki, które, sama nie wiem czemu, strasznie mi się w nim podobają ;) W lecie bardzo często zastępuje mi jakiś posiłek, kiedy zjedzenie czegoś ciepłego wydaje się najgorszą karą.



BANANOWO-JAGODOWE SMOOTHIE

1 banan
3 garście jagód/borówek amerykańskich
1/2 łyżeczki siemienia lnianego
1/4 - 1/2 szklanki wody
ew. cukier do smaku (nie dodaję, owoce są dla mnie wystarczająco słodkie).

Wszystko zmiksować. Gotowe :)

sobota, 3 września 2011

Znikające malinowe muffiny. Pełnoziarniste.

Ostatnie już w tym roku ciepłe dni. Krótkie spodenki już niedługo wylądują na dnie szafy, a ja zacznę rozglądać się za ciepłym płaszczem na zimę. Jednak póki jeszcze mamy kalendarzowe lato, trzeba wykorzystać je w pełni. W ramach letnich smaków, zapraszam na pełnoziarniste muffiny z malinami.



Te muffinki piekłam z myślą o zabraniu ich na grilla do znajomych, na którego z chwilę wybywam. Nie dane im jednak będzie ich spróbować. W przeciągu zaledwie pół godziny - gdzieś zniknęły. Co więcej, nikt się nie przyznaje. Przyjmując więc ostatecznie wersję, że gdzieś sobie wyszły, dzielę się z wami przepisem. Jeśli chodzi o samo ciasto, bazowałam na przepisie Kaś, jednak trochę w nim pozmieniałam. Muffiny pomimo pelnoziarnistej mąki nie są suche i piękne wyrastają. I oczywiście smakują wspaniale, choć załapałam się tylko na jednego ;)



PEŁNOZIARNISTE MUFFINY Z MALINAMI (8-10 muffinek)

1 szklanka mąki pszennej pełnoziarnistej
3 łyżki brązowego cukru
1,5 łyżeczki proszku do pieczenia
1 duże jajko
30 g rozpuszczonego masła
1/2 szklanki mleka
ok. 1 szklanki malin

Wymieszać osobno suche i mokre składniki, zmieszać ze sobą obie mieszanki, tylko do połączenia się składników (mogą pozostać małe grudki). Napełnić foremki do pełna (używam formy silikonowej - zwykłą należy wyłożyć papilotkami lub wysmarować masłem i wysypać tartą bułką).
Piec w 200 stopniach 25-30 min - do suchego patyczka.


piątek, 2 września 2011

Kocham piątki i razowe pierogi ze szpinakiem.

Pierwszy dzień w szkole minął zanim się obejrzałam. Ale nie ma się co dziwić, skoro składał się tylko z 2 lekcji polskiego, z czego jedną zabrał nam dyrektor na szkolenie przedmaturalne. O godzinie 9.30 byłam już po lekcjach ;) Kilka miłych chwil z przyjaciółmi na rynku i czas oficjalnie zacząć rok szkolny. Lista lektur na całą kartkę A4 sama się nie przeczyta, a testy z historii również nie wykazują chęci do wypełnienia się samodzielnie. Ale nikt nie powiedział, że nie można połączyć przyjemnego z pożytecznym. Kończę "Mistrza i Małgorzatę" opalając się na balkonie i pijąc mrożoną kawę. A obok mnie stoi pusty talerz po pierogach. Bo jeszcze na początku sierpnia zapchałam zamrażarkę mnóstwem jedzenia, aby nie umrzeć z głodu, kiedy w roku szkolnym nie będę miała czasu na gotowanie.

Pierwszy raz robiłam pełnoziarniste pierogi. Podobnie jak przy pełnoziarnistych plackach, ciasto ma nieco inną strukkturę (i trochę trudniej uzyskać odpowiednią konsystencję), ale również ciekawy, jakby orzechowy posmak. Jest jednak dość ciężkie w obróbce (rwie się) przez co ciężko jest nadać pierogom ładny kształt.



PEŁNOZIARNISTE PIEROGI ZE SZPINAKIEM I FETĄ (ok. 12 pierogów)

50 g mąki pszennej
100 g mąki pszennej pełnoziarnistej
250 g szpinaku (użyłam świeżego, ale może byc też mrożony)
1/2 cebuli, drobno posiekanej
1 wyciśnięty ząbek czosnku
2-3 łyżki sera feta (używam Arla Apetina - już pokrojonego)
gorąca woda
sól, pieprz

Szpinak rozmrozić, a świeży pokroić w mniejsze kawałki. Podsmażyć cebulę i czosnek na patelni, dodać szpinak i smażyć aż uzyska konsystencję papki. Dodać sól i pieprz do smaku. Dodać pokrojony w kostkę ser feta, przemieszać kilka razy (aby ser nie rozpuścił się zupełnie), odstawić.



Mąki zmieszać i wysypać na stolnicę. Zalać ok. 1/2 szklanki wrzątku i przemieszać nożem, zgarniając ze stolnicy całą wodę. Powtarzać, dolewając wodę, aż z mąki uformują się grudki ciasta. Zagnieść rękami ciasto (uwaga - gorące), podsypując ewentualnie mąką. Rozwałkować na stolnicy, wycinać szklanką koła, nakładać nadzienie, zlepić.
Zagotować wodę w garnku z łyżką soli i odrobiną oliwy (pierogi nie będą się zlepiać i rozpadać). Wrzucać pierogi do wrzątku i gotować 3 minuty od wypłynięcia na powierzchnię. Wyjmować łyżką cedzakową.
Pierogi można zamrozić i potem odgrzać w mikrofali, lub wodzie (tu jednak trzeba bardzo uważać, aby się nie rozpadły).

źródło: magazyn Superlinia

czwartek, 1 września 2011

Piernikowe pełnoziarniste gofry na początek szkolnych zmagań.

I ruszyło. Hasło "matura" pojawiło się jeszcze zanim weszłam do szkoły. Jeszcze zanim podpadłam za nieodpowiedni strój galowy. Zanim poznałam podział godzin. Trochę smutne mimo wszystko jest to, że ostatni raz spisywałam dziś plan lekcji i zmieniony rozkład dzwonków. Że wykorzystam już wkróce ostatnie w swoim życiu nieprzygotowania ;) Ale muszę przyznać, że... uwielbiam być maturzystką :) Szczególnie za piątki, kiedy wchodzę do szkoły na 2 lekcje polskiego o 7.30 i wychodzę z niej 0 9.45. A jutro te 2 godziny upłyną na szkoleniu o deklaracjach maturalnych.
Ostatni rok. Wiem jednak, że z moimi przyjaciółmi będę... może nie na zawsze. Ale na pewno bardzo długo.

To właśnie oni pokazując mi po raz kolejny jak bardzo mnie znają, sprezentowali mi na 18 urodziny gofrownicę. Czasem mam wrażenie, że bardziej podarowali ją samym sobie, bo od tego czasu nie wychodzą prawie z mojego mieszkania, z nadzieją na gofry ;)
Dziś zdecydowanie nie letnio. Bardziej... świątecznie? Bo zapach piernika rozchodzący się po domu w trakcie pieczenia sprawił, że brakowało mi tylko śniegu za oknem i choinki w salonie. Gofry najlepsze z powidłami śliwkowymi.
Przepis to własna inwencja twórcza, w oparciu o różne źródła.



PEŁNOZIARNISTE PIERNIKOWE GOFRY (2 gofry)

1/2 szklanki mleka
1 białko
1 łyżka roztopionego masła (ew. oleju)
1/3 szklanki mąki pszennej pełnoziarnistej
1 łyżeczka proszku do pieczenia
1 łyżeczka przyprawy do piernika
2 łyżeczki cukru trzcinowego

Wymieszać osobno suche i mokre składniki, połączyć. Gofownicę lekko wysmarować olejem. Czas pieczenia zależy od gofrownicy (u mnie ok. 6-7 min). Odłożyć gotowe gofry na kratkę, aby nabrały chrupkości. Podawać z ulubionymi dodatkami - u mnie powidła z suszonej śliwki (!), waniliowy serek homogenizowany, płatki migdałów i owoce.